Co pamiętam z dzieciństwa?
Przede wszystkim MAMĘ. Jest to dla mnie najważniejsze i najbardziej cenne wspomnienie.
Pamiętam jak własnoręcznie robiła lody według ciągle ulepszanego przez siebie przepisu z wiśni z naszego ogrodu, gdzie beztrosko biegałyśmy latem podczas, gdy inne dzieci musiały bawić się na zakurzonych podwórkach. Na ogrodzie miałyśmy kilka garaży. Nigdy nie zapomnę taty, który kazał skakać mi po ich dachach w poszukiwaniu „spadów” (jabłek i gruszek, które spady z drzew) i mamy, która go opierdzielała, że się dach zarwie i wpadnę do środka, połamię sobie kręgosłup, a jak nie, to w najlepszym wypadku ręce i nogi.
Nie lubiłam zbytnio tego ogrodu. Przede wszystkim dlatego, że często musiałam targać tam ze sobą moją młodszą siostrę, która całą drogę na Górczyn potrafiła przejść w trzy godziny podczas, gdy średni czas takiej wycieczki wynosił godzinę. Musiała się zatrzymywać przy każdym kamieniu, każdym robaku i każdej najmniejszej trawce. Dostawał z nią na głowę (zostało mi do teraz jak widać).
No ale to nie było jeszcze najgorsze. Najgorsze było to, że przez cały dzień, gdy było upalnie, strasznie się brudziłyśmy buszując po ogrodzie- specjalnie malowałyśmy się sokami z różnych owoców po całym ciele. I co? I przychodził wieczór, robiło się coraz zimniej…. I co? Wody cieplej nie było!!!! No i trzeba było cały ten lepki bród zmywać z siebie lodowatą wodą. Trauma? No lekka.
Czy ja mam jakieś dobre wspomnienia z dzieciństwa?
Mieszkaliśmy w kamienicy. Takiej zwykłej. Nie jakiejś takiej nie wiadomo jak ekstrawaganckiej. Normalnej kamienicy, ale ja kochałam fakt, że miałyśmy wysoko sufity oraz to, że doskonale znałam wszystkich sąsiadów. A najbardziej kochałam sąsiadkę z naprzeciwka- ciocię Wandę. Uwielbiałam u niej przesiadywać i koniecznie oczywiście jeść różne posiłki. W domu mi tak nie smakowało jak u niej. Ciocia Wanda była Starą Panną (jak to się kiedyś mówiło, bo nie singielką) i malowała usta na różowo tak, że pomalowane miała również i zęby (dokładnie tak samo, jak ja robię to teraz). Ubóstwiałam ją!!!
Różne historie z mojego dzieciństwa przychodzą mi do głowy. Jak ta na przykład, gdy z cytowanego już wyżej ogrodu narwałam gruszek i poszłam je sprzedawać pod kiosk. Kiedy podeszła do mnie Policja i zapytała dlaczego sprzedaję owoce odpadałam, że zbieram pieniądze na książki. A potem wszystko wydałam na karuzelę!!!!
Przypomina mi się również jeśli już o finansach rozmawiamy, że nie raz oddawałam puste butelki po piwie, by uzbierać sobie jakieś drobne na wafelka lub inną małą przyjemność.
Butelki po piwie….i tu właśnie historia się zaczyna….
Moim zdaniem cały problem mojego krótkiego dzieciństwa zaczyna i kończy się tam gdzie pojawiły się butelki piwa, butelki po piwie, butelki wódki, butelki po wódce, butelki wina, butelki po winie itd.
Na szczęście moja mama była mądra i zawsze trzeźwa. Jednego czego jej zabrakło, to zdrowia. Zabrakło jej sił i determinacji do tego, by wierzyć w to, że ojciec w końcu przestanie pić. Choć myślę, że każdego dnia budziła się właśnie z taką nadzieją i z tą myślą też umarła.
Nie starczyło je sił na to, by walczyć dłużej….
Czy wiesz, że traumy przeżyte w dzieciństwie mogą powodować choroby psychiczne?
Alkoholizm rodzica taką traumą właśnie jest. Tak samo jak nieobecność rodzica. A w rodzinie, w której jest alkoholik, tam jego współuzależniony partner jest ciągle nieobecny. Nie zwraca na Ciebie uwagi, bo w centrum jego zainteresowania, podobnie jak osoby uzależnionej, przez cały czas jest alkohol. To on ciągle czuwa nad tym, czy jego partner wróci pijany i czy w domu jest wódka. Alkohol włada życiem całej rodziny zmniejszając znaczenie dzieci do ostatniego z możliwych miejsc. Z tego stanu rzeczy wynikają później niskie poczucie wartości oraz szukanie sobie za partnerów mężczyzn , którzy to poczucie wartości będą podnosić.
Ja w takim właśnie domu żyłam.
Moja mama była mądra- tłumaczyła mi, że tata jest chory i chodziliśmy nawet na spotkania dla DDA. Ale to nie zmienia faktu, że było właśnie tak , jak napisałam. Wszyscy drżeli o to, czy tata pił czy nie pił.
I chociaż nigdy nas nie bił i nie urządzał żadnych burd, to znamię jakie wszystkie do dziś nosimy na sobie jest bardzo głębokie.
Bo dlaczego teraz, gdy jestem już dorosła zamiast pamiętać misia, którego mama kupiła za ostatnie pieniądze na Mikołajki, ja pamiętam ten strach, gdy wysyłała mnie do piwnicy, bym sprawdziła czy tata przypadkiem tam nie pije z kolegami.
Dlaczego zamiast tego, że już prawie przed tym, jak była na łożu śmierci, kiedy odwiedzałam ją w różnych szpitalach, kupowała mi przepiękne , bardzo drogie wtedy książki Walta Disneya i czytała na głos, ja pamiętam, te momenty, gdy odwiedzaliśmy ojca w więzieniu, bo mama wsadzała go tam za niepłacenie alimentów.
Dlaczego pamiętam, że mojego taty nie było na ważnych uroczystościach rodzinnych takich jak Wigilia czy I komunia mojej siostry?
Tak bardzo chciałabym pamiętać co innego.
Niestety te dobre wspomnienia blakną, a te, które wywołują w oczach łzy cały czas są tam gdzieś z tyłu głowy.
Nie wiem jakie Ty miałaś dzieciństwo.
Jeśli było ono spokojne i szczęśliwe, to gratuluję Ci z całego serca.
Idź dziś do swoich rodziców i im za nie podziękuj, bo wierz mi, że jest za co.
Możesz się podzielić swoimi wspomnieniami szczególnie jeśli są one dobre (tak dla przeciwwagi).
Życzę Ci, abyś Ty i Twoje dzieci żyły pięknie, celebrowały każdy dzień i tworzyły cudowne wspomnienia.
Wszystkiego dobrego.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: SilviaEmilie
??
Ja również przesyłam całusy.
Rozumiem Cię doskonale.. Bo na moim życiu też niestety nieudane dzieciństwo odcisnelo piętno.. Przez to co działo się w domu.. A towarzyszył temu alkohol ciągle czułam się gorsza od innych.. Niestety partner z którym spędziłam 12 lat kiedy myślałam że moja rodzina będzie inna też zafundowal mi powtórkę z rozrywki.. Mimo dobrych chwil które w życiu każdego człowieka jakieś są napewno .. Niestety najgłośniej wciąż o sobie przypominają się te złe.. Chcę się ich wyzbyć.. Ale one są.. Myślę że ani rodzice ani były partner nie są świadomi jak obarczyli moja psychikę i jaka krzywdę mi wyrzadzili.. Żyje swoim życiem chce myśleć inaczej ale ich zachowania i słowa wryly się tak głęboko w serce że nie da się tego pozbyć.. Życzę im wszystkiego co najlepsze.. Wiem że oni też nie czują się szczęśliwi w pełni.. A ja nie będę popełniła tego błędu co oni.. Chcę życzyć ludziom jak najlepiej.. Bo mi też z taką postawa łatwiej żyć.. Dość zła wszędzie.. Jesteś Julka wyjątkowa osoba.. Bardzo dzielna.. Cieszę się że poznaje Twoje historie i daje to poczucie i wiarę w to że może człowiek dobrze żyć mimo że jego przeszłość była trudna traumatyczne smutna.. Warto znaleźć w sobie tą dobra siłę.. I cieszyć się życiem bo mamy je jedno i szkoda go na rozpamietywanie zła.. Niech tam karma się z każdym rozliczy indywidualnie hihi
Wiesz MOniko, to ważne słowa. Szczególnie dzisiaj, szczególnie dla mnie. Trzeba być dobrym i przede wszystkim szczerym w stosunku do siebie samego i to jest najważniejsze. Inni mogą robić i mówić co chcą, najważniejsze, że ja jestem uczciwa względem siebie samej- to znak, ze tam myśl pojawia się wlasnie teraz. Dziekuję Ci – była mi ona niezmiernie potrzebna. Przytulam.
Nadrabiajac dziś lekturke uświadomiłam sobie jak brakowało mi Ciebie.. Każdy twój tekst wnosi coś fajnego.. I po tak długim czasie kiedy czytam Ciebie aż dziwnie mi teraz ze to ostatnio zaniedbalam.. Fajnie Julka że jesteś.. I nawet jeśli Twój plan nie do końca się powiódł to wiedz że robisz kawał dobrej roboty.. Jesteś niesamowita i masz moc.. Moc docierania do emocji.
No i Ci się znowu udało, poryczałam się. Wiesz , mam wrażenie, że ludzie czytają, ale nie dają znać , ze to robią i jest mi czasem przykro, bo ja wkładam na prawdę dużo pracy i energii w tgo bloga, a jak widze 5 polubień na fb, to mi czasem skrzydła opadają, ale potem pojawiasz sie Ty… no i łza się w oku kręci. Dziękuję. Dla mnie to niezmiernie ważne. Dobrej nocy.
Halo no opadać to nam mogą cycki z wiekiem ale nie Tobie skrzydła , ja czytam wszystko pamiętaj ???bo lubię różne takie sprawy „duszne” no więc ino do pisania marsz hihi
Własnie coś napisałam……
Dziekuję,ze JESTEŚ i że czytasz.