A teraz hit, hitów ha ha ha

Na pewien moment zacytuję sama siebie.

Dlaczego?

Ponieważ w połowie września napisałam tekst- króciuteńki, ale ważny- traktował o tym, jak się czułam.

Posłuchajcie:

„Czy Ty też jesteś mamą na całym etacie?

A oprócz tego robisz może również za kucharkę, praczkę, sprzątaczkę i co tam jeszcze jest możliwe?

Nie, nie nazywajmy tego wprost i tak brzydko nazwijmy to raczej- HOUSE MENAGER.

Tak?

Ja też pełnię dumnie wszelkie te zadania.

Nie powiem- moi chłopacy odciążają mnie w niektórych zadaniach, ale generalnie obowiązków domowych do wypełnienia jest całkiem sporo.

No tak, ale oprócz tego, że trzeba ogarnąć chatę, to przecież konieczne jest również sprostanie zadaniom, które wynikają ze sprawowanej przez mnie posady.

A ponieważ pracuję niestacjonarnie, czyli z domu, to praktycznie jadę na dwa etaty- Strażnik domowego ogniska i Social media menager.

Czy jest mi z tym dobrze?

Całkiem nieźle się w tym wszystkim odnajduję.

Ale czasem, tak jak chyba każdy, jestem po prostu zmęczona.

Ostatnie półtora tygodnia było to bardzo męczące ze względu na chorobę mojego młodszego syna.

Jednak dziś…..czuję prawdziwą wolność!!!

Cisza w domu- w końcu można skupić myśli i skoncentrować się na pracy.

Biała herbata smakuje lepiej i „chce się” jeszcze bardziej.

Uwielbiam te momenty, kiedy mogę spokojnie pracować i nie słyszeć w tle bajek i nie być zarzucana pytaniami :”Kiedy mogą wyjść na dwór?”, „Które buty mam założyć” itd…

Bardzo kocham moje dzieci ale…..

Jeszcze bardziej kocham WOLNOŚĆ.

Na wszystko bowiem jest czas i miejsce.

Teraz jest odpowiedni czas na to, by dzieci chodziły do szkoły, a ja miała czas i miejsce na pracę.

Ten stan jest tak błogi, że mogłabym się rozpłynąć ze szczęścia.

I choć za nie całe trzy godziny będę już musiała spieszyć, by odebrać mojego potomka ze szkoły to teraz chcę się napawać tym, co jest na prawdę wspaniałe.”

No właśnie tak błogo było jeszcze nie cały miesiąc temu…

A teraz?

Mąż co dziennie donosi mi o nowej liczbie zachorowań na COVID-19.

Ja już nie chcę tego słyszeć!!!

Odcinam swój słuch i widzę tylko buzię, która niemo się otwiera.

Przytakuję i udaję, że słucham, ale tak naprawdę wcale mnie nie obchodzi ile osób będzie mogło barć udział w weselach, a ile może chodzić na mszę.

Mnie obchodzi to, co jest mi najbliższe- to czy moje dzieci będą normalnie chodzić do szkoły i uczyć się na lekcjach, a nie w DOMU.

Tu nie chodzi już o fakt, iż cały ciężar nauki zdalnej znów spadnie na mnie- tu chodzi o to, że mój młodszy syn chodząc do pierwszej klasy socjalizuje się z innymi dziećmi, nabiera motywacji do nauki i przebywa wśród rówieśników, z którymi normalnie nie ma kontaktu na co dzień!

Nie mam żadnego wpływu na to, co będzie.

Ale mogę sobie spokojnie uronić łzę lub nawet morze łez nad faktem, iż moja „wolność” dobiegnie końca wraz z ogłoszeniem nauki zdalnej.

Nie mniej jednak zdaję sobie również sprawę z powagi sytuacji i jeżeli faktycznie będzie taka konieczność, to nie ma co ryzykować. Lepiej wziąć pod skrzydła dzieciaki i zafundować im naukę w domu.

Tym bardziej, że my do stracenia mamy wiele- żyjemy tuż obok dziadków, którzy z koronawirusem mogliby sobie nie poradzić.

Więc nie jest to już tylko kwestia mojego wygodnictwa i poczucia wolności, ale sprawa wysokiej wagi- chodzi o zdrowie moich najbliższych, a w tym temacie nie ma żartów.

A Wy?

Jakie macie podejście do obecnej sytuacji?

Czy mieliście już w domu przymusową kwarantannę czy może udaje wam się cały czas wygrywać z wirusem?

Napiszcie o swoich przemyśleniach w tym temacie?

Zdalnym nauczaniu i innych- jeśli takie macie.

Życzę Wam ZDROWIA.

Wszystkiego dobrego.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Aline Ponce

0
Would love your thoughts, please comment.x