Tak się składa, że od dłuższego czasu przebywam w domu- nie znaczy to jednak, że nie mam żadnych zajęć- poczynając od obowiązków związanych z dziećmi i domem, idąc przez te dotyczące wszelkich formalności, które należy dopełnić, kończąc zaś na prowadzeniu tego bloga, który w moim mniemaniu także jest moim zajęciem – obowiązkiem, który sama na siebie nałożyłam.
Nie mniej jednak nie zmienia to faktu, iż nie jestem obecnie aktywna zawodowo- jak to się ładnie nazywa. Ale wkładam cały swój zapal i mnóstwo energii, żeby tę sytuację zmienić.
Nie wiem jaka jest wasza sytuacja życiowa- czy popierdalacie na trzy etaty i jak zjebane wracacie do domu, to czeka was tam jeszcze gotowanie, sprzątanie itd.
A może zajmujecie się dziećmi i domem.
A może …..no nie wiem.
W każdym razie ja uważam, iż fakt, że nie dostaję co miesiąc wypłaty wcale nie jest równoznaczny temu, że na nią nie zasługuję. Przecież gdybym sprzątała, robiła zakupy, opiekowała się dziećmi i gotowała w obcym domu, to ktoś by mi za to płacił- i to niemało.
Ale pech chce, że robię to u siebie- niewdzięczna, niedoceniona fucha.
Przełknęłabym to jeszcze, poprawiła koronę, która mi się czasem zsuwa z mojej pięknej głowy, gdy szoruję podłogę (na szczęście to się często nie zdarza ha ha ah) gdyby nie to zdanie, ta okrutna fraza, której szczerze nienawidzę:
„JAK JESTEŚ W DOMU, TO…….”
– IDŹ DO URZĘDU I TO ZAŁATW
– NAUCZ SYNA CZYTAĆ I PISAĆ I PRZY OKAZJI LICZYĆ (NAJLEPIEJ DO STU I TO WSTECZ)
– POSPRZĄTAJ TAM, GDZIE JA NIE MAM CZASU (PO PROSTU MI SIĘ NIE CHCE)
– ZRÓB MEGA WIELKIE ZAKUPY NA ŚWIĘTA, BO JA NIE MAM CZASU (ZNOWU MI SIĘ NIE CHCE)
ITP., ITD.
No kurwa, cholera jasna mnie strzela.
Nie chodzi o sam fakt zrobienia tych rzeczy, bo ja rozumiem, że faktycznie mogę mieć „nieco” więcej czasu od mojego męża, ale ja też na serio nieźle popierdalam i nie wkurza mnie to, że ja mam coś zrobić, tylko to cholerne zdanie.
Nie było by o wiele milej i przyjemniej powiedzieć:
„Kochanie czy mogłabyś jutro załatwić w Urzędzie tę sprawę” albo „Czy możesz posprzątać „coś”, bo ja nie dam rady tego zrobić”, albo wysilić się trochę i połechtać moje ego mówiąc „Jesteś takim wspaniały pedagogiem pomóż synowi w nauce.” Czy tak wile trzeba?
No powiedzcie dziewczyny, która z wasz słyszy to nieszczęsne zdanie i nie dostaje gęsiej skórki na plecach?
A najgorsze jest to, że nasze dzieci obserwują wszystko to, co się dzieje w domu i sposób w jaki zwracamy się do siebie co w linii prostej prowadzi do tego, że mój starszy syn też powoli zaczyna mnie traktować w taki sposób, jakbym poza sprzątaniem i gotowaniem nie miała innego sensu w życiu.
A ja mam !!!!!
I to wielki.
A gdy wykonuję tysiące zadań, no bo siedzę w domu, to mogę, zaczyna mi brakować czasu na to, co dla mnie niestety jest bardziej istotne niż kupno płynu do podłogi.
Ale liczę na to, że wszystko da się dogadać i w odpowiedni sposób wyedukować mojego małżonka.
Skoro udało mi się go nauczyć, że nie ma do mnie mówić: „A nie chce Ci się zrobić mi kolacji” tylko „Czy mogłabyś mi zrobić kolację.” To może swoje „Jak jesteś w domu , to…. „ też uda mu się jakoś przeformułować.
Chociaż tak na zdrowy rozum kolacja leżała w jego interesie, a „jak jesteś w domu….” Już nie tak bardzo.
Czasem jestem już bliska od spakowania mojej malutkiej walizeczki i powiedzenia „SAYONARA”.
A jak jest u was dziewczyny?
Często słyszycie to zdanie?
Jak na nie reagujecie?
A może sprawiedliwie dzielicie się obowiązkami?
Piszcie w komentarzach. Jestem ciekawa jak to wygląda szczególnie przed świętami.
Udanego piątku.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Emilia Staszków
Makijaż: Anna Szlązak Studio Wizażu i Pielęgnacji
Nie slysze. Fakt, ze w domu bywam, choc ostatnio pracuje zdanie dzieki strajkom w komunikacji… Ale nigdy nie slyszalam. Trafilam na okaz, ktory wstaje pierwszy i robi mi sniadanie. Robi Sam zakupy, sprzata i gotuje. I wiele osob robi mi z tego powodu focha. Bo jak tak mozna, ze facet… No widocznie mozna. Ale fakt, ze mimo tego, ze zawsze sie udzielal, kiedy zalozylam wlasna dzialalnosc oprocz pracy na calym etacie i powrotu n’a studia, zrobilam straszna awanture na temat obowiazkow domowych i dzis wszystko chodzi jak w zegarku. Czasem chyba trzeba sie po prostu postawic…
Tak….to prawda – zdecydowanie trzeba ustalić obowiązki. Tylko jednak mimo wyszystko Kocie w Twoim przypadku jest trochę inaczej…Ja kiedy pracowałam też mogłam liczyć na kanapki do pracy- teraz już niestety nie- bo po co mi kanapki jak ja nie mam pracy? (W sensie na etacie). Fajnie, że się dogadaliście i dzielicie się obowiązakmi. Dziękuję Ci bardzo za komentarz i pozdrawiam.
No właśnie i tu powiem kura przez w!?Tak to jest , żaden dziad nie docenia roboty domowej kobiet bo przecież to nic tam wielkiego za to jak oni coś zrobią o panie doceniaj , zachwycaj , chwal pod niebiosa ??A w sumie to kobiety idą do pracy , wracają do domu i robią na drugim domowym etacie ! Ale to już za freee hihi i broń cię panie Boże żebyś marudziła noooo, wytrwałości nam życzę ??i masę cierpliwości jak w tym makowcu , który na pewno musisz zrobić ?
Ja makowca nie pieke ha ha ha Cały majdan przygotowuje moja teściowa jak co roku. Ja tylko serniczek i dwie sałateczki- po co ma się jedzenie marnować skoro ona i tak przygotuje tego na morgi. Szczerze mówiąc to chyba na prawde w tym roku zbojkotuję te święta i zrobię sobie ścisły post i generalnie więcej mnie nie będzie niż będę. Na prawdę czuję OGROMNY opór przed tegorocznym Bozym Narodzeniem. A wracając do prac domowych- zakładam słuchawki na uszy i popier….. no bo co pozostaje? Dobrego wieczoru Aguś.
Zgodzę się z tym że faktycznie rola kobiet w domu często bywa niedoceniona.. Coraz częściej słyszy się o tym że mężczyźni jednak przejmują cześć obowiązków domowych i fajnie że potrafią i chcą pomagać partnerce… No kwestia przekazu ??? masz rację że wystarczy inna forma i już lepiej się to przyjmuje ???Ja za to reprezentuje jeszcze inny przypadek ? ? ? nikt mi nic nie każe i nikt mi nie pomaga ??? sama pracuje na dom i dzieci.. Sama ogarniam obowiązki domowe i urzędowe.. I sama ogarniam trójkę nastolatków z ich przeróżnymi nastrojami dylamatami ale też radosciami i sukcesami.. Tak bardzo zawsze czułam się sama z wszystkim nawet będąc w związku ze nawet nie widzę w tym nic dziwnego.. Przywyklam jakby tak musiało być heh chociaż przyznam że czasem kuedy widzę właśnie takie fajne zgrane współpracujące ze sobą pary zaczyna odzywać się we mnie tęsknota do tego żeby mieć wsparcie w codzienności i trochę troski kogoś komu zależy na tym samym w życiu co mnie.. Szybko jednak te myśli gubię patrząc na moje dzieci które są wsparciem dla mnie w wielu kwestiach ale przede wszystkim największą motywacja ❤️❤️❤️
PS. Choinkę z Bartkiem przytaszczylismy hihi kawał drzewa ???
Moniko, Ty sobie radzisz niesamowicie wspaniale!!!! Z całego serca podziwiam Cię za to. Przy Tobie moje narzekania są troche nie na miejscu. Super, ze drzewko już macie. Czuję się zatem zaproszona na…obojętnie co tam masz, a jak nie masz to ja przyniosę ha ha ha. Wszystkiego dobrego Kochana i dziękuję (za komentarz i nie tylko).