W ostatnim tekście było o partnerach.

A dziś (choć już jest bardzo późno jak na mnie- 18:46 i za chwilę już zasnę) poruszę inny, równie ważny dla chorych na ChAD (Choroba Afektywna Dwubiegunowa) i nie tylko tę chorobę temat.

Mianowicie chodzi o życie zawodowe.

Czy diagnoza równa jest końcowi sukcesów w pracy?

Według mnie oczywiście, że nie.

Jest wiele wspaniałych ludzi- głównie kobiet, które znam- są zdiagnozowane na dwubiegunówkę i mimo tego wspaniale sobie radzą, odnoszą sukcesy za sukcesami.

Od czego więc zależy to, jak sobie radzimy w pracy?

To bardzo proste- moim zdaniem od pracodawcy i oczywiście od nas samych.

Pierwsze podstawowe pytanie, które się rzuca od razu na myśl, to „Mówić czy nie mówić o chorobie?”.

Z mojego doświadczenia wynika, że lepiej od razu wyrzucić karty na stół i jasno przyznać, jaka jest prawda.

Wyjaśnić „z czym to się je”.

Ogólnie wytłumaczyć, że manię charakteryzują stany podwyższonego nastroju, dużo i szybko się mówi i na przykład może się zdarzyć lekkomyślne wydawanie pieniędzy.

Natomiast depresja, to stan przeciwny do manii.

Nie zagłębiając się zbytnio w szczegóły tak, aby nie wystraszyć przyszłego pracodawcy po prostu przedstawić mu schorzenie, o którym może przecież jak do tej pory nie wiedzieć zupełnie nic.

Chociaż mnie osobiście zdarzyło się dwukrotnie, że moje przyszłe, ewentualne szefowe również cierpiały na ChAD i w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej przyznały się do tego.

Ja uważam, że kiedy stawia się sprawy jasno łatwiej jest na przykłąd wziąć kilka dni wolnego, kiedy trzeba „dojść do siebie”.

Moim zdaniem jeśli szef jest mądry, to dostrzeże w nas potencjał, a nie chorobę.

A dla kogo wolisz pracować?

Dla inteligentnego szefa czy ograniczonego tchórza?

To pytanie warto sobie postawić już na samym początku przed poszukiwaniem pracy.

Dobrze jest też samemu sobie zadać to samo pytanie: ”A ja jaki jestem mądry- akceptuję swoją chorobę, nie wstydzę się jej?”. „Czy ograniczony i tchórzliwy- mam kompleks na punkcie tego, że ktoś może mnie oceniać przez pryzmat tego, że mam ChAD lub jakąkolwiek inną chorobę?”

Jak już wspomniałam wcześniej wiele zależy od nas samych, ale dużo również dzieje się po tej drugiej stronie- stronie zawiadującej.

Uważam, że mam dość bogate doświadczenie zawodowe, a wraz z nim mogę „się pochwalić” faktem, iż pracowałam już i dla młodych mężczyzn, którzy dopiero co otwarli swoją firmę, dla wspaniałej kobiety, która była bardzo mądra i świetnie potrafiła nie tylko zarządzać, ale również zrozumieć to, że każdy jest tylko człowiekiem i może mieć swoje słabości, dla Francuzów, Hiszpanów, a także Duńczyka.

Pracowałam też kilka razy w zakładzie pracy chronionej i wierzcie mi, że w przeróżnych firmach obserwowałam to, jaki dane przedsiębiorstwo ma poziom kultury organizacyjnej i jakie podejście do potencjału ludzkiego.

Widziałam bardzo wysoko funkcjonujące firmy oraz takie, które jak najbardziej zasługują na miano „firmy – krzak”.

Czasem zastanawiam się co ja robiłam w takim miejscu, bo do póki w nim tkwiłam, to nie zauważałam problemu.

Jednym najważniejszym wnioskiem, jaki wysnułam z moich doświadczeń jest właśnie to, że swojemu przyszłemu pracodawcy NALEŻY powiedzieć o swojej chorobie. To naprawdę wbrew pozorom UŁATWIA,  a nie utrudnia pracę.

Dziś też mam szefa.

Jednak pracuję zdalnie i to ja organizuję sobie czas i miejsce mojej pracy.

Prezes fundacji, dla której pracuję wyznacza mi oczywiście zadania, ale zdarza się również dość często, że ja sama wychodzę z inicjatywą.

Jestem samodzielna w tym co robię, ale oczywiście rozliczam się ze wszystkich moich działań, a najważniejsze….. WSZYSCY i szef i moi współpracownicy doskonale wiedzą o tym , że mam ChAD (nie tylko dlatego, że prowadzę ten blog, po prostu ich o tym poinformowałam).

Będąc na pierwszym roku moich pierwszych studiów podczas zajęć z psychologii usłyszałam, że „praca uszlachetnia”.

Jak widać to stwierdzenie wywarło na mnie ogromne wrażenie- bo do dziś zakorzeniło się ono i w moim sercu i w mojej głowie.

Nie wyobrażam sobie, żyć bez pracy.

Nie ważne czy jest ona płatna czy charytatywna- praca jest niezmierne potrzebna właśnie dlatego, że uszlachetnia- czyni nas lepszymi ludźmi.

W moim przypadku z pewnością tak jest.

Jestem pewna, że każda osoba chora (już nie ważne na co) tak samo mocno, jak ja docenia wartość pracy.

To, że trzeba wstać rano, zmobilizować się, wyjść (albo i nie) z domu, kontaktować się z innymi ludźmi, mieć cel do spełnienia- to wszystko sprawia, że nasze życie nabiera sensu.

Bajecznie jest jeszcze, gdy lubimy swoją pracę.

Super , mega, cudownie, gdy zarabiamy odpowiednio do włożonego wysiłku.

Jak by jednak nie było, ważne jest, aby miejsce, gdzie spędzamy codziennie czas zarabiając na życie, było dla nas przyjazne i bezpieczne. Dlatego jeszcze raz podkreślam – lepiej uprzedzić pracodawcę o swoim schorzeniu – tak będzie łatwiej i nam i jemu.

Czasu już kończyć , bo jutro trzeba wstać….. do pracy ?.

Życzę Wam, abyście byli usatysfakcjonowani z tego, co robicie i abyście potrafili przyznać się do swoich słabości, chorób lub trudnych sytuacji życiowych.

Wszystkiego dobrego.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Lubos Houska

0
Would love your thoughts, please comment.x