Dziś, biorąc pod uwagę kategorie, jakie konsekwentnie publikuję na tym blogu w każdą środę, nadchodzi czas na to, by napisać coś o moich latoroślach. I mogłabym rozpisywać się o tym jak „świadomie” odrabiam lekcje z moim młodszym synem przy okazji medytując i wykorzystując do tego techniki mindfulness, ale po co?
To mój blog i to ja decyduję czy trzymać się narzuconego przez samą siebie schematu, czy nie.
Dzisiaj właśnie podejmuję decyzję o tym, że nie zajmę się tematyką związaną z moimi dziećmi, lecz czymś, co w mojej opinii na ten moment jest bardziej istotne (na ten moment czyli dokładnie na tę chwilę, bo generalnie moje dzieci są dla mnie bardzo ważne, jeśli nawet nie najważniejsze).
Mam świadomość tego, że jestem pod wpływem dość dużych wahań nastroju spowodowanych PMS (zespół napięcia jakiego to już sami sobie dopowiedzcie), bo ryczę jak na zawołanie i może też właśnie w związku z tym faktem moje zainteresowanie tematem, który dzisiaj poruszam.
Nie bez związku zupełnie jest również fakt, iż jak doskonale wiecie pracuję w fundacji zajmującej się aktywizacją niepełnosprawnych i problemy osób, które korzystają z naszej pomocy stały mi się szczególnie bliskie.
Ten wątek właśnie chciałabym rozwinąć.
Na początku chcę się z wami podzielić dwoma historiami zasłyszanymi od dwóch wspaniałych kobiet, które również pracują w tej samej fundacji, co ja.
Pierwsza z nich opowiedziała mi dzisiaj wspomnienie sprzed kilkunastu dobrych lat, kiedy to szła pustym korytarzem, a przed nią w półmroku tanecznym krokiem szedł- pląsał mężczyzna. Co jakiś czas wykonywał wspaniały piruet w powietrzu, zaraz potem delikatnie dłońmi muskał ściany korytarza łapiąc rozeznanie w topografii terenu. Podśpiewywał coś pod nosem i sprawiał wrażenie najszczęśliwszego człowieka pod słońcem.
Jak się okazało później był to mistrz Polski w tańcu dla niewidomych. Uczył on swoich niewidomych kursantów tańczyć stawiając ich na swoich stopach i w ten sposób pokazywał im taneczne kroki. Mnie ta opowieść wzruszyła do łez- teraz też z resztą ryczę.
Jakie to jest piękne, że człowiek pozbawiony wzroku może być tak szczęśliwy i tyle wewnętrznego piękna dawać z siebie innym.
Druga historia jest związana również z osobą niewidomą. Wspomniała mi o niej jedna z Asystentek Osób Niepełnosprawnych z naszej fundacji.
Dziewczyna, o której mowa oprócz tego, ze była niewidoma była również niema. Potrafiła jednak przepięknie malować. Jej obrazy były tak wspaniałe, że pewnego dnia, gdy ujrzała je absolwentka studiów ASP nie mogła pohamować się od łez. Technika, estetyka, pociągnięcia pędzla były bowiem o wiele lepsze niż te, które mogła w swoich pracach pokazać wspomniana absolwentka studiów wyższego stopnia.
We mnie rodzi się pytanie: skąd osoba niesłysząca i w dodatku niema potrafiła namalować idealny krajobraz i inne obrazy, które były rzeczywistymi odwzorowanymi świata? Nigdy przecież go nie widziała.
Ale ona nawet w żaden sposób nie mogła odpowiedzieć na to pytanie, bo przecież oprócz tego, żeby była niewidoma to jeszcze niema!!!
Moi Drodzy, dla mnie powyższe dwie opowieści są przykładem na to, że świat ludzi niepełnosprawnych jest często światem (niestety) o wiele bardziej wartościowym, radosnym i piękniejszym niż ten, który tworzą i zamieszkują osoby „zdrowe”.
Bo niestety mamy do czynienia z dwoma światami!!!
Czasem zdarza się, że niepełnosprawnym „uda się” przekroczyć tę „magiczną barierę” i dostać do świata ludzi zdrowych i wykonywać te same czynności i być tak samo traktowanymi co „zdrowi”.
Wierzcie mi, że ich wysiłki ku temu , by „żyć normalnie” są ogromne. Podczas gdy „normalni” swoje talenty najzwyczajniej rzucają w błoto.
Nie będę tu dawać przykładów, bo szkoda mi czasu i znaków w tekście. Sami najlepiej wiecie jak wykorzystujecie swój czas i swoje zdolności. Czy udało wam się ostatnio zrobić coś z czego byli byście sami dumni i zadowoleni (Jeśli tak , to koniecznie napiszcie o tym w komentarzu. Bardzo chętnie podzielę wasze szczęście i poczucie zadowolenia z samych siebie.).
Nie marnuję czasu i znaków w tekście, bo chcę napisać o jeszcze jednak ważnej kwestii również związanej z osobami niepełnosprawnymi.
Mamy kwarantannę!!!
Wszyscy narzekają, że trudny, niecodzienny czas.
Fryzjer zamknięty, kosmetyczki nie uraczysz.
Niektórzy są zadowoleni (pozdrawiam) inni węszą spisek dziejowy.
Jedno jest pewne- wszyscy już mamy dosyć tej IZOLACJI.
No właśnie Moi Drodzy, a czy pomyśleliście o osobach, które na co dzień żyją w takiej izolacji?
O ludziach, dla których „kwarantanna” trwała już o wiele, wiele wcześniej i wcale nie skończy się wtedy, gdy światowy kryzys minie?
Schorowani emeryci, dzieci głęboko niepełnosprawne, opiekunowie osób chorych….oni wszyscy nie mogą opuszczać domów.
To dobry moment, by zastanowić się nad tym, jak żyje się tym grupom społecznym w czasie „dobrobytu”. Warto otworzyć oczy i spróbować zrozumieć. Niestety teraz pojmujemy to na własnej skórze, ale może taka terapia szokowa jest konieczna, żebyśmy mogli się przekonać jak ciężko jest tym osobom.
Co możemy zrobić?
Zadbajmy o osoby starsze i chore z okolicy. Zatroszczmy się o zrobienie im zakupów, bądźmy „przy nich”. Niech czują naszą obecność bardziej niż głos codziennie wydobywający się z telewizora.
Jak widzicie nie było dzisiaj o moich dzieciach.
Świat ludzi niewidomych jest dla mnie niesamowicie interesujący. Wynika to może z faktu, iż miałam okazję opiekować się osobami niewidomymi i wiem jacy wspaniali to ludzie- wrażliwi, zabawni i pomysłowi. Dodatkowo uważam, że życie bez jednego ze zmysłów jest na swój sposób niesamowite- bardzo mnie to frapuje.
A czas kwarantanny….
No cóż nie użalajmy się tylko nad swoim losem.
Czas rozejrzeć się dookoła i zauważyć problemy, które były, są i będą – ludzi uwięzionych w domach było , jest i będzie wielu i to nie z powodu kwarantanny lecz z powodu ograniczeń stawianych przez architektonikę, brak pomocy ze strony Pomocy Społecznej czy po prostu osób bliskich w rodzinie, które mogłyby odciążyć w opiece nad chorym bliskim.
Dzisiaj życzę wam UWAŻNOŚCI.
Na to, co maci w sobie i to, co daje wam świat- zróbcie z tego najlepszy pożytek , jaki się da. A potem pochwalcie się tym w komentarzu.
Dobrego dnia.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Steve Buissinne
Ojej, jak pieknie sie komponuje t’en tekst w moje aktualne przemyslenia. Niestety nie rozwine, bo wracam do pracy, ale pogadamy o tym dzis wieczorem, jesli Nadal aktualne. Buziam w tak zwanym miedzyczasie.
Czyli znowu Kocie myślimy podobnie. Przepraszam, że nie odpisałam wczoraj, ale miałam BARDZO ważną rozmowę chyba nawet wiesz z kim ha ha ha. Dziękuję Ci bardzo. Było mi niezmiernie miło na chwilę zabawić u Ciebie. A bien tot.