Dzisiaj kieruję swój tekst do partnerów osób chorych. Nie będę pisać o bliskich chorych tylko i wyłącznie na ChAD (Chorobę Afektywną Dwubiegunową), ale również Do wszystkich tych, którzy trwają przy swoich partnerach trawionych ciężkimi schorzeniami takimi, jak np. rak.

Skąd ten temat?

Zainspirowała mnie dwie książki- jedną przeczytałam już dawno temu- „Kochając osobę z zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi. Poradnik dla bliskich”. Julie A. Fast, John D. Preston i „Śmiertelni nieśmiertelni.” Kena Wilbera, o której pisałam ostatnio i którą nadal czytam.

Pierwsza wymieniona przeze mnie pozycja odnosi się do osób chorych na dwubiegunówkę i ich bliskich. Jak sama nazwa wskazuje to poradnik, w którym na początku znajdziecie ćwiczenia, które można wykonać razem. Natomiast druga część publikacji traktuje o tym, jak powinien zachować się partner lub partnerka w stosunku do zdiagnozowanego tak, aby również zadbać o siebie samego.

I to podejście moim zdaniem jest niezmiernie istotne.

Według mnie należy pamiętać o tym, że mimo, iż sytuacja, w której znajdują się i chory i jego bliski jest bardzo poważna, to nie można na piedestale stawiać tylko osoby chorej.

Należy tak samo zadbać o tego, kto opiekuje się swoim partnerem, partnerką, przyjacielem, przyjaciółką żyjącymi na ciągłej huśtawce pomiędzy depresją a manią.

Książka zwraca uwagę na różne aspekty życia: na zadbanie o to, by jasno wyrażać swoje emocje i prowadzenie szczerej rozmowy. Podkreśla również wagę tego, że konieczne jest wzięcie odpowiedzialności za osobę zdiagnozowaną i zadanie sobie pytania czy jest się w ogóle zdolnym to zrobić.

Bardzo ważna jest też kwestia sexu. Może być ona zakłócona i przez manię (wzmożona aktywność seksualna partnera) i przez depresją (brak ochoty na igraszki,) albo przez skutki uboczne stosowania leków (brak zainteresowania życiem seksualnym). Ten temat również należy wziąć pod uwagę i dobrze przemyśleć decydując się na trwanie przy osobie z ChAD.

Niekiedy z wypowiedzi ludzi, którzy przeszli przez piekło wraz z zdiagnozowanymi na dwubiegunówkę wynika, że gdyby wiedzieli, jak trudne to doświadczenia, to nigdy nie zdecydowaliby się na taki związek.

Opieka nad chorym na ChAD jest niezwykle trudna – wiem to z relacji mojego męża, siostry i przyjaciół, którzy mimo wszystko, po 12 latach udręki (17 lat od diagnozy z czego ostatnie 5 w remisji) nadal przy mnie są.

Jednak nie każdy jest na tyle silny, aby wytrzymać.

Dlatego właśnie tak ważne jest, aby nie udawać „superopiekuna” i pozwolić sobie na chwile słabości.

Koniecznie zadbać o swoją higienę psychiczną i fizyczną.

Najlepiej razem z partnerem, partnerką udać się na terapię (razem lub osobno w tym samym czasie).

Wyskoczyć z kolegami (koleżankami) na imprezę, mieć swoje hobby- znaleźć odskocznię – w przypadku mojego męża były to treningi brazylijskiego jiu jitsu.

Jednak nie tylko osoby chore na ChAD i ich partnerzy mają ciężko.

W książce Wilbera, które opowiada o wspólnej walce, jaką toczył wraz z żoną ze złośliwym rakiem znalazłam fragment, który niezmiernie mnie poruszył i uważam , że jest on uniwersalny.

Cierpienie było dla nas po prostu nie do zniesienia. Niepokój psychiczny zdawał się nie mieć końca; jakbym wpadł w czarną otchłań bólu, skąd nic nie może się wydostać, nawet oddech. Im większa miłość, ty większe cierpienie. Nasza miłość była ogromna , cierpienie zaś wprost proporcjonalne do niej. Z tego cierpienia powstały urazy, gniew, gorycz, obwinianie się nawzajem. (wypowiedź Kena)

Straszny żal, że tak  się zmienił. Powiedział, że przestał dla mnie robić różne rzeczy, bo czuje się wyczerpany. Wydaje mi się, że po prostu jest na mnie wściekły. Czasami czuję, że mi nie wybaczył, może dlatego, że sama sobie nie wybaczyłam. Ale jestem na niego zła, zła za to, że doprowadził się do takiego stanu, że ton jego głosu- ten ciągły fałsz- za to, że czasami jest taki trudny! Boję się, że mnie zostawi (!), po chwili zaś wydaje mi się, że to ja powinnam go zostawić, wyjechać gdzieś sama. Jakie to proste. I jakie przyjemne.” (wypowiedź Trei).

Te słowa padają po tym , jak po długim leczeniu żony, Ken myśli, że zapadł w depresje, bo ofiarując się cały swojej partnerce, będąc jej opiekunem 24 na 24 zapomniał o sobie, zrezygnował z pisania i wszelkich swoich zainteresowań.

W momencie, gdy żona zaczęła zdrowieć „nie miał już nic”.

W ten sposób piękna miłość zaczęła umierać, a mąż, który na zabój kochał swoją żonę zaczął ją nienawidzić właśnie za to, że przez jej chorobę stracił cząstkę (jeśli nie całego) siebie.

Jak widać trwanie przy osobie dotkniętej jakimkolwiek schorzeniem jest niezwykle trudne. Jednak można przez nie przejść.

Zdarza się (i to dość często), że pozostają rany.

Jednak warto podjąć pracę, aby te rany mogły się zabliźnić.

Często trzeba podjąć trudne decyzje- zostać, odejść?

Ale pamiętajmy, że przyrzekaliśmy- „w zdrowiu i w chorobie”.

Odpowiedzialność, którą bierze się na siebie podczas opieki nad osobą zdiagnozowaną jest gigantyczna, a proces zdrowienia może okazać się długi i bardzo trudny.

Możesz „wyrzucić i zamienić na nowszy model”.

Możesz jeśli jesteś tchórzem i kłamcą.

Masz oczywiście prawo podjąć decyzję najlepszą dla siebie.

Jeśli odpowiednio zadbasz o siebie oraz o fachowe leczenie swojego bliźniego, to powinno udać się Wam razem przejść przez tę burzę.

Dziś życzę Ci oczywiście ZDROWIA dla Ciebie i Twojego bliskiego.

Ale również SIŁY, KONSEKWENCJI I ODWAGI.

Wszystkiego dobrego.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Comfreak

0
Would love your thoughts, please comment.x