Wcześnie?

Za wcześnie!!!

Późno?

Za późno!!!

Na co?

Na dziecko. Nigdy nie jest dobra pora.

A kiedy jest dobra pora i gdy tak bardzo pragniemy, kiedy mamy już męża (żonę) mieszkanie, samochód, karierę….wtedy okazuje się , że potomka mieć nie jest wcale tak łatwo.

To jaki moment jest najlepszy?

Ja rodziłam pierwszego syna mając 24 lata- dodam tylko, że świadomym wyborem wtedy była decyzja , że w ogóle go urodzę i wdzięczna jestem do dziś Bogu i wszystkim ludziom którzy przy mnie wtedy stali, że taką , a nie inną decyzję podjęłam.

Drugiego syna urodziłam w wieku 31 lat. Zajście w drugą ciąże było moim wielkim marzeniem i dość szybko się spełniło.

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć , że o wiele łatwiej było mi być młodą matką i wstawać po nocach, do non stop plączącego noworodka, niż znosić to po trzydziestce.

Mając dwadzieścia parę lat miałam w sobie dość sił witalnych, by wypełniać wszelkie obowiązki należące do świeżo upieczonej mamy. Po trzydziestce było już zdecydowanie trudniej.

Pozytywy młodego macierzyństwa dostrzegam również teraz- mam bowiem trzynastoletniego syna, który jest dość mocno samodzielny.

Wiadomo, że potrzebuje jeszcze mojego zainteresowania i pomocy, ale nie dość, że wile rzeczy potrafi zrobić sam, to jeszcze w licznych obowiązkach domowych mnie wyręcza (wyciąga naczynia ze zmywarki, powiesza i zdejmuje pranie, sprząta swój pokój i największy obowiązek , jaki na nim spoczywa- chyba ten najtrudniejszy- uczy się najlepiej, jak umie).

Z drugiej zaś strony mój młodszy syn również dostarcza mi wiele radości.

Mimo, iż fizycznie było trudniej z bobasem po trzydziestce, to teraz mam jeszcze kochanego malucha- taką jeszcze gapę – nie gapę, z którą mogę się poprzytulać, wycałować i powygłupiać.

Ze starszym synem już nie wypada- bo co pomyślą kumple?

Staram się korzystać na maxa z tych ostatnich lat, kiedy jeszcze mam tego przylepę dla siebie, ale mam świadomość, że czas płynie i niedługo moim dzieciom urosną skrzydła i wyfruną one z gniazda.

Nie urodziłam ich bowiem dla siebie lecz dla świata.

Jednak pytanie pozostaje: Kiedy jest odpowiedni moment?

Na wielką miłość?

Zawsze!!!

Nie ważne czy masz 21 lat i czy to Twoja „wpadka” czy też 34 lata, całe życie marzyłaś o księciu z bajki na białym rumaku, a ten cholernie długo się nie zjawiał.

W końcu przyjechał i ….. jest!!!

Twój sen NARESZCIE się ziścił.

Może też się tak zdarzyć, że nazbierało Ci się trochę więcej niż wymarzona parka….. no cóż…

„MIŁOŚĆ”  – ona jest odpowiedzią na wszystko.

Miłość Twoja do partnera, Twoja do dziecka i na końcu Twoich dzieci do Ciebie, gdy pod koniec życia, to one podadzą ci przysłowiowa szklankę herbaty.

I dobrze jest , gdy tak się stanie.

 Ja już od dawna nie mogę podać mojej mamie szklanki herbaty, pogłaskać jej, pochwalić się co u mnie dobrego się wydarzyło i poskarżyć na to, co schrzaniłam.

I choć minęło już wile lat, to z roku na rok tęsknię coraz bardziej. Pocieszenie jednak przynoszą mi przytulaski moich chłopaków. I jestem pewna, że jeśli będzie mi dane dożyć, to mogę na nich liczyć, tak jak oni teraz mogą liczyć na moją opiekę , radę, na to, że dla nich jestem.

Kiedy jest odpowiednia pora? Pora na rozmowę z mamą, tatą, synem, córką? Pora na wspólna kawę? Pora na miłość?

TERAZ

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienie ChAD

fot.: Gabriela Kaczmarek

12
0
Would love your thoughts, please comment.x