Zastanwiałam się czy obchodzą mnie jeszcze cokolwiek te CAŁE ŚWIĘTA.

Pisałam już o tym, że raczej sceptycznie podchodzę do tego tematu.

Jednak…..

Usiadłam w sobotni wieczór z moim młodszym synem i namalowałam puchate, białe, okropnie brzydkie bałwany, zajebiście różowo- pomarańczowe prezenty pod niekształtną choinką i napisałam „Wesołych Świat” więc tak jakby Duch Bożego Narodzenia delikatnie na mnie zaczął spływać i powoli, powolutku rozgaszcza się w moim sercu.

Po czym to poznaję?

No może jeszcze po tym, że ucieszyłam się, gdy moim oczom ukazała się choinka przytargana przez mojego męża do domu tuż po tym, jak na ogrodzie pies ją osiurał. Ucieszyłam się oczywiście z faktu, że w domu będzie pachnieć świerkiem, a nie z tego , że nasz pies znaczy swój teren.

Tak…. Choinka sprawiła mi radość. Może nie ogromną, ale…..poczułam jak ta iskra ciepła tląca się w moim sercu z minuty na minutę robi się coraz większa.

Co stało się potem?

Oj potem to już się zadziałoooooo……

Mąż mnie wysłała po podstawkę do choinki , a ja oczywiście, jak to ja, zakochałam się w tragicznie drogim krasnalu (mów mi Królewna Śnieżka) takim to normalnym- nienormalnym, bo wyjątkowo pięknym, ozdobnym. No ale cena była zawrotna, więc nacieszyłam się widokiem i wyszłam ze sklepu.

Kiedy wróciłam do domu i napomknęłam o mojej najświeższej miłości mój luby odparł, że mogłam go kupić. Dwa razy mi nie trzeba było powtarzać- w jednej sekundzie byłam gotowa, by naginać s powrotem do sklepu po krasnala.

Jednak są rzeczy ważne i ważniejsze. A najważniejszy w niedzielę jest co? Tak, bardzo dobrze: obiad!!!

Więc zjadłam ten obiad, przespałam się jeszcze bo przecież nie mogę pozostawić mojej słoninki bez codziennie jej przeznaczonej pół godzinki i razem z całą rodziną zadecydowaliśmy, ze wspólnie wybierzemy krasnala, bałwana, Dziadka Mroza czy co tam tylko nam się spodoba najbardziej.

No i kochani, gdy już nasz wybór padł na renifera (mów mi Święty Mikołaju) poczułam radość jak pięcioletni dzieciak- no tak się cieszyłam, że będę mogła go postawić pod przybraną bombkami każda z innej bajki i łańcuchem ze światełkami migoczącymi niczym stroboskopy, choinką- po prostu byłam zachwycona.

Ale to jeszcze nie koniec historii.

Najlepsze zostawiam na koniec.

Kiedy już mojej dzieci ubrały choinkę we wszystko, co tylko znalazło się w zasięgu ich rąk i wzroku oraz mój mąż przyozdobił ją dyskotekowymi światełkami (a co tam karnawał warto również uczcić na bogato nie wychodząc z domu), ja wpadłam na pomysł, że aby było jeszcze bardziej realistycznie pod choinką umieszczę prezenty.

Opakowałam więc pudełka po butach, oraz te z butami w środku, a także kilka książek w piękny , świąteczny papier prezentowy, zawiązałam błyszczące wstążki i przykleiłam efektowne gwiazdy.

Nie wyobrażacie sobie nawet jak bardzo byłam szczęśliwa, gdy to wszystko zobaczyłam.

I o to chyba właśnie chodzi.

O to, by święta były NASZE. By namalować koślawego bałwana, by razem z dziećmi spalić pierniki, by krzywo, ale własnoręcznie zapakować prezenty, które potem z dziką radością ktoś odpakuje, żeby pachniało choinką, makowcem i….MIŁOSCIĄ.

Bo nie ważne czy bombki będą do siebie pasowały, czy lampki rażą Cię po oczach, czy krasnal był drogi czy tani, jak barszcz, ani nie liczy się to czy Ci coś wyszło czy totalnie coś skopałaś. Najważniejsze jest to, że przez tę chwilę, ten mały moment Twoje dzieci RAZEM zawieszają ozdoby na choince, RAZEM jedziecie wybrać renifera, bałwana czy tam jakiegokolwiek innego stwora-potwora, który przypomni wam o tym, jak w sklepie RAZEM zdecydowaliście się na ten właśnie wasz WSPÓLNY wybór.

RAZEM.

Kochani, w tym przedświątecznym tygodniu życzę wam, żebyście nie zagubili się między prezentami, choinką i produktami niezbędnymi do przygotowania świątecznych potraw.

Pamiętajcie, że najważniejsze rzeczy dzieją się w naszych sercach wtedy, gdy jesteśmy RAZEM.

Dobrego początku tygodnia i całej jego kontynuacji.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Emilia Staszków

Makijaż.: Anna Szlązak Studio Wizażu i Pielęgnacji

2
0
Would love your thoughts, please comment.x