Uwielbiam złotą, polską jesień….
Ale póki co, lato się jeszcze nie skończyło, co widać po zalewającymi nas strugami deszczu codziennych pejzażach.
Uwielbiam kiedy liście żółkną, ptaki odlatują do ciepłych krajów, a na szyję można założyć kolorowe szale i apaszki.
Jako pierwsza w sezonie zakładam rękawiczki, bo nic na to nie poradzę, że straszni zimno mi w ręce.
No a skoro jest szal i są rękawiczki, to do kompletu musi być też czapka i kapelusz….
Jesienne stylizacje zdecydowanie należą do moich ulubionych.
Tylko, że …..
Jesień jeszcze nie nadeszła. Przecież ciągle jeszcze mamy lato.
I to chyba jest odpowiedź na to, dlaczego czuję się tak nijak.
Pociesza mnie fakt, że za kilka dni dzieci pójdą do szkoły i zacznie się zupełnie nowy rozkład dnia.
Przychodzi czas, aby zupełnie inaczej rozplanować wszystkie moje działania, które wykonuję w ciągu doby. Z początku trochę się martwiłam, że mój świat stanie na głowie, ale teraz już się nie mogę doczekać, bo wszystko sobie tak poukładałam, „żeby wilk był syty i owca cała”.
Co to znaczy w rzeczywistości?
To oznacza, że mój skrzętnie realizowany plan dnia zupełnie się zmieni.
Rezygnuję ze wstawania o 4:30 tudzież o 5:00 bo mój organizm zaczął się buntować.
Dopóki budziło mnie słońce wszystko było w porządku. Natomiast od kilkunastu dni, gdy już na dworze od rana coraz ciemniej, moje ciało nie chce ze mną współpracować i po prostu nie rozbudza się wtedy, gdy ja tego chcę. A skoro samo podpowiada mi, że nie powinnam go budzić, to mam zamiar się w nie wsłuchać i nie uprawiać „samogwałtu”.
Jestem zdania, że w życiu trzeba się kierować tym, co podpowiada nam nasza intuicja, a moja krzyczy, żebym dała na wstrzymanie, więc postanowiłam zupełnie inaczej zaplanować swój dzień.
Przejdę więc na system jesienno- zimowy.
Mimo tego, iż ostatnio, jako totalny meteo pata, czułam się „lekko tragicznie”, to nie straszny mi ni deszcz ni wichura- mam odpowiedni ubiór mogę spacerować nawet w ścianach deszczu i taki też mam zamiar.
Dodatkowo już nie mogę się doczekać czasu spędzonego przy wspaniale pachnącym, gorącym kubku herbaty i doskonałej lekturze- a moja półka jest pełna ciekawych pozycji, które tylko czekają na szaro- bure dni.
Ten tekst generalnie miał być o tym, że przyplątały się do mnie ostatnio „małe smutki” i ogarnęła mnie lekka melancholia, ale im bardziej rozmyślam o zbliżającej się jesieni i tym, co dla mnie ona znaczy, ty mój nastrój jest weselszy.
Niektórzy uwielbiają wiosnę, ja kocham jesień.
Mam nadzieję tylko, że pogoda nie będzie się zmieniać jak w kalejdoskopie, bo tego nie lubię najbardziej. Resztę szczerze uwielbiam.
Spacery po lesie, poranne wyjścia na pole z siostrą i jej psem brodzą w błocie i czekając, która się pierwsza wypierdoli, samotne poranki, kiedy dzieci są w szkole- WOLNOŚĆ- nareszcie!!!!
Nic, tylko się cieszyć i korzystać z dobrodziejstw, którym życie nas obdarowuje.
A kto wie?
Może wydarzy się jeszcze coś niespodziewanego?
Moje szczęście w życiu jest ogromne, dlatego nie zdziwiłby mnie fakt, gdyby przyszło do mnie coś, o czym marzę i śnię.
Co?
Sama nie wiem ha ha ha.
Mało ostatnio sypiałam, więc trudno mi stwierdzić, ale teraz, gdy będę mogła pospać nieco dłużej może w mojej głowie wygenerują się jakieś niesamowite pomysły.
Tym optymistycznym akcentem mówię Wam już dzisiaj dowiedzenia.
Życzę wspaniałego dnia i proszę, jeśli macie ochotę, to napiszcie, którą porę roku lubicie najbardziej i dlaczego oraz jakie plany macie na najbliższy czas. Kto wie może wzajemnie się zainspirujemy.
Wszystkiego dobrego.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Pepper Mint