W piątek w zeszłym tygodniu miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w Koncercie Noworocznym w Szkole Podstawowej u mojego syna. Uczestniczyć- czyli siedzieć na widowni i słuchać. Ja zawsze BAARDZO się wzruszam na tego typu imprezach więc i tym razem uraczałam się na całego.
Koncert, jak to koncert- dzieci i nie tylko wykonywały na nim różne utwory.
Ale czy były to piosenki z repertuaru dobranego dla ledwo co nastolatków?- nie wiem, ośmieliłabym się rzec, że raczej nie. No i dobrze. Bo gdyby to, co śpiewali byłoby o Misiach Teletubisiach, to pewnie nie dotknęłoby mnie to ,aż tak bardzo.
Co sprawiło, że aż tak mocno się wzruszyłam?
Przede wszystkim chyba to, że po tygodniu pełnym wrażeń, biegania, wymyślania, chwalenia się wszystkim jaka to ja jestem szczęśliwa, nareszcie byłam zmuszona usiąść na d…pie i normalnie się zasłuchać, zastanowić, a może nawet rozmarzyć…. No na pewno wzbudziło we mnie to wydarzenie kilka refleksji- a konkretnie trzy ha ha ha. Są one ściśle powiązane z tekstami trzech kolejnych piosenek, które wam po prostu przytoczę i postaram się wyjaśnić dlaczego tak bardzo mnie rozżewiły.
Jako pierwsza spośród wielu piosenek wykonywanych przez dzieci, która mnie wzruszyła, to dobrze nam wszystkim znany utwór Anny Jantar z nieśmiertelnym refrenem:
„To co mam, to radość najpiękniejszych lat,
to co mam, to serce które jeszcze na wszystko stać,
to co mam, to młodość której nie potrafię kryć,
to wiara, że naprawdę umiem żyć, umiem żyć”
Kochani przecież ja bym sobie mogła te słowa wytatuować po chińsku na brzuchu w dniu moich czterdziestych urodzin!!!!
Absolutnie CZUJĘ MOC tego, że właśnie teraz JEST MÓJ MOMENT- najpiękniejsze lata.
Czy mnie na wszystko stać? No proszę was! Nie było pytania.
Z tą młodością, to bym nie szafowała jednak słowami ha ha ha
No i kto jak kto , ale jestem pewna, że ja UMIEM ŻYĆ!!!
Pasuje?
Psuje jak w mordę strzelił!
Ale kiedy człowiek usłyszy ten tekst powiązany z melodią, kiedy najdzie go refleksja, że „MAM TĘ MOC, MAM TĘ MOC” no to jak się tutaj nie poryczeć? Jak nie być wdzięcznym Bogu, Kosmosowi czy Wielkiej Energi (jak zwał, tak zwał) za to, co się ma- bo ma się naprawdę WIELE. Ja mam i codziennie przed snem dziękuję za to wszystko.
Ale zanim zakończę moje podziękowania chcę wam jeszcze opowiedzieć trochę o innym utworze, a szczególnie jego słowach. Mówi się , że „Tam jest dom Twój, gdzie serce Twoje.” Czyli, że mój dom jest zawsze ze mną.
Ja naprawdę potrafię cieszyć się każdą chwilą. Jednak jest jedno takie miejsce na ziemi, które jest mi szczególnie bliskie, gdzie czułam się zawsze jak w prawdziwym domu.
Jeśli już o tym pisałam, to napisze jeszcze raz. Ale przedtem chcę , żebyście przeczytali (ze zrozumieniem jeśli jesteście w stanie) ten piękny tekst, który wyśpiewuje Justyna Steczkowska (polecam sobie posłuchać jeśli ktoś nie zna- przepiękna piosenka).
„Wracam do domu, od tylu lat
Wciąż po kryjomu, przed wschodem dnia
Wiem, że czekałeś, aż powiem tak:
„Wracam do domu, ostatni raz”
Wszystko co mam, co dał mi świat
Noszę w sobie, by kiedyś Ci dać
Choć mówią, że nie mamy szans
Ciągle wierzę że jeszcze jest czas
I chcę, razem z Tobą zakończyć ten dzień
Ten jeden dzień
Wracam do domu, wiem że już czas
Poczuć chcę znowu, smak tamtych lat
Było tak wiele radości w nas
Wracam do domu, lepiej jest tam
Wszystko co mam, co dał mi świat
Noszę w sobie by kiedyś Ci dać
Choć mówią że, nie mamy szans
Ciągle wierzę że jeszcze jest czas
I chcę razem z Tobą zakończyć ten bieg
Ten jeden raz
Oddam Ci więcej niż będziesz chciał
Jeszcze razem będziemy się śmiać
Z tego co było, z grzechów i kłamstw
Wciąż pamiętam Twój uśmiech sprzed lat
Warto próbować, pomimo ran
Nie pozwolę Ci więcej się bać
Zacząć od nowa chcesz Ty i ja
Tylko proszę, nie zostawiaj mnie tak…
Bo wszystko co mam, co dał mi świat;
Noszę w sobie, by kiedyś Ci dać…”
Kiedy czytam ten tekst razem z wami zdaję sobie sprawę z tego, że dom tworzy osoba, która w nim na nas czeka. I podobnie jest w moim przypadku, dla mnie prawdziwym domem – takim, w którym czułam się bezpiecznie i błogo był dom mojej „adoptowanej matki” na Saskiej Kępie w Warszawie. Dlaczego Adoptowanej Matki? Bo ja adoptowałam ją, a nie ona mnie. To długa historia, jeśli chcecie opowiem wam ją kiedy indziej. W każdym razie zawsze kiedy tam wracałam czułam właśnie , że wracam do prawdziwego DOMU. I kiedy słuchałam tej piosenki, ten dom wrócił do mnie w myślach i sercu i niezmiernie się wzruszyłam, bo pamiętam tamten piękny czas –czas , który nazwałabym szczęśliwym, miękkim i puszystym, bardzo bezpiecznym, świadomym i niesamowitym.
TERAZ JEST CZAS NA CO INNEGO. Ale lubię czasem w myślach „Wracać do domu……”
A na koniec wykonana została piosenka Kayi i Bregowicza, w której pojawia się wers :
„Bóg mi daje, Bóg mi odbiera”.
To jest niesamowite ile ja dostałam od Boga- talentów, szans, ludzi na mej drodze. Ale też nie raz musiałam nosić ciężki krzyż, ale jak się ma nad sobą Anioła Stróża, to ten krzyż staje się ciutkę lżejszy, a ja takiego Anioła Stróża mam- jestem niezłą farciarą. Gdybym nie miała zaje….stego Anioła Stróża, to nie czułabym się jak „w czepku urodzona”. Bo wiadomo, że ludzkie życie układa się różnie i czasem faktycznie „Bóg daje”, a czasem niestety „odbiera” i to w tym najbardziej niespodziewanym momencie. Przeważnie jak jest super, extra, mega dobrze to MUSI COŚ JEB….Ć!!! Równowaga w życiu musi być zachowana. Więc żyjmy może w balansie, żeby nie było ani za dobrze ani zbyt słabo, tak po środku? Cieszmy się po prostu tym co mamy. Doceniajmy to co Bóg daje, a nie rozpaczajmy nad tym, co kiedyś, lata temu zabrał.
Kochani co ja dzisiaj mogę wam życzyć? Tego, czego sami życzylibyście sobie!!!!
Wspaniałego dnia.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD.
Fot.: Simone_ph