Było o sexie, było o poczuciu własnej wartości, było też o słodyczach i związanych z nimi nadprogramowymi kilogramami i skłonnościami do tycia, ale właśnie o tych dodatkowych krągłościach chciałabym dzisiaj napisać coś więcej.
Zastanowiły mnie słowa Agi, która skomentowała jeden z moich tekstów (ten o sexie) pisząc, że kobiety mają swoje smuteczki, kilogramy i są też zmęczone- no właśnie, a czy to nie jest trochę tak, że koło się zamyka- mają smuteczki, bo mają kilogramy, mają kilogramy bo mają smuteczki.
Czy to nie jest tak, że najpierw zajadamy? Potem lamentujemy, a lamentując dalej zajadamy i sytuacja robi się coraz bardziej tragiczna?
Piszę „my”, ale to wcale nie znaczy, że tyczy się to personalnie mnie lub Ciebie- nie po prostu nas wszystkich. Nie mówię, że ewidentnie i permanentnie, ale …. Po między jedną a drugą dietą fajnie jest się naw….dalać.
To jest coś nad czym możemy panować i to tylko kwestia naszej silnej woli czy sobie z tym poradzimy czy nie.
Jest jednak jeszcze inny aspekt poruszanego dzisiaj przeze mnie tematu. Mianowicie te nadprogramowe kilogramy, lub fakt, że nasze ciało wygląda już zdecydowanie inaczej niż dobre dziesięć lat temu nie łączy się tylko z tym, że wciągamy jedzenie jak odkurzacz, ale również może jat tak dlatego, że np. urodziłyśmy dzieci i nasze figury są już inne.
Nie czarujmy się – nasze piersi, biodra, pośladki, jeśli nie poświęcamy im ogromnej uwagi, nie są już tak jędrne jak za czasów liceum (niestety).
Rozstępy, cellulit, obwisłości tu i tam….. no nie każdego stać na operacje plastyczne i nie każdy też takie operacje w ogóle chciałby przechodzić.
Dlaczego o tym piszę?
Zaintersował mnie te temat w kontekście właśnie odniesienia do tekstu o sexie, bo to pod nim znalazł się komentarz, o którym już wspomniałam.
Pomyślałam sobie, o tym, jak bardzo my, kobiety, przejmujemy się tym wszystkim- rozstępami, fałdkami, cellulitem, zmartwieniami, jak wiele same bierzemy na głowę i bzdurami, jakie sobie WKŁADAMY do głowy.
W związku z powyższym rodzi się bardzo istotne pytanie- czy akceptujemy swoje ciało, które ma prawo do tego by być niedoskonałe?
Wydałyśmy na świat dzieci, potomków, którzy pójdą w świat. Wykarmiłyśmy ich piersią- tą piersią, która dzisiaj już nie chce być tak stercząca i jędrna jak niegdyś. I co z tego? Skoro dzięki Twojemu pokarmowi masz inteligentne i zdrowe dziecko. (Wierzę mocno w dobroczynne działanie karmienia piersią.)
Pierwszego syna karmiłam piersią do ósmego miesiąca. Potem musiałam przestać, bo miałam epizod maniakalny i trafiłam do szpitala.
Mój drugi syn miał 4, 250 kg i rodziłam go naturalnie. Zapewniam was, że moje ciało to zapamiętało.
Powinnyśmy być dumne z tego, że to my dałyśmy życie naszym dzieciom i że to dzięki nam nasze pociechy przyszły na świat.
Zamiast chować się pod szlafrokami czy rozciągniętymi swetrami winnyśmy chodzić z wypiętą do przodu piersią i wysoko uniesioną głową.
Nie ma sexu bo są małe smutki, bo są nadprogramowe kilogramy, bo jest zmęczenie. A może…. Gdyby był sex to by nie było smuteczków, to by nie było nadprogramowych kilogramów, a zmęczenie? Byłoby ale zupełnie inne…..ha ha ha
Jest wiele wspaniałych, pięknych, dumnych i wierzących w swoje siły kobiet, ale szczerze mówiąc większość z nich znam tylko ze zdjęć. A te, z którymi mam do czynienia na co dzień często narzekają na to i owo i nie czują się dobrze same ze sobą.
Dlaczego?
Bo nierzadko jest tak, że w małżeństwie iskra już zgasła.
Pierwsze zauroczenie minęło lata temu. Pojawiły się dzieci, pojawiła się rutyna, nie ma już blasku w oczach partnera na widok obecnej żony. Jest tylko codzienność.
O wiele łatwiej żyje się, gdy ktoś mówi Ci codziennie, że pięknie wyglądasz. Trudniej natomiast, gdy te słowa musisz do siebie co ranek wymawiać sama!!!
Ale wiem, że potrafisz.
Mało tego, jestem pewna, że chcesz.
Tęsknisz za tym, żeby z uśmiechem na twarzy stanąć co rano przed lustrem (nie ważne czy w pełnym makijażu, w sukience, w garsonce, czy w zwykłych dżinsach) i powiedzieć sobie :”Jestem za…sta.”
Jednak wierzę w to, że ci się uda!!!
Bo wiem, że jesteś niesamowitą, piękną i inteligentną osobą.
Gdyby tak nie było nie czytałabyś teraz tych słów.
Doskonale wiem kim są moi czytelnicy – znam już Was trochę i w związku z tym apeluję do panów, którzy mnie teraz czytają- więcej bliskości, wyrozumiałości i ciepła.
Na tym zakończę dzisiejszy wpis życząc wam przede wszystkim wiary w siebie i akceptacji tego, co jest oraz motywacji do tego, co zmienić można, bo na małe smutki jest rada- rower, joga, spacer- a nie baton, wafelek czy czekolada.
Wszystkiego dobrego.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD.
Fot.: StockSnap
Super! tekst Racja walczmy o lepsze wersje siebie samych 😉 I kochajmy siebie… ściskam Julka ?
Cieszę się Milka, że się Tobie spodobał- razem na pierwszy front!!! Dobrego weekendu i dziękuję za ten żywy komentarz.
Dlaczego jest tak mało kobiet , które uważają , że są atrakcyjne , mądre i wartościowe ?- wszystko przez tv ,gazety itd bo tam wychwalają chude kobiety , najlepiej jak dzień po porodzie jesteś szczupła i piękna i broń cię panie Boże żebyś była gruba ???no nie wolno !!! A pomarszczona a do tego jeszcze bez operacji plastycznych o matko do szafy marsz batony weź i tam siedź bo nie wolno tak wyglądać .Co za patos naszych czasów i tak się w to człowiek wkręca a jeszcze ludzie dookoła są tak fajno mili , że ci to wypomną przypomną – o ale przytyłaś co – ??ale jak dobrze wyglądasz to tylko ci powie przyjaciółka i mąż ps. Niestety ale na początku bo potem to już nie mówią takich rzeczy bo to jest oczywiste hm wiesz …Ale dobra po tym tekście będę się kłamać haha Jestem zajebista że ała hihi buziaki paaaaa
Absolutnie się z Tobą zgadzam. Ja nie mam w domu telewizora. Mam za to lustro i lubię się w nim przeglądać, ale przyznam, że jak ostatnio przez przypadek obejrzałam jakąś reklamę, to mi się smutno zrobiło. Pomyślałam – głupia TY!!! Najważniejsze, to czuć się dobrze ze sobą- ja się tak czuję i wiem Aga, że ty też jesteś zaje….super. A że my fantastyczne dziewczyny musimy trzymać się razem, to ja się pytam kiedy Cię widzę u mnie na kawie ( z wiśniami w rumie)?