Każda historia jest inna

WĘRÓWKA W ŚWIAT

Dawno nie zamieściłam żadnego tekstu na moim blogu.

Z czego to wynikało? Z faktu, że intensywnie zaangażowałam się w pewnie projekt, który bardzo mocno pochłonął większą część mojego życia, którą mogłam przeznaczyć na pracę. Pisanie jest dla mnie pasją jednak czasem potrzebny jest również czas na odpoczynek i spędzenie chwil z rodziną i to są dla mnie priorytety. Od czterech lat niezmiennie piszę więc myślę, że jeśli przez miesiąc zabraknie moich tekstów, to nikt nie umrze z tej przyczyny. Może nawet jedyną osobą, która to zauważyła jestem tylko ja sama (ha ha ha).

Dziś zainspirował mnie mój młodszy syn.

To, jak pięknie wyglądał, gdy z czułością bawił się z psem. Ile uczucia, radości, miłości i szczęścia zamknął w chwili, gdy głaszcząc zwierzaka mógł choć na moment pokazać mu jak bardzo jest oddany temu zwierzęciu. Nie mogłam się wprost napatrzeć na urok tego obrazu.

Pomyślałam sobie wtedy- ciekawe kim będzie ten mój syn, gdy już opuści ciepły dom, który teraz z takim wysiłkiem tworzę dla niego i jego starszego brata.  Jakim człowiekiem się stanie?

Mark Twain powiedział: “Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego, czego nie zrobiłeś niż tego, co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj, śnij, odkrywaj.”

Mój młodszy syn jest jeszcze za mały by owiązać liny. Ale starszy już za rok będzie mógł spróbować to zrobić i rozpocząć swoją wędrówkę w świat. Szczerze mówiąc nie miałabym nic przeciwko temu. Uważam, że człowiek (każdy) powinien jak najwięcej podróżować. Sama bardzo dużo zwiedzałam świat i wiem, że Ryszard Kapuściński nie mylił się mówiąc: “Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.” Dla mnie świat był tak interesujący, tak pociągający, tak wspaniały, że pragnęłam go poznać całą sobą. Nie bez kozery znam trzy języki obce – bardzo chciałam się dogadać wszędzie tam, gdzie postawiłam swoją nogę. No i się dogadałam- definitywnie i aż za dobrze. Z podróży do Hiszpanii przywiozłam sobie najpiękniejszy prezent, jaki tylko można sobie sprawić – nowe życie – syna – Janka. Moją dumę, miłość i radość, która codziennie przypomina mi o tym, że uczucie, którym obdarzamy nasze dziecko wraz z jego pojawieniem się na świecie roście razem z nim – staje się wprost proporcjonalne do jego wieku- im starszy syn czy córka tym więź mocniejsza i to jest prawdziwy dar- to jest prawdziwa tajemnica życia- tajemnica miłości. Zatem tak- wróciłam z wojaży z podarunkiem- maleńką istotą w moim łonie. Od początku wiedziałam, że samodzielnie je wychowam i …. To była najlepsza decyzja w moim życiu. Dlaczego? Ponieważ: “Podstawą szczęścia jest wolność, a podstawą wolności jest odwaga.” – Tukidydes- a ja tę odwagę w sobie na tamten moment życia miałam i to ogromną. Nie przeszkadzało mi nic!!! Nie bałam się niczego. Z taką postawą przenosiłam góry, bo wiedziałam, że potrafię je przenosić i nic ani nikt mi tego nie zabroni ani nie udaremni mi życia życiem takim, jakim pragnęłam żyć.

„Podążaj za swoimi marzeniami. One znają drogę.” – Kobi Yamada Jestem przekonana, że mój młodszy syn tak właśnie zrobi. Ja osobiście będę go do takiej postawy bardzo zachęcać. Wiem jakie ma marzenia. Wiem jakie ma zainteresowania. Kiedy sobie rozmawiamy tłumaczę mu, że nie ważne jest dla mnie to, jakie będzie miał oceny. Istotne jest, by miał swoją pasję. By coś go tak naprawdę interesowało, by choć z jednej dziedziny był bardzo dobry. Ja zrobię wszystko, by mógł się w tej dziedzinie rozwijać i specjalizować. Natomiast cała reszta to tylko tło. Dlaczego tak są sądzę? Skąd takie podejście? A no może dlatego, że sama ukończyłam cztery kierunki studiów i masę różnych szkoleń i nie widzę w tym jakiegoś wielkiego wpływu na mój dobrobyt. Natomiast jestem absolutnie pewna, że jeśli moi synowi znajdą sobie jedną dziedzinę i będą w niej mistrzami to ich przyszłość jawić się będzie w pięknych kolorach. Dodatkowo jestem ogromnym przeciwnikiem nakładania na dzieci masy zajęć dodatkowych (przeważnie płynących z niespełnionych ambicji rodziców). Dzieci są dziećmi. Powinny mieć czas na odpoczynek i zabawę, a gnając od lekcji gry na gitarze, po tenisa, do karate itd. Nie będą miały okazji pobawić się lub po prostu ponudzić a to też jest potrzebne.

Zgłaszają się do mnie rodzice i dzieci, które właśnie zapędziły się w taki kozi róg. Konsekwencje tego są dość poważne.

Rob Hill powiedział: „Moim celem jest stworzenie życia, od którego nie będę potrzebował wakacji.”

Czyż to nie ma sensu? Czy nie chcielibyście prowadzić takiego życia? Pełnego równowagi? Życia nie od weekendu do weekendu a takiego, którego każdy dzień byłby pełen chwil wartych wdzięczności? Życia wartościowego i sensownego? Życia wartego przeżycia a nie tylko mordęgi zaczynającej się rano i koszmaru kończącego się wieczorem. Najlepiej z ostro zakrapianymi imprezami w weekend, żeby zapomnieć o tej katastrofie.

“Aby marzenie mogło się spełnić, najpierw musisz zacząć marzyć.” – Brian Tracy. Czy zacząłeś już marzyć o takim życiu? Czy mieści Ci się w ogóle w głowie, że możesz wieść życie, w którym nie potrzebujesz czekać od piątku do piątku na to, by w końcu złapać oddech? Czy dochodzi do Twojej świadomości fakt, że możesz procować i odpoczywać tego samego dnia? To wszystko zależy od Ciebie. Ale jak? – zapytasz. Wymaga to wysiłku- OGROMNEGO. Jak wszystko. Jednak kiedy przestawisz swoje myślenie, swoje postępowanie, wdrożysz dobre nawyki, to wierz mi WSZYSTKO jest możliwe.

Czy ja wstaję o 05:00?

Tak

Czy uprawiam rano jogę?

Tak

Czy afirmuję?

Tak

Da się?

No da!!!

Ja wywędrowałam w świat. Wywędrowałam mając 23 lata i wróciłam z niespodzianką. Od ponad pół roku znów wędruję i jest mi z tym bardzo dobrze. Poszerzam swoją strefę komfortu, poznaję nowe, doświadczam tego, że „Kiedy wiesz czego chcesz i chcesz tego naprawdę mocno, znajdziesz sposób, aby to dostać.” (Jim Rohn). Staram się ze wszystkich sił. Jednak z drugiej strony mam też czas na wypoczynek, dzieci i zabawę. Jestem w bardzo ważnym dla mnie momencie i jestem tego ABSOLUTNIE świadoma. Dodatkowo szykuję „lotnisko- startowisko” dla moich synów- niech z tego miejsca rozpoczną swój „wielki lot” – wędrówkę w świat. Bo po to ich urodziłam – nie dla siebie, lecz dla świata. Tak samo jak moja mama wydała mnie na świat, bym czyniła dobro i zmieniała życia innych ludzi na lepsze. Taka jest też nasza misja (moja i moich dzieci) pomagać (albo przynajmniej nie przeszkadzać, jeśli pomóc się nie da).

Z taką myślą Was zostawiam. Z nadzieją na to, że nie tylko ja i moi synowie jesteśmy tutaj, by odbywać swoją wielką wędrówkę po świecie ku temu, by czynić dobro.

Może Wy również macie podobną misję.

Dajcie znać w komentarzach. Jaki jest sens i cel waszego istnienia?

Co chcecie przekazać swoim dzieciom?

Dobrej niedzieli. Z sercem otwartym na podróż do nieznanych miejsc.

Julia Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Paulina Grzybowska- Kaczmarek

SIŁA W NAS

SIŁA W NAS

Każda historia jest innaSIŁA W NAS Całkiem niedawno założyłam swoją własną działalność. Jestem więc dumną właścicielką firmy. Jak to jest być szefową dla samej siebie? Jak na razie zaje…ście. I niech tak już zostanie. Nawiązując do wątku zakładania firmy chcę Ci...

czytaj dalej
OBOJĘTNE, CO MÓWIĄ

OBOJĘTNE, CO MÓWIĄ

Każda historia jest innaOBOJĘTNIE CO MÓWIĄ Usłyszałam ostatnio od przyjaciółki stwierdzenie, które ubawiło mnie do łez:” Obojętne, co o Tobie mówią, byleby tylko nazwiska nie przekręcali.”No właśnie czy mówią dobrze czy źle grunt, że mówią.To, że jesteśmy na czyiś...

czytaj dalej
DO MILIONA RAZY SZTUKA

DO MILIONA RAZY SZTUKA

Każda historia jest innaDO MILIONA RAZY SZTUKA Podobno trzecie podejście lub próba jest najbardziej prawdopodobne do osiągnięcia sukcesu. Dowodem na to może być powiedzenie „Do trzech razy sztuka.” Wyrażenie to sugeruje, że pierwsze dwie próby mogą być nieudane lub...

czytaj dalej
0
Would love your thoughts, please comment.x