Moją pierwszą depresję dziecięcą zaliczyłam pod koniec ósmej klasy, kiedy to miałam podjąć decyzję (prawie że samodzielną- do jakiej pójść szkoły średniej). Byłam tak nerwowa, że nawet podczas jednego ze spotkań z koleżanką przypadkowo wylałam na siebie wrzątek. To było tragiczne uczucie być osamotnioną w wyborze i zestresowaną dodatkowo z powodu egzaminów wstępnych. Dla mnie było to bardzo traumatyczne przeżycie. Dziewczynka, która w wieku 15 lat szuka odpowiedniego okna w bloku, z którego mogłaby się rzucić- umówmy się to nie jest rzecz naturalna i na porządku dziennym. Chociaż śledząc różne widomości z kraju, coraz więcej się słyszy o tego typu przypadkach. A największą bolączką w naszym kraju jest fakt, iż psychiatrów dziecięcych mamy jak na lekarstwo, więc jak te biedne dzieciaki ratować? Dla mnie moment, w którym miałam podjąć tak ważną decyzję o swojej przyszłości, był niesamowicie istotny i niestety wtedy zdecydowano za mnie.

Podobnie było po maturze. Idąc na studia wybrałam po prostu mniejsze zło- zamiast pójść na ekonomię, o której marzyłam- ze strachu przed porażką zaczęłam studiować język francuski, bo wiedziałam, że na tych studiach na pewno sobie poradzę. Studia były rewelacyjne! Jednak poprzedzająca je matura śni mi się do dzisiaj. Ten egzamin był dla mnie najgorszym wydarzeniem w moim życiu! (Oprócz śmierci mojej mamy.). Nic przedtem, ani potem nie było dla mnie tak stresogenne, jak ten właśnie sprawdzian dojrzałości i słono za niego zapłaciłam- własnym zdrowiem- znów wpadłam w depresję i to bardzo głęboką- całe wakacje przeleżałam w domu, w łóżku nakryta kołdrą z nadzieją, że może świat o mnie zapomni, albo że jakoś samoistnie zniknę.

Piszę o tym wszystkim dlatego, że sama mam dwóch, wspaniałych synów, a jeden z nich za rok skończy szkołę podstawową. Z rankingu najbardziej potrzebnych zawodów przyszłości wynika, że będą to: zawody związane z rynkiem energii odnawialnej, medycyną i rozwojem technologii. Może też również brakować: towarzyszy osób starszych, analityków cyber miasta, menadżerów do spraw rozwoju sztucznej inteligencji czy telehirurgów.

Wydaje mi się, że mój starszy syn z energią odnawialną nie za wiele na ten moment ma wspólnego (oprócz tego, że jemu samemu energii, ale to tej witalnej, zdecydowanie nie brakuje), a co do opieki nad osobami starszymi, to oczywiście, że się będzie opiekował i to za darmoszkę- mną, bo tak jak kiedyś myślałam, że dożyję najwyżej 45 lat (tak jak moja mama) , tak teraz mam zamiar żyć DŁUUUUGO i szczęśliwie, a moi synowie mi w tym pomogą ha ha ha.

Jednak z własnego przykładu wiem, jak ważne jest, aby wspierać swoje dzieci w podejmowaniu tak ważnych, pierwszych, życiowych decyzji jakimi jest właśnie na przykład wybór szkoły średniej. Dlatego postanowiłam od nowego roku szkolnego zapisać obu moich synów na kurs do szkoły informatycznej.

Wiem,  że młodszy będzie zachwycony, a przy okazji może mnie coś wytłumaczy, bo ja ledwo co włączam i wyłączam komputer ha ha ha.

W ten sposób mój starszy syn będzie mógł sprawdzić czy droga ku karierze informatyka mu odpowiada. Jeśli nie, to razem zastanowimy się co dalej.

Wiem jedno- na pewno na nic nie będę go namawiać, do niczego zmuszać.

Prawda jest taka, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości. Nie wiemy zupełnie jak potoczą się nasze losy. Czy zje nas szalejący obecnie po świecie koronawirus, czy nie spotka nas klęska żywiołowa lub nie daj Boże nie spotka nas jakaś wojna.

Zdarzyć się może WSZYSTKO i jak właśnie widać nie mamy na to za dużego wpływu.

Moim zdaniem ludzkość zmierza w dwóch kierunkach: albo się wszyscy obudzimy i zaczniemy radyklanie zmieniać nasze podejście do spraw związanych z ekologią i poszanowaniem Ziemi i wtedy według mnie jest dla nas „jakaś” szansa na przetrwanie, albo czeka nas przyszłość rodem z filmów  science fiction – wojny cywilizacyjne oparte na rozbuchanym do niebotycznych rozmiarów rozwoju technologii. Nie jestem wróżką, ani nie mam kryształowej kuli, nie czytam też z tarota więc niestety nie znam przyszłości więc trudno mi ocenić, która z wymienionych przez mnie wersji jest bardziej prawdopodobna.

A może i na szczęście, że nie wiem.

Jednego jestem pewna- chcę dla swoich dzieci wspaniałej przyszłości. Czasu pełnego dobrobytu i pokoju. Chcę, żeby mogły normalnie żyć tak, jak normalnie  żyło moje pokolenie, bo nie licząc tego, że prawie każdy z moich znajomych miał ojca alkoholika i jakieś „jezzy” w dzieciństwie, to chyba w ostatnich latach żyło nam się całkiem dobrze.

I choć wspomnienia dzieciństwa są we mnie nadal żywe- te niedobre wspomnienia- kiedy to nie chciało mi się ani wychodzić z domu, ani spotykać ze znajomymi, ani podejmować jakiejkolwiek aktywności, bo po prostu tkwiłam w głębokiej depresji, to uważam że ostatnie lata mojego życia były dla mnie bardzo szczęśliwe.

A Ty jak uważasz?

Jak Ci się żyło do tej pory?

Jaką przyszłość przewidujesz dla nas?

W jakiej roli widzisz swoje dzieci za kilka lat?

Czy wspierasz je w życiowych wyborach, a jeśli tak to w jaki sposób?

Czekam na Twój komentarz.

Dobrego dnia.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Gerd Altmann

0
Would love your thoughts, please comment.x