Zdecydowanie uważam, że wszystko, co robimy w życiu jest kwestią decyzji.

A ona wynika ze świadomości samego siebie.

Skąd ta konstatacja?

W moje ręce (całkiem nieprzypadkowo) wpadła ostatnio znów bardzo ciekawa lektura.

„Śpij, jedz i ruszaj się zgodnie ze swoim rytmem dobowym” autorstwa Satchin Pandy to publikacja jak sama nazwa wskazuje o rytmie dobowym.

Ameryki nie odkryłam czytając tę książkę. Raczej potwierdziłam swoją opinię na temat tego, że odpowiednia ilość snu jest fundamentalna ku temu, aby nasz organizm mógł dobrze funkcjonować (7/8 godzin dziennie), tak samo jak woda, dieta i ruch. Jednak ta publikacja wprowadziła ogromny przełom do mojego życia.

Dlaczego?

Proszę o cierpliwość.

Przejdę do tego troszkę później.

Najpierw chciałabym Wam nieco opowiedzieć o moim życiu.

Kilka lat wstecz paliłam paczkę papierosów dziennie. Do całkiem niedawna zaczynałam swój dzień od kubka kawy i kontynuowałam wypijając ich średnio około ośmiu, dziesięciu na dobę. Jeśli w polu mojego zasięgu pojawiał się ekspres do kawy, to „hulaj dusza piekła nie ma” – obsługiwałam go non stop.

Wydarzyły się jednak pewne rzeczy, które sprawiły, że krok po kroku zaczęłam zmieniać swoje przyzwyczajenia.

Oprócz tego, że rzuciłam pewne nałogi zaczęłam również „poszukiwać swojej drogi” czytając przeróżne książki.

Były wśród nich między innymi: „Odkryj swój żywioł” Kena Robinsona czy „Cele” Braiana Treacy i różne inne tego typu. Jednak dopiero, gdy zainspirowana jednym słowem bardzo ważnej dla mnie osoby i przyciągnięta magiczną siłą „Ikigai. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia.” Hectora Garcii i Francesa Mirallesa (mojej biblii) odnalazłam prawdziwy sens.

Palenie rzuciłam wcześniej.

Jak?

Przez terapię szokową.

Oczywiście, że wcześniej próbowałam i to nie jeden raz. Były gumy, Desmoksan, książki- nie pamiętam jakie więc chyba zbyt dobre nie były, aż w końcu…. W jednym tygodniu trafiłam na dwa pogrzeby bliskich mi osób. Wtedy podjęłam decyzję, że chyba nadszedł czas zadbać o swoje zdrowie. Momentalnie z dnia na dzień przestałam palić. Byłabym hipokrytką, gdybym napisała, że nie palę w ogóle i nie jestem uzależniona od nikotyny. Nie, to nieprawda. Od czasu do czasu „puszczam dymka” z przyjaciółką, ale czuję wtedy jak mi łapy śmierdzą i tak naprawdę robię to tylko ponieważ lubię ten moment rytuału, gdy razem siadamy i spalimy tę fajkę raz na miesiąc.

Co mam na myśli mówiąc, że jestem uzależniona od nikotyny a przecież nie palę?

No normalnie- żuję na morgi gumy antynikotynowe, ale przynajmniej nie pompuję w siebie substancji smolistych- taki ja znalazłam sposób na rzucenie fajek.

Ktoś może stwierdzić, że wpadłam z nałogu w nałóg zamieniając po prostu papierosy na gumy, ale mi taka opcja pasuje- nie muszę ciągle wychodzić na dwór, nie śmierdzę, no i gumy są tańsze od papierosów. Jedyny minus……ciągle mlaszczę ha ha ha (pozdrowienia dla Beaty).

No dobra a co z kawą?

Jak to się stało, że teraz piję tylko i wyłącznie INKĘ?

To również była kwestia podjęcia decyzji. I znów tak samo jak w przypadku papierosów w jednej chwili przerzuciłam się z tablicy Mendelejewa, która mieści się w kawie rozpuszczalnej na cykorię, z której jest zrobiona INKA.

Wystarczyło jedno zdanie pewnej dietetyczki, którą darzę szacunkiem i zaufaniem.

No znaczący też jest fakt, że od dłuższego czasu piję mieszanki herbat (zielonej, białej, czerwonej, czarnej i żółtej), które fenomenalnie pomogły mi na problemy związane z trawieniem – jakie to się sami domyślcie.

Ale dziś chciałabym podkreślić wagę tego, co się dzieje od kilku w mojej egzystencji ponieważ jest to bardzo istotny dla mnie etap.

Mianowicie od bardzo długiego czasu (i to będzie bardzo osobiste wyznanie) – zmagam się z syndromem nocnego podjadania. Nie wiesz co to jest? To proste- budzę się w nocy i jem!!! Strasznie to niefajne nie mówiąc już o tym, że niezdrowe.

Choć ostatnio dowiedziałam się od mojego psychiatry, że to nie musi być syndrom nocnego podjadania, a efekt uboczny leków, które stosuję- zwiększona ilość wytwarzającego się kortyzolu w nocy.

Z dumą mogę jednak się pochwalić,  że dzięki książce „Śpij, jedz i ruszaj się….” od kilku tygodni przestałam uprawiać moje nocne praktyki.

Jeśli nie masz takiego problemu nie jesteś w stanie zrozumieć jak potwornie ciężko jest zwalczyć ten nałóg!!!

Wiem (z rozmów z wieloma kobietami), że cierpią na podobną przypadłość (może nie zdają sobie sprawy, że jest to normalna jednostka chorobowa, którą się leczy – dotyczy nie tylko budzenia się ale także podjadania wieczorami).

Wszystkim tym, którzy są zainteresowani tym, jak skończyć z nawykiem spożywania przekąsek przed spaniem lub w trakcie nocy polecam wyżej wymienioną publikację.

A jeśli komuś nie chce się czytać, to niech skontaktuje się ze mną. Przełożę mu „z polskiego na polski” jaka jest metoda poradzenia sobie ze wstydliwym nałogiem.

Jak widzicie jeśli się chce, to można.

Wszystko zależy od tego, żeby wiedzieć co się chce i dlaczego.

Samoświadomość jest kluczowa, a pewne wydarzenia na naszej drodze, książki i osoby mogą pomóc sprecyzować to, w którą stronę chcemy pójść.

Jednak pamiętajcie, że inni nie zrobią nic za Was.

Wysiłek, który trzeba uczynić jest ogromny!!!!

Ale WARTO.

Trzymajcie kciuki za to, aby mój post przekształcił się nie tylko w tygodnie, ale też miesiące, lata….……całe życie.

Ja również będę trzymać za Was kciuki, byście wiedzieli jakie decyzje chcecie podjąć.

Wszystkiego dobrego.

Wspaniałego, decyzyjnego dnia.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: PublicDomainPictures

4
0
Would love your thoughts, please comment.x