Cztery lata w remisji!!!

Boże spraw, żeby taki stan trwał już zawsze.

Żeby w moim życiu nie było żadnych amplitud, hiperboli, sinusoid.

Nie każdy chory na ChAD tak, jak ja wznosi o to modły do nieba.

Nie każdy świadomie pożegnał się ze stanami maniakalnymi i wie jak w porę zareagować, żeby nie rozgościła się w nim depresja.

Dla mnie, życie w równowadze to priorytet.

Ostatnio mój syn powiedział do mnie:

„Mamo ja już zapomniałem, że Ty jesteś chora”. Niezmiernie wzruszyły mnie a zarazem ucieszyły te słowa.

A zaraz potem dodał „Czy ty musisz jeszcze barć te leki?”.

Na usta cisnęła mi się odpowiedź: „Oj synku nie chciałbyś, żebym przestała je brać!”.

W mojej głowie do końca życia będę musiała je brać- skoro działają, to nie ma innej możliwości.

Żyję pełnią życia, raczej z dnia na dzień- nie zastanawiam się zbytnio nad przyszłością- celebruję każdą chwilę. Piszę teksty, staram się pomagać, a przynajmniej nie szkodzić innym. Jestem pochłonięta obowiązkami, które w większym stopniu, sama na siebie nakładam, a jest tego całkiem sporo. Utrzymuję też dom we WZGLĘDNYM porządku, załatwiam najpilniejsze sprawy, gotuję, dbam o dzieci, męża i w sumie gdyby nie te dwie porcje tabletek – poranna i wieczorna, pewnie ja również nie pamiętałabym o chorobie.

Wszystkie moje działania, całe moje życie w pewien, bardzo istotny sposób jednak jest podporządkowane chorobie.

Rytm mojego dnia, ilość snu, ruch fizyczny, dieta….. wszystko!!!

Lecz stało się to już dla mnie tak naturalne, że po prostu taki mam styl życia- bardzo mocno o siebie dbam i tyle.

Myślę, że każdy człowiek powinien zapewniać sobie odpowiednią ilość snu, zdrowe jedzenie, a także minimum 50 minut ruchu dziennie. Jest to niezbędne do zdrowego funkcjonowania nie tylko osobom chorym psychicznie, ale po prostu każdemu człowiekowi.

Nauczyłam się już sama sobie szykować leki i nie buntuję się już, że muszę je brać.

Jeśli medycyna pójdzie do przodu i znajdzie się inny sposób na wyrównanie moich stanów, to może nie będę już musiała łykać ich garściami.

Jednak na dzień dzisiejszy totalnie pogodziłam się z tą świadomością, że jestem chora, a ludzie chorzy po prostu się leczą.

Wiem o tym, że dla tych , którzy nie chorują na ChAD i nie są bliskimi osób chorych na tę chorobę, bardzo interesujące są stany manii.

Często pytacie mnie co to jest ta mania? Jak ona wygląda u mnie? Czym się charakteryzuje?

Te pytania wynikają z faktu, iż o depresji dość często słychać w mediach. Natomiast o manii raczej mało się mówi.

Obiecuję wam, że opowiadanie, w którym opisuję szczegółowo swój pierwszy, jakże spektakularny, epizod maniakalny opublikuję na tym blogu- nie wiem czy wkrótce, ale na pewno to zrobię. Bądźcie więc cierpliwi. Informacje na temat manii znajdziecie w zakładce ChAD na tym blogu.

Dzisiaj chciałam wam opowiedzieć o pewnym stanie, który jest bezpośrednio powiązany właśnie z epizodem maniakalnym.

Podkreślam, że jako  praktyk piszę o sobie. Są to moje doświadczenia. Nie wiem, czy inne osoby chore na ChAD czują to tak samo, ale ja po 16 latach chorowania na psychozę maniaklno depresyjną (kocham tę mroczna nazwę!!!!), potrafię już dokładnie wyczuć ten graniczny moment. Chwilę w której wiem, że absolutnie muszę powiedzieć „STOP!!!”. Jeśli tego nie zrobię w odpowiednim momencie, pewne jest jak amen w pacierzu, że dzień później obudzę się już w innym świecie- świecie, w którym to ja jestem Bogiem, gdzie wszystko jest możliwe, ludzie mnie bezgranicznie kochają, a ja sięgam do gwiazd!!! Problem tylko w tym, że byłam w tym świecie już nie raz. I tak jak narkoman na haju czułam się wspaniale!!! Tylko, że każdy haj kiedyś się kończy. A po wielkim uniesieniu następuje jeszcze większy zjazd- tracisz to, co masz najcenniejszego do stracenia- swoje życie- kruche, delikatne i piękne rozpada się na milion kawałków, które sklejać będziesz jeszcze przez długi, długi czas po wyjściu z psychiatryka.

Ja wiem kiedy przychodzi „TEN MOMENT”.

Jak się wtedy czuję?

Fizycznie jestem totalnie wypompowana.

Boli mnie całe ciało, każdy mięsień, jestem tak zmęczona, że nie mogę zasnąć. Tak czuję się przeważnie po tym, gdy w moim życiu za dużo się dzieje- za dużo zdarzeń, za dużo obowiązków, za dużo bodźców- jednego tylko za mało- SNU!!!!

Wtedy w głowie zaczynają się rodzić setki pomysłów, jestem jeszcze bardziej niż zwykle rozgadana, ale ja już wiem……

Mam w siebie wgląd- WŁĄCZA SIĘ TRYB ALARMOWY.

Wtedy robię dosłownie WSZYSTKO, żeby się rozluźnić, wypocząć, odciąć od wszelkich bodźców.

I w moim przypadku to bardzo dobrze działa.

Ja w ten sposób zauważam początki swoich górek.

Ale mam koleżankę, również chorą, która rozpoznaje, że zbliża się coś niedobrego, gdy zaczynają jej się nagle wszyscy bardzo podobać- nie ważne czy kobiety czy mężczyźni- wszyscy stają się dla niej niezmiernie pociągający.

Myślę, że wszyscy chorzy na ChAD mający świadomość swojej choroby potrafią wyczuwać swoje stany.

Każdy czuje to w inny sposób.

Jednak jeśli potrafi odpowiednio wcześnie reagować to sukces już murowany.

Ja dodatkowo nauczyłam sama się stymulować- wyciszam się i pobudzam odpowiednio do potrzeby sytuacji.

Zwróciłam ostatnio uwagę na to, że doskonale siebie znam i nawet jeśli jestem bardzo zmęczona, a są rzeczy , które MUSZĘ jeszcze zrobić, to po prostu włączam energetyczną muzykę na słuchawkach i lecę. Tak samo spokojna muzyka pomaga mi się zrelaksować, wyciszyć.

Bardzo interesuje mnie czy są tutaj osoby chore na ChAD, które nauczyły się rozpoznawać  i reagować na swoje stany.

Kochani możecie przecież komentować anonimowo.

Piszcie proszę jak wy sobie radzicie.

A wszystkich moich „normalnych” czytelników również serdecznie zapraszam do udziału w dyskusji.

Może macie jakieś spostrzeżenia, pytania, skojarzenia…..

Pięknej soboty wam życzę.

Kto ma długi weekened niech korzysta.

A kto nie ma długiego weekendu….niech też korzysta ha ha ha .

Niezmiennie wszystkiego dobrego.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Jill Wellington

10
0
Would love your thoughts, please comment.x