Kucharka, sprzątaczka, służąca, kierowca taksówki..

Tak właśnie się czuję.

A łańcuch z kuchni do salonu pobrzękuję cudnie, gdy krzątam się odkurzając i serwując wspaniałe dania dbając oczywiście o to, by każdy dostał swój ulubiony posiłek i to codziennie inny.

Wszystkim smakuje?

Bardzo mnie to cieszy!

Brakuje widelca, herbaty, ręcznika papierowego?

Już pędzę z pomocą!!!

Boże jak to się stało?

Jak dałam się w to wkręcić?

Z House Managera przeistoczyłam się w Kurę Domową (nie obrażając oczywiście nikogo).

Ale stało się to na moje własne życzenie.

To, co do tej pory przynosiło mi przyjemność, zmieniło się w ogromny ciężar, który noszę na swoich barkach.

Do tej pory podobało mi się, że w domu jest czysto, że posiłki smakują, że wszystko jest pod kontrolą, ale miałam też czas na swoje zainteresowania.

A teraz?,

Ciągły bieg, jeden wielki stres, żeby ze wszystkim zdążyć, żeby wszystko było na tip top.

Czuję, ja we mnie wzbiera ogromna fala- wulkan wkurwa, który niedługo wybuchnie a lawina, która wypłynie z jego wnętrza spali wszystko, co będzie stało na jej drodze.

Bunt zbliża się bowiem wielkimi krokami. Czara goryczy się przeleje, a wtedy znów usiądę na tronie. Bo mając przecież trzech facetów w domu, powinnam być królową a nie zwykłą pomywaczką.

I tak z resztą do tej pory było.

Zdetronizował mnie jednak brak pracy i fakt, że „siedzę w domu”, a to, że prowadzę bloga i pomagam innym, zupełnie się nie liczy.

Trudno jest być ideałem. Ja nim nigdy nie byłam i nigdy do niego nie dążyłam.

Ale fajnie jest za to mieć czysto w domu, patrzeć jak dzieci i mąż z apetytem zajadają to, co im ugotujesz i pomagać synowi w realizacji jego pasji.

Tylko z jakiej racji ja mam latać na szmacie codziennie po całej chacie , podczas gdy członkowie mojej rodziny nie szanują mojej pracy i łażą brudnymi buciorami po całym domu, stać dwie godziny w kuchni, zamiast od czasu do czasu, kupić jakiś półprodukt, albo jeździć jak jakiś głupek codziennie, mimo, że umowa była , że mój syn treningi będzie miała tylko w dni nieparzyste?

Sama siebie zapędziłam w ten kozi róg.

I pisząc ten tekst z jednej strony czuję się oczyszczona, bo wylałam z siebie w końcu żal, który we mnie tkwił od jakiegoś czasu, z drugiej zaś, złość , którą mam w sobie przekłuję w słowa i skieruję do moich bliskich.

Bo tak Moi Drodzy być nie może!!!

Nie zgadzam się na to, by jedn zarzynał się na śmierć, a inni tylko dobrze się bawili.

Mąż co prawda bardzo ciężko pracuje, syn też pomaga, a mały….jest za mały ha ha ha.

Jednak chodzi tu o cos więcej.

Szacunek do mnie i do mojej pracy!

Dla mnie jest to niezmiernie ważne.

A Ty?

Czy jesteś doceniana za to co robisz w domu?

Czy inni szanują Twój trud , który podejmujesz każdego dnia?

Napisz w komentarzu jak to wygląda u Ciebie?

Jestem bardzo ciekawa czy jesteś bardziej Królową czy też raczej służącą?

Ja już wiem- u mnie na pokładzie BUNT!!!!

Podejmuję walkę o siebie, swoje berło, koronę i tron!!!

Moi bliscy będą teraz mieli lekko przesrane, bo będą musieli na nowo poznać „reguły gry”- Gry o tron?- no powiem wam, że coś w tym jest ha ha ha!!!

Życzę dnia pełnego dobrych myśli.

Niekoniecznie związanych ze sprzątaniem, praniem, gotowaniem i innymi takim.

Wszystkiego dobrego.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Pexels

13
0
Would love your thoughts, please comment.x