Czerwona, zielona, czarna, biała, żółta……

Z dodatkami lub bez. Każda pita o innej porze dnia potrafi czynić CUDA.

Od jakiegoś czasu chodzi (i głośno tupie) za mną myśl, żeby napisać tekst o ……herbatach.

Dlaczego?

Dlatego, że obok świec zapachowych, zajęła ona bardzo istotne miejsce w moim, jakże barwnym, życiu.

Zacznijmy o tego, że jestem totalnie uzależniona od nikotyny, którą dostarczam swojemu organizmowi w ogromnych dawkach w postaci gum antynikotynowych, oraz od kofeiny. Do tej pory potrafiłam wypić dziennie  tyle kaw, ile tylko razy miałam okazję przechodzić przez kuchnie- czyli, że tak wiele, że nie jestem nawet w stanie policzyć ile dokładnie- piłam ja prawie non stop.

A ponieważ w pewnym momencie przestałam pić wodę w zalecanej ilości – 1,5l dziennie, to nieprzyjemne problemy związane z tym miejscem, do którego król chodzi tylko i wyłącznie piechotą, powróciły.

No niefajnie.

Ponieważ zbliżały się chłodniejsze dni (oraz mój upierdliwy i bardzo zatroskany o mnie lekarz rodzinny kazał mi powtarzać badania na nerki związane właśnie z faktem, że mało piję wody) postanowiłam zaopatrzyć się w dzbanek z zaparzaczem i podgrzewaczem.

To była decyzja trafiona prosto w dziesiątkę.

Moja miłość nie ograniczyła się tylko i wyłącznie na głębokim i szczerym uczuciu, którym obdarowałam dzbanek, ale objęła również wszelkiego rodzaju mieszanki herbat, które w nim zaczęłam przyrządzać.

Oczywiście dzień zaczynam klasycznie, po omacku, od kubka tradycyjnej kawy, ale tuż później zamiast repety zalewam sobie cudownie pachnącą, zieloną herbatkę.

Co w niej jest, tego nie wiem dokładnie, bo za każdym razem kupuję inną mieszankę.

Jedno jest pewne- powinna się nazywać: ”Poranny orgazm” albo „Pożegnanie z sypialnią”, bo wspaniale pobudza, dodaje niesamowitą dawkę energii i sprawia, że Ci się wszystko chce mimo, że jest dopiero świt.

Kiedy nieco później zasiadam do moich obowiązków związanych z pracą przy moim ukochanym biurku, zaparzam sobie cały dzbanek (1l) czarnej herbaty s kolei, która stanowi świetny napój rozgrzewający i utrzymujący mój umysł w stanie ciągłej uwagi. Jeśli wypiję cały litr tego napoju, to „gówniany problem” znika bez śladu.

Po obiedzie natomiast raczę się kubkiem czerwonej herbatki. Z nieopisaną przyjemnością delektuję się tym naparem, bo wiem dobrze, że wpływa on zbawiennie na trawienie szczególnie tych cięższych posiłków.

Na zwieńczenie dnia, tuż przed snem dobroczynnie działa podobno żółta herbata- skoro działa to piję. Wierzę w to jak amen w pacierzu więc dlaczego nie miało by działać- takie moje placebo.

Królową natomiast wszystkich tych wspaniałych napoi, które wymieniłam powyżej jest biała herbata. Ma ona magiczne działania i można ją pić przez cały dzień.

Magiczne?

Tak!

Jak się jej nachlejesz, to się możesz zmienić…….no właśnie Moi Kochani w co?

Czekam na wasze komentarze. Jestem bardzo ciekawa jakie magiczne działanie waszym zdaniem ma biała herbata?

Życzę wam pysznej kawusi z samego rańca i zielonej herbatki na pozostałą część dnia.

Wspaniałego wtorku.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: dungthuyvunguyen

2
0
Would love your thoughts, please comment.x