Kochani, napisałam PIĘKNY tekst, bo zapomniałam, że dzisiaj czwartek- „Powtórka z rozrywki”. Zatem mój piękny tekst będzie kiedy indziej, a dziś coś, co może już znacie.
Jeśli tak, to być może z przyjemnością przeczytacie po raz drugi. Jeśli nie to miłego odbioru po raz pierwszy.
Zupełnie nie przypadkiem miałam ostatnio okazję (co rzadko się niestety u mnie obecnie zdarza) uczestniczyć we mszy świętej.
Dlaczego o tym piszę?
Bo byłam wstrząśnięta (niezmieszana).
Liczyłam na to, że może skoro choć raz nadarzyła się okazja, ku temu, by pomaszerować do kościoła, to Eucharystia będzie dla mnie głębokim, mistycznym przeżyciem, a kazanie na długo zapadnie mi w pamięć.
Jakże się rozczarowałam!!!
Chciałabym jeszcze nadmienić, że w czasach, gdy byłam nastolatką, a potem bardzo młodą kobietą, aktywnie udzielałam się w kościele.
Śpiewałam w scholi i każda msza święta była dla mnie bardzo głębokim przeżyciem.
Wiem jaka jest obecna sytuacja związana z emisja filmu „Tylko nie mów nikomu”.
Ja tego Filmu nie oglądałam i raczej chyba nie obejrzę, bo doskonale zdaję sobie sprawę, że byłby to dla mnie samogwałt.
Wybaczcie, ale nie chcę żeby koszmary śniły mi się po nocach.
Ja ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że w pewien sposób kościół mnie wychował.
W jego murach znalazłam potrzebną mi wtedy w opiekę i przyjaźń.
Uwielbiałam księdza Sławka (Kto pamięta ten wie.) i szczerze kochałam proboszcza Raczkowskiego (jego z pewnością wszyscy pamiętacie).
Biorąc pełną odpowiedzialność za swoje słowa, mogę stwierdzić, że kościół dał mi oparcie, zrozumienia i akceptację, której w tamtym czasie bardzo potrzebowałem.
Nigdy nie zapomnę jak podczas chrztu Jasia proboszczu Raczkowski wcisnął mi do kieszeni 200 zł!!!.
Nie dość, że nie dałam nic na tacę, to otrzymałam jeszcze 200 zł hajsu.
Dzisiaj?
Pustka, rozczarowanie.
Wybaczcie, ale to, co usłyszałam podczas kazania, to było dla mnie totalne kuriozum.
Najpierw ksiądz pół godziny opowiadał o tym, jak wygląda raj (tak, jakby tam kiedyś był).
Nie omieszkał wspomnieć, że nie ma tam samochodów ani autobusów.
Ciekawe jak długo się przygotowywał do tej homilii?
Potem zaś zaczął straszyć gniewem Boga.
Nie wytrzymałam i musiałam wyjść z kościoła.
Wierutna bzdura!!!!
Bóg jest miłosierny i nie każe ludzi!!!
Wszelkie zło na świecie, to wynik wolnej woli -konsekwencje naszych decyzji.
Nie byłam jedyna, która opuściła mury świątyni Bożej.
A piszę o tym, bo myślę, że każdy z nas w swoim życiu (nie ważne czy zdrowy czy chory) potrzebuję wsparcia.
Gdzie to wsparcie znaleźć?
Jeśli jesteś głęboko wierzący i masz to szczęście że w twojej parafii jest charyzmatycznym ksiądz (który nie krzywdzi małych dzieci) to wspaniale!
Jednak jeśli nie masz tyle szczęścia (jak na przykład ja) to rozejrzyj się wokół siebie.
Nie żyjemy na bezludnej wyspie.
Sami możemy sobie stworzyć niebo na ziemi.
Rodzina- siostra, brat, przyjaciele, sąsiedzi, znajomi z pracy………..
Może z początku trudno jest nawiązać kontakt lub wrócić do relacji z przeszłości.
Ale wierz mi twoi bliscy ucieszą się gdy odezwiesz się do nich.
Jeśli komuś zależało na Tobie przed twoim epizodem, to z pewnością z radością odbierze od ciebie sms-a i umówi się na spotkanie.
Jeśli znasz kogoś, kto przeszedł hospitalizacje i teraz milczy, to powolutku, delikatnie spróbuj się z nim skontaktować- Twoja obecność w jego życiu będzie bezcenna!!!!
Także ci wszyscy, których bezpośrednio nie dotyczy problem choroby dwubiegunowej, a stracili kontakt z osobami, z którymi łączyły ich kiedyś bliskie więzi- nie obawiajcie się chwycić za telefon.
Twój przyjaciel na pewno będzie przeszczęśliwy, gdy usłyszy twój głos w słuchawce.
Zadanie na dziś- nie pierdolić o Raju – stworzyć sobie Raj na ziemi!!!!
Raj pełen przyjaznych nam ludzi.
Masz komórkę –dzwoń!!!
Miłej konwersacji.
Do zobaczenia.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: msandersmusic
Na mojej decyzji na pewno zaważył też fakt, iż w kościele – miejscu poświęconym Bogu – za dużo, jak mi się wydaje, mówi się o sprawach tego świata, chociażby o polityce, która jest tak brudną i szatańską sprawą, że mówienie o niej w takim miejscu jest według mnie profanacją. Polityka jest i tak wszechobecna w naszym życiu, dlaczego więc chociażby wiara i religia nie mogłyby być od niej wolne? Dlaczego w kościele mówi się o tak błahych i nietrwałych sprawach, a zapomina, albo pomija się dużo ważniejsze problemy dotyczące rozwoju duchowego, umacniania w wierze, odnajdywania siebie, swojej drogi do Boga etc.?
Dlaczego zatem przestałam regularnie chodzić do kościoła? Bo za mało w nim duchowości, za mało radości płynącej z wiary, a za dużo rutyny i monotonności. Za mało Słowa Bożego, a za dużo ludzkiego.
Tak….”za mało radości płynącej z wiary”. Wiesz co mnie najbardziej irytuje? Babcie na mszach dla dzieci siedzace w pierwszych ławkach. To są MSZE DLA DZIECI, ale jak widać te babcie potrzebują tej własnie RADOŚCI.
Uważam ponadto, iz każda msza powinna byc odpowiednio skierowana do każdego etapu rozwoju człowieka- inna dla dzieci, inna dla młodzież, a jeszcze inna dla dorosłych i ludzi starszych. Każdy bowiem ma inny świat i kazanie winno być skierowane do tego, kto na tę mszę przychodzi.
To jest kuriozum, ze w kościele BRAK DUCHOWOŚCI!!! Ale niesety usze się z Tobą zgodzic. Czesto zamiast „kochajmy Pana” słyszymy ile kosztował nowy witraż lub kto wymalował scianę. Przykre to, ale prawdziwe. Szkoda, wielka szkoda- bo uważam, że wiara „w coś” jest potrzebna.
Dzikeuję ci Izo za komentarz, którym jak widac bardzo pobudzilas mnie do refleksji ha ha ha. Zyczę ci pięknego dnia.
Zgadzam się z Wami dziewczyny w 100%.. Za mało duchowości w kościele..i podzielam z Wami to rozczarowanie.. Ja jednak znalazłam inny sposób żeby przezywac Mszę.. Dobrze się czuje idąc do kościoła.. Dlatego chodzę.. Ale nabrałam dystansu i nie zawsze zwracam uwagę na mowy księdza.. Nieraz poprostu wyłączam się kiedy klepia bzdury.. Ja wtedy zbieram myśli.. Wartosciuje to co dla mnie w życiu najważniejsze i dziękuję Bogu za całe dobro które mam i proszę o Jego łaski w kwestiach które mnie przytlaczaja.. Znajduje wtedy wyciszenie o które ciężko w codziennym zabieganiu, skupienie i refleksje.. Pewnie ze po to ten ksiądz jest żeby głosić Słowo Boże i docierać do ludzi.. Jednak te autorytety zatracily swoją wartość na własne życzenie ( nie twierdzę że wszyscy bo są tacy księża których cenie).. Wierzę w Boga nie w księdza.. I to mi wystarcza żeby przezywac modlitwę w sercu.. A Kościół jest miejscem w którym łatwiej ten stan mi przychodzi..
Z jednej strony Moniko moim zdaniem to super, że czas kazania wykorzystujesz na wewnętrzne przemyślenia, bo pewnie normalnie nie znalazła byś czasu poza mszą na takie skupienie. Z drugiej zaś zastanawiam się jaki jest sens chodzenia na mszę jeśli ie słucha się kazania. Przecież o wiele lepiej byłoby pójść do lasu i tam kontemplować. Kazy jednak ma swoje sposoby na to, by było mu dobrze w życiu. Ja piszę teksty- to one zmuszają mnie do refleksji, którą dzielę się z innymi. Lubię chodzic na spacery, bo wtedy faktycznie skupiam się cała na sobie i mogę się wyciszyć i przemyśleć pewne tematy. Jednak nie zawsze jest ku temu okazja żeby się przejść. Fajnie, że znalazłas sposób na siebie- taka auto terapia co tydzień o tej samej porze. No i dobrze. Życzę Ci Moniko w takim razie wspaniałych niedziel. Dziekuję bardzo, ze podzieliłas się z nami swoim doświadczeniem. Przesyłam uściski i życze pięknego dnia.