Dwa lata temu na Gwiazdkę dostałam od męża biuro. Nie biurko- biuro, z toaletką do makijażu ekstra.
Zapytał przy tym, czy zamierzam firmę otworzyć. Oczywiście, że tak. Bo ja na serio zamierzam firmę otworzyć.
Od dziecka kocham pracować przy biurku.
A teraz, kiedy wybudował mi sypialnię, mam tu i biuro, i toaletkę i…..regał. Regał na książki, o którym marzyłam odkąd tylko pamiętam. Zawsze chciałam mieć taki regał na książki od podłogi aż po sam sufit- i mam.
Dziś, kiedy wyciągałam z zakurzonych kartonów książki psychologiczne, słowniki polsko- francuskie (które do niczego się nie przydadzą, bo przecież w Internecie jest translator), autobiografie, książki, które kiedyś czytałam z tak wielką przyjemnością, wzruszyłam się.
Poczułam na sercu ogromne ciepło i jakiś taki spokój i spełnienie. Ja tego regału pragnęłam od kiedy tylko pamiętam. Nie była to myśl przewodnia każdego mojego dnia. Raczej taka refleksja kołacząca gdzieś tam z tyłu głowy. Ale teraz, gdy patrzę na te wszystkie, bardzo ważne i wartościowe dla mnie książki, jestem szczęśliwa.
Z wieloma z nich wiąże się niejedna historia- piękna historia.
Są takie, których nie przeczytałam w całości i inne, które z rąk do rak okrążyły wszystkich moich znajomych, bo zachwycona ich pięknem, przekazywałam je dalej, ale wszystkie podpisane moim imieniem i nazwiskiem, jak bumerang wracały do mnie.
Jest w śród nich wspomniany opasły słownik francusko-polski w dwóch tomach, który kupiłam sobie za pierwsze stypendium na studiach- był kurewsko drogi, DICTIONNAIRE HACHETTE – cudo, które, każdy, kto kocha język francuski musi mieć i LE ROBERT MICRO oraz wiele innych książek związanych z angielskim, hiszpańskim i włoskim, którego bardzo chcę się jeszcze nauczyć.
Jest również na jednej z półek biografia Agnieszki Osieckiej, a znajduje się tutaj, bo teksty piosenek Agnieszki towarzyszyły mi w jednym z najpiękniejszych okresów mojego życia- gdy mieszkałam w Warszawie spacerując Saską Kępą śpiewałam „To był maj, pachniała Saska Kępa” i ona faktycznie pachniała zielonym, szalonym bzem. No i oczywiście „gadu, gadu, gadu nocą, baju, baju, baju w dzień”- tak właśnie wyglądało moje życie. Więc sentyment do Agnieszki mam przeogromny.
Inna historia natomiast wiąże się z książką opowiadającą o innej wspanialej kobiecie- reżyserce dla odmiany- Małgorzacie Szumowskiej. Kiedy byłam w podróży służbowej z moją najfajniejszą z szefowych, jakie do tej pory w życiu miałam, podczas podróży samochodem, dla urozmaicenia nużącej drogi, czytałam fragmenty tej książki, Pani prezes prawie zasnęła za kółkiem. No cóż….. Ktoś ma chęć pożyczyć?
Są także piękne, ilustrowane albumy o twórczości Moneta, Dali czy Michała Anioła pisane oczywiście po francusku. Udało mi się je zdobyć w szalenie promocyjnej cenie w Paryżu. Myślę, że w utargowaniu ceny mogły mi pomóc szalenie długie blond włosy, które wtedy miałam i śnieżnobiały uśmiech. Poszły za śmieszną kwotę, a moje oko cieszą po dziś dzień.
Są też pozycje, których jeszcze nie zdążyłam przeczytać do końca, bo najprawdopodobniej nie byłam jeszcze gotowa na tego typu lekturę. Np.: Ken Wilber i jego „Śmiertelni Nieśmiertelni” – historia pożegnania z umierającą na raka żoną. Przypuszczam, że do tej książki po prostu trzeba dojrzeć. Kto wie? Może nadszedł czas, że uda mi się ją przeczytać do końca.
Patrzę tak na ten regał, na to biurko, na tę toaletkę, na ikonę Matki Boskiej, która wisiała nad łóżeczkiem mojej młodszej siostry, kiedy była jeszcze niemowlakiem i myślę sobie, że to jest idealne miejsce. Idealne miejsce, bo spełniły się moje sny, doskonałe miejsce, by realizować swoje pragnienia.
Bo nie zawsze chodzi o to, by pojechać do Japonii.
Nie wszystkie tęsknoty muszą być wielkie i odległe, a marzenia spektakularne.
Czasem te małe rzeczy cieszą ogromnie, tylko trzeba to sobie uświadomić i tego doświadczyć.
Mało tego, trzeba też nauczyć się rozpoznawać cudze sny. Niekiedy nam mogą się one wydawać przyziemne, ale często są one bardzo istotne. Nie bójmy się też tego, że swoim podarunkiem możemy kogoś urazić. Jeśli nasze intencje są szczere, osoba , którą obdarowujemy będzie zachwycona.
Bo wspaniale jest być szczęśliwym, ale jeszcze lepiej, gdy z naszej przyczyny zachwyt gości w oczach drugiego człowieka, a okazji ku temu jest naprawdę mnóstwo.
Pragnienia, marzenia, tęsknoty- każdy z nas je ma. Nie zmykajmy ich w swoim sercu, w swojej głowie, tylko dla siebie. Mówmy o nich innym. Skąd mają się domyślić, że brakuje nam rzeczy, które w życiu nie przyszły by im do głowy.
Fajnie jest mieć marzenia, cudownie doczekać ich spełnienia.
Ja dzisiaj doczekałam się spełniania mojego małego- wielkiego marzenia.
Życzę wam Kochani, byście żyli marzeniami. By wyznaczały one w waszym życiu kierunek. A rozum nadawał im realny kształt. Pracowitość, nieugiętość i konsekwencja zmieniała je w rzeczywistość.
Wszystkiego wymarzonego wam życzę.
Dnia z Twoich marzeń.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Birgit Böllinger
Dzień dobry ? tak też myślałam jak widziałam twój post wczoraj że doczekalas się regału aczkolwiek nie wyrwalam się z tą myślą bo kto wie czym Julka zaskoczy hihi super że doczekalas się czegoś co tak bardzo Cię cieszy i gratuluję Twojej okazalej kolekcji książek a przedeszwszystkim tej pasji i przyjemności jaka z tego czerpiesz. Miłego dnia ? ? ?
Dzięuję. Tobie również Moniko miłego dnia życzę.
Marze o tym, zeby mie biuro w domu, ze nie masz pojecia ! I nigdy nie bylo mi do tego marzenia blizej. Wlasna dzialalnosc juz zarejstrowalam od ponad roku, dziabne jakis bilans psychologiczny od czasu do czasu w gabinecie kolezanki. W tym roku rozpoczelam trzyletnie studia psychoterapii behawioralno poznawczej i chcialam sobie spokojnie poczeka z rozkreceniem gabinetu, az naucze sie wystarczajaco narzedzi terapeutycznych. Ale w przedsiebiorstwie, w ktorym pracuje n’a pelny état wypale sie do tego czasu do konca… Szukam wiec wiekszego domu, gdzie zmieszcze moj gabinetu, ale rodzina srednio wspiera projet ewentualnej przeprowadzki. Wiec w miedzyczasie robie to, CO umiem najlepiej… Poswiecam sie. Wez mnie walnij w glowe, CO ?!
Twoje zaproszenie do stolicy perfum jest bardzo kuszące, a pespektywa walnięcia Cie w głowe jeszcze bardziej mi się podoba. Nie rezygnuj z tego , co pragniesz. A na wypalenie zawodowe, którego chyba doświadczasz w Polsce normalnie można dostać zwolnienie (i leki jeśli zachodzi taka potrzeba). Nie wiem czy Ty jesteś wypalona, ale z tego co piszesz, to srednio przepadasz za swoja pracą. Założyłas działalnośc kobieto- podjęłas bardzo odważny krok- idź w to!!!! Ja robię wszystko, żeby moje plany rozkręcić. Doskonale zdjaę sobie sprawę, że na wszystko potrzeba czasu, ale wiesz co mnie zastanowiłao? Mam koleżankę- założyła firmę nie mając żadnych klientów- po prostu poszła za swoją pasją, wzięła dofinansowanie i zaryzykowała- dzisiaj odnosi wielki sukces, choc na początku łatwo nie było. To jest chyba klucz do sukcesu – podjąć ryzyko i być konsekwentnym. Co myslisz Kocie? Ps.: biuro zrówb sobie sama.
Dzieki. Problem w tym, ze moja praca jest glownym srodkiem utrzymania rodziny, ktorego ciezar jest glownie na moich barkach. Nie moge wiec sobie tak prostu wszystkiego nagle rzucic w ch. Musze dzialac metoda malych kroczkow…
Działaj zatem Kocie. Ty wiesz najlepiej, co jest dla Cibie dobre. Ja mogę Ci tylko dopingować i dopinguję. A jak będziesz chciała, ze by Cię kopnąc w d….ę to chetnie przyjadę. Trzymam za Ciebie mocno kciuki.