Czy będąc chorym na ChaD (Chorobę Afektywną Dwubiegunową) można mieć dzieci?

Czy można normalnie funkcjonować w rodzinie chorując na dwubiegunówkę?

Ja pierwsze dziecko urodziłam w wieku dwudziestu czterech lat- już po usłyszeniu diagnozy i po kilku latach przyjmowania leków. Jak niektórzy z was wiedzą, mam dwójkę dzieci, więc posiadanie potomstwa jest możliwe. Koniecznie trzeba podkreślić, że pełnienie roli żony i matki i bycie narażonym na epizody maniakalne i depresyjne jest bardzo trudne.  Wypełnianie obowiązków domowych, kiedy akurat na przykład źle się czujesz może czasem graniczyć z cudem. Ja mam wielkie wsparcie w rodzinie i bliskich więc jest mi łatwiej.

Odpowiadając jednak na pytanie czy można?

MOŻNA!

Moich obu synów kocham ogromnie i kibicuję im z całego serca, z obu jestem zadowolona, jednak to ten starszy z moich dwóch synów powoli zaczyna wkraczać w dorosły świat i to on potrzebuje teraz mojej większej uwagi, ale z radością przyznaję też, że jestem z niego ogromnie dumna. (Tfu, tfu,tfu- bo zawsze jak napiszę coś dobrego to dzień później coś się musi zdarzyć.)

Mój syn ma 13lat. Jest ogromnie wrażliwy, inteligentny, ma niesamowite poczucie humoru (po mamusi- się wie) no i….rośnie z niego przystojniacha taki, że szok.

Powoli, powolutku zaczynają, oprócz mięśni na brzuchu, wyrastać mu piękne, rozłożyste skrzydła, którymi pewnego dnia zatrzepocze kilka razy i…odleci.

Dokąd?

Nie mam zielonego pojęcia.

On tez jeszcze tego nie wie.

Ale przypuszczam, że jego wielka ciekawość świata, głód wrażeń i potrzeba rozwoju nie pozwolą mu usiedzieć w miejscu- mój starszy syn nie jest domatorem!!! Lubi pograć sobie na komputerze- wiadomo, jak każdy nastolatek, ale jestem pewna, że odziedziczył po mnie ten wewnętrzny płomień, który będzie kazał mu iść daleko, daleko, daleko do ludzi, poznawać nowe miejsca i kultury. Cztery ściany to dla niego za mało!

Nie ma on jeszcze jasno sprecyzowanego pomysłu na siebie. Lubi matematykę, dobrze mu idzie z angielskiego, jest bystry i szybko się uczy skubaniec. Przeważnie nie musi poświęcać zbyt wiele czasu, by dobrze przyswoić materiał, wiele informacji po prostu pamięta z lekcji.

Wierzę w to, że znajdzie swoją drogę. Ja oczywiście będę go wspierać w tych poszukiwaniach. Pokażę mu różne możliwości, ale  w żadnym razie nie mam zamiaru decydować za niego. Nie chcę pozbawiać go marzeń, albo narzucać mu swoich niespełnionych ambicji. Wybierze to, co będzie uważał za najlepsze dla siebie.

Uważam, że młodzież ma prawo do swoich wyborów. Nawet jeśli to nie będą trafne decyzje, to przecież rok w tę, czy w tę stronę w kontekście całego życia, nie robi na prawdę zbyt wielkiej różnicy. Szkołę zawsze można zmienić na inną. Rok powtórzyć. A już najlepszym pomysłem, jest dla mnie, zrobienie sobie przerwy między liceum a studiami i podróżowanie przez minimum rok.

„Podróże kształcą”!!!

Tak!!!

Zdecydowanie w żadnej szkole, na żadnym kierunku studiów nie nauczysz się tyle o ludziach, kulturach, obyczajach, geografii, historii, sztuce itd., ile jesteś w stanie dowiedzieć się sam obserwując, smakując, słysząc , dotykając miejsc magicznych, odległych, do tej pory nieznanych. Zdobywając świat samodzielnie bez pomocy rodziców czy nauczycieli- na własną rękę.

Jedyne, co Ci się w tej wędrówce może bardzo przydać, to znajomość języków obcych, bo jeśli chodzi o nakłady pieniężne, to wcale nie są one Ci tutaj potrzebne zbyt duże. Wiem o czym mówię, bo sama tego doświadczyłam. Poznając kolejnych przyjaznych mi ludzi spałam i jadłam w ich domach za darmo dzięki ich serdeczności i gościnności. A podróżowałam stopem. Jeśli więc się czegoś mocno pragnie, to WSZYSTKO jest możliwe. A mój syn doskonale o tym wie. Przecież codziennie ogląda tego przykład.

Czy będzie mi smutno wypuścić go z domu w walki świat?

Okrutnie.

Chociaż już  teraz wstydzi się chodzić ze mną na spacery i generalnie raczej niechętnie spędza z nami czas gdzieś na wspólnych wyjazdach, to nie wyobrażam sobie jeszcze takiego dnia, w którym totalnie miałby opuścić dom.

Ja jednak jestem w pewien sposób przygotowana na taką ewentualność, bo mam swoje hobby, pasje, myślę, że „syndrom opuszczonego gniazda” mi nie grozi. Niestety dzieci nie są moim całym światem. Ja dzielę ten świat pomiędzy rodzinę, pracę i moje pasje. Może wyjdę teraz na wyrodną matkę, ale po prostu tak jest i już.

Mój starszy syn to moja „mała- wielka duma” i jestem pewna, że jeszcze nie jeden raz w życiu w moich oczach pojawią się łzy wzruszenia wywołanego tą właśnie dumą z dokonań mojego syna.

A wasze dzieci?

Jakie są?

Nienależne i wolne czy lubią jednak ciepło domowego ogniska i jego zacisze?

Jak wyobrażacie sobie ich przyszłość?

Jakie miejsce będziecie w niej zajmować?

Czy myślicie, że grozi wam „syndrom opuszczonego gniazda?”

Piszcie.

Chętnie się dowiem jak sytuacja wygląda u was.

Pięknego dnia.

Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD

Fot.: Dennis Larsen

6
0
Would love your thoughts, please comment.x