Kąpiel w soli epsom?
Czterdzieści minut w wannie tylko dla mnie!
Pomijając mały fakt, że już po dwudziestu pięciu minutach mój wspaniały mąż dobijał się do wrót łaźni, bo… no właśnie co? Bo chyba nie mógł przeżyć, że to nie on tapla się w przyjemnie ciepłej wodzie.
Co to jest sól epsom i dlaczego się w niej moczę czterdzieści minut co drugi dzień? Żeby zapomnieć o kwarantannie?
Też….ale nie tylko.
Sól epsom to lecznicza sól do kąpieli, która oczyszcza organizm z toksyn. Jest to siarczan magnezu (inaczej właśnie sól epsom lub sól gorzka albo też sól angielska). Poszłam za poradą dietetyczki i stosuję ją po to, by dostarczyć przez skórę mojemu organizmowi niezbędnego magnezu. Kurację powtarza się co drugi dzień. Ja wczoraj miałam PREMIERĘ. Jakie będą skutki kolejnych kuracji, tego się dowiem w najbliższym czasie.
Czterdzieści minut w wannie to niemało. A nawet całkiem sporo.
I tu przejdę do meritum sprawy (ile bowiem można ciągnąć wstęp ha ha ha).
Taplając się w wannie coś musiałam przecież robić (bo bym chyba oszalała) więc chwyciłam po gazety (Wysokie Obcasy dodatek „Praca”). Na całe moje szczęście przed ogłoszeniem kwarantanny, dzięki mojemu szóstemu zmysłowi, zaopatrzyłam się w stertę czasopism i teraz na serio mam co czytać! No i w tej gazecie właśnie, wśród wielu niezmiernie interesujących artykułów, natknęłam się na jakże genialny choć bardzo krótki felieton dotyczący wewnętrznego krytyka, którego mamy w sobie.
Coś Ci się udało, coś osiągnęłaś, zdobyłaś, odniosłaś/odniosłeś sukces? To wszystko zbieg okoliczności. Fart, szczęście, przypadek!!!! Nie ważne jak jesteś dobra/dobry i ile osiągnęłaś/ osiągnąłeś, bo przecież w środku czujesz, że ciągle może być lepiej.
Dla mnie takie podejście jest bardzo prawdziwe.
Osobiście wszystkie swoje dokonania, zalety, pozytywne doświadczenia uważam za naturalne i dziwi mnie ogromnie, gdy ktoś podziwia fakt, że mam ukończone cztery kierunki studiów i znam trzy języki obce. No przecież każdy tak ma!!!
Ale tu nie chodzi ani tylko o mnie, ani tylko o Ciebie, ale przede wszystkim o nasze dzieci i ich osiągnięcie i porażki, jakich doświadczają.
W ilu procentach, jako rodzic, przypisujesz sobie zasługę za sukces, jaki odnoszą Twoje dzieci? To np.: że zdobywają pierwsze miejsca na olimpiadach sportowych? Albo, że pięknie malują, recytują lub grają na jakimś instrumencie?
Przecież to TY właśnie zadbałaś/zadbałeś o to, by chodziły na treningi, lekcje gry, by nie brakowało im farb, pędzli i podobrazi. A teraz zastanów się dla przeciwwagi ile razy obwiniałaś/obwiniałeś się za porażki Twoich potomków?
Nie umie jeździć na rowerze, dostało złą ocenę z projektu, nie dostało się na wymarzone studia?
Tak, to wszystko Twoja wina!!!!
Otóż nie!
Nie masz siebie za co obwiniać. Możesz natomiast zamiast tego zrobić wiele, by pomóc swojemu dziecku zmienić bieżący stan rzeczy jeśli oczywiście oboje tego pragniecie.
Razem możecie poćwiczyć jazdę na rowerze, popracować wspólnie nad projektem, spróbować przygotować się do egzaminu wstępnego na studia. Lub chociaż wesprzeć moralnie Twoje dziecko w przygotowaniach do tego ważnego wydarzenia.
Natomiast masz całkowicie prawo, a nawet powinność ku temu, by tak samo jak możesz być dumna z siebie i swoich mniejszych i większych osiągnięć, odczuwać satysfakcję z sukcesów swoich dzieci. Ty bowiem stoisz za ich wspaniałymi dokonaniami.
Jaki jest więc morał płynący z tej całej opowieści?
Koniecznie zaopatrz się w sól epsom i czytaj prasę kolorową, a znajdziesz w niej mądrości takie jak ja powyżej ha ha ha ha.
Życzę wam dzisiaj, abyście kochali i doceniali samych siebie i wasze dzieci. Dostrzegali sukcesy swoje i waszych pociech.
Teraz jest czas na to, by poświęcić go najbliższym i samym sobie- na rozmowę, zabawę, samorozwój.
Wykorzystajcie go dobrze, a to zaprocentuje.
Dumna z siebie i ze swoich latorośli pozdrawiam was serdecznie.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: StockSnap
❤️
LOVE
Tak a ??❤️ja ostatnio odkryłam znaczy doszłam do wniosku i mówię mężowi patrząc na naszą kochaną córcię , że i owszem plemnika dał ale to ode mnie czyli nas kobiet zależy reszta , ja dbałam o siebie w ciąży ja jadłam same witaminki ja ją urodziłam ( no prawie , wyciągnęli ją ale to nie moja wina , że nic mnie nie brało niestety ) moja zasługa ogromna co nie ?! I z tego jestem mega dumna chociaż ?
I bardzo dobrze Agnieszka!!! Ja też jestem dumna z tego, że mam dwóch synów. Nie dość, że urodziłyśmy te dzieci, to jeszcze każdego dnia dajemy im miłość, która z dnia na dzień rośnie. Nie wiem czy pod koniec mojego życia moje serce będzie w stanie pomieścić tak wielkie uczucie, bo mam wrażenie, że każdego dnia kocham ich coraz bardziej. A ja miałam tę przyjemność poznać Twoją córcię i bez wątpienia jest ona wspaniałym dzieckiem, a czyja to zasługa? (no wątpię, że tatusia ha ha ha) Gratulacje zatem Agnieszko!!!