„I can be your hero, baby.
I can kiss away the pain.
I will stand by you forever.
You can take my breath away.”
Słucham i ryczę.
Ryczę i słucham.
Kojarzysz ten kawałek?
Tak, tak to Enrique.
Może niezbyt ambitnie, ale cóż poradzę, że w Meloradio ciągle puszczają ten numer.
Oni puszczają, a ja wyję.
Bohater?
Przydałby się.
Wiecie chyba już jak to bywa w związku.
Nie piszę dla młódek, dziewczynek na studiach czy szalonych nastolatek.
Swoje teksty kieruję do was- dojrzałych kobiet- takich, jak ja. Czyli będących matkami, żonami i może kochankami (jak się komuś poszczęści ha ha ha).
Jesteście już kupę lat po ślubie i ten wasz bohater zdążył się „opatrzeć”.
Chyba, że piszę bzdury.
Może tylko to mnie już trochę zbrzydła gęba mojego starego.
Mój bohater….
Intelektualista prowadzący ze mną dyskusje na rozmaite tematy- o życiu, o książkach, o sztuce….
Ta…..
Dobrze, że za marzenia nie karają, bo już bym miała dożywocie. (Ale suchar ha ha ha.)
Tylko, że wiecie co Moje Drogie?
W życiu nie ma tak, że można mieć wszystko.
Albo masz filozofa albo takiego, co Ci naprawi szafkę.
Ja wychodząc za mąż (żeby nie zostać starą panną- znowu żarcik) świadomie wybrałam, że chcę mieć takiego mężczyznę, który zajmie się mną i domem.
I teraz mam tak, jak wybrałam.
Powiesi półkę, skręci szafę, wyremontuje cały dom ale…..
„Ale”, „ale”- to gównianie „ale” zawsze i wszędzie się musi przyplątać.
Nie ma „ale” świadomy wybór- dojrzała decyzja.
Na „ale” miejsca nie ma.
Powiem wam, co jest w tym wszystkim najważniejsze.
Najbardziej istotne jest to, i doskonale zdaję sobie z tego sprawę, że mój mąż jest, jak do tej pory, jedynym mężczyzną na Ziemi, który potrafi ujarzmić moją chorobę- ChAD.
Umie w porę reagować, zauważać moje stany.
Razem przeszliśmy BARDZO wiele.
Nasza współpraca przeciwko wrogowi- psychozie maniakalno depresyjnej (jak ja kocham tę przeraźliwie brzmiąca nazwę) owocuje czteroletnią remisją (oby trwała jak najdłużej).
Tylko mój mąż wie, jak jest trudno osobie bliskiej choremu na ChAD być przy kimś, kto ma manię.
Pamiętam, gdy po urodzeniu drugiego syna (miał wtedy zaledwie osiem miesięcy), mój mąż biegał z nim wszędzie- po sklepach na zakupy i w inne miejsca, w których musiał coś załatwić. Pięknie się nim zajmował, bo nie miał innego wyjścia. A do tego wszystkiego, co dwa dni robił kilkadziesiąt kilometrów, żeby odwiedzić mnie w szpitalu.
Przywoził mi wszystko, czego zapragnęłam- sałatki, soki, owoce. No i przede wszystkim papierosy- towar przetargowy- obok kawy, najcenniejszy w psychiatryku.
Po dziś dzień nie wiem tak do końca, ile ran w nim pozostawiły te doświadczenia.
W obliczu takich poświęceń i jeszcze wielu innych, bo przecież ten epizod maniakalny nie był ani moim pierwszym ani moim ostatnim „wybrykiem”, stawiam dziś sobie pytanie: ”Czy mój mąż jest dla mnie BOHATEREM?”
Musiałabym być głupia i krótkowzroczna, żeby stwierdzić , że tak nie jest.
I choć może nie napisze dziś dla mnie wiersza, to najważniejsze dla mnie jest to, że zapewnia mi bezpieczeństwo i jest moim przyjacielem.
Jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że przy mnie trwa.
Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, że niejedna osoba bliska chorym na dwubiegunówkę w trakcie stanów czy to depresyjnych czy maniakalnych po prostu „wysiada” psychicznie i się poddaje.
Trudno jest zrozumieć, co się wtedy dzieje z chorym.
Jeszcze trudniej reagować.
Każdy przypadek jest inny- u każdego mania i depresja objawiają się odmiennie.
Według mnie najważniejsze, co trzeba zrobić, to edukować się po to, żeby właśnie zrozumieć- szukać wsparcia wśród ludzi , którzy przeżyli lub przeżywają to samo- na grupach, na forach.
Czytać , rozmawiać, dowiadywać się jak najwięcej.
Czy mój mąż jest BOHTATEREM?
Zdecydowanie TAK!!!
Ty również możesz nim zostać.
Jeśli usłyszałeś diagnozę- ChAD, to Twoja siła drzemie głęboko w Tobie i polega na zaakceptowaniu tego, że musisz się leczyć. Uświadomieniu sobie, że nie chcesz ranić siebie i innych. Świadomym podjęciu decyzji o rozstaniu się z manią i pożegnaniu depresji- walce z nią w imię osiągnięcia remisji. Wyznacz sobie cel leczenia. Zacznij regularnie przyjmować leki, ale sama a nie od męża czy mamusi. To musisz robić TY!!
Natomiast jeśli masz w rodzinie lub jesteś przyjacielem kogoś chorego na Chorobę Afektywną Dwubiegunową, to postaraj się przede wszystkim ZROZUMIEĆ.
Pojąć czym jest ta choroba. Na czym polega.
Nieskromnie dodam, że mój blog może ci w tym pomóc, bo po to właśnie go tworzę.
Żebyś poznał punkt widzenia kogoś, kto przez tę chorobę przechodzi.
(Moją definicję ChAD znajdziesz w zakładce o tej właśnie nazwie na górze strony.)
A TY- zdrowa- wiesz dobrze co masz robić- doceniać swojego konkubenta, męża czy kogo tam masz.
Nie zapomnij mu dzisiaj powiedzieć , że jest Twoim największym bohaterem.
Może w odpowiedzi usłyszysz, że Ty jesteś jego księżniczką albo Złotowłosą na wysokiej wieży.
Choć na Twoim miejscu nie łudziłabym się za bardzo.
Dotrwałaś do końca tekstu- GRATULUJĘ.
Napisz proszę jak to wygląda w Twoim przypadku?
Czy cenisz swojego BOHATERA?
Mówisz mu, że jest piękny, wspaniały i ogólnie najlepsiejszy na świecie?
A może ryczysz przy „I can be your hero, baby.”?
Dawaj swoje wrażenia po przeczytaniu tego tekstu.
Co czujesz?
Bardzo mnie to interesuje.
Z życzeniami dobrego dnia.
Wasza Julka- Praktyk
Wyzdrowienia ChAD.
Mój bohater jest cudowny, jestem szczęściarą ?
Wielkie gratulacje zatem. Dbaj więc o niego Żabciu, a on niech dba o Cibie. Pięknego dnia i dzięki za pierwszy dzisiaj pod tym tekstem komentarz.
Gratuluję udanego związku.. To szczęście mieć kogoś kto troszczy się, zrozumie i da poczucie bezpieczeństwa. Duuuzo miłości szacunku i szczęścia na kolejne wspólne długie lata ???
Dziękuję Moniko. Nie twierdzę, że jest lekko- każdy dzień to nowe wyzwanie, ale staram się z odwagą stawiać mu czoła.
Tobie również życzę wiele miłości i ślę cały ogrom dobra, które mam w swoim sercu. Bardzo dziękuję za komentarz. Wszystkiego dobrego. Miłego wieczoru.
Masz wielkie szczęście, że Twój mąż rozumie i wspiera Cię w chorobie.
Tak Lilko to prawda. Mam nadzieję, że podobne wsparcie znajdą wszyscy Ci, którzy tego potrzebuje jeśli nie w swoim parterze to być może we mnie jeśli to możliwe. Życzę Ci wszystkiego najpiękniejszego. Dobrej nocy.
Dziękuję Julko.
Hej Julka, swietny tekst. Gratuluje pieknej relacji z mezem. Z wlasnego doswiadczenia wiem,ze do takich zwiazkow wciaz sie dojrzewa I wciaz je rozwija ❤️ Fajne jest tez to,ze na 100% to bohaterstwo dziala W dwie strony. On dla Ciebie I Ty dla niego, mezczyzni inaczej to tylko czuja I komunikuja. Pozdrawiam ?️?️?️
No włąsnie Moniko jest tak jak piszesz- mężczyźni inaczej “to czują i inaczej to komunikują”. Czasem te “dziury” w komunikacji doprowadzają do konfliktów. Warto więc zdać sobie sprawę z tego, że świat kobiet na serio różni się od świata mężczyzn. My myślimy, analizujemy, roztrząsamy, a oni podejmują dezyzję, działają. Dają dowody na to, co uważają podczas, gdy my- kobiety czekamy na słowa.
Dzięuję Ci Moniko za komentarza. Jest on dla mnie bardzo cenny.
Zapraszam również do lektury innych tekstów. Dobrego weekendu.
Dorota?
Jula,dotrwałam do końca tekstu tylko dlatego ,że zdążyło wypłynąć mi tylko kilka łez…Gula stoi w gardle i czuję jak zaciska się coraz mocniej.
Mój mąż,wspaniały człowiek już chyba nie ma siły,stracił wiarę,nadzieję.Odgradza się.Odgradza się murem milczenia & i tak jest z natury bardzo skryty.Prowadzeniem życia samemu z trójką synów ,gdy ja jestem w depresji.W sumie to dobrze ,bo pokazuje mi to i ciągle mi przypomina o tym,że jeśli się”nie ogarnę”(a wiemy,że czasami jest ciężko z tym ) to dużo mogę stracić…
Pierwsze ,nazwę to:ZŁOTYM PRZYKAZANIEM (pisze za Tobą,Jula) to regularne branie leków.Jak już się dowiemy ,że chorujemy,dojdzie do nas ten fakt,znajdziemy psychiatrę i zaczniemy dobieranie leków…….Ja po sześciu latach właśnie jestem po dwóch dniach nie brania leków….Nie mam racjonalnego wytłumaczenia.
Z mężem też przeszliśmy dużo.Mam wrażenie,że za każdym razem jak wychodzę z depresji i wchodzę na górkę ,on myśli ,że już będzie dobrze,że będę aktywna….I potem widzę kolejny zawód w jego oczach.
Szczerze mówiąc,ja też nigdy nie myślałam,że będę musiała mierzyć się z tą chorobą.W domu czuję się sama a może bardziej osamotniona w chorobie.
Pamiętam w początkowych stanach choroby,to mąż zaciągnął mnie na pogotowie ,bo nie mógł patrzeć i nie rozumiał co się ze mną dzieje.
Może myślał,że jak już się dowiemy z czym mamy doczynienia ,to PROBLEM NAZWANY-KRYZYS ZAŻEGNANY.
A tu wiele kryzysów już za nami.
Dzieci&bardzo mi przykro,że nie mogę zająć się nimi tak jak bym chciała.
Stwierdziłam jednak,że najpierw muszę zadbać o siebie.W ten czwartek zaczynam oficjalnie psychoterapię.To będzie już moje drugie spotkanie online.Cieszę się na tą drogę…
Jula,oprócz mojego Męża Bohatera mam też moje Bohaterki:przyjaciółka Kamila,która wspiera mnie z całych sił,pomaga,pisze,dzwoni i jest moim Polskim Słonkiem na Obczyźnie.To jest też moja ukochana Siostra Agnieszka,która podnosi mnie na duchu rozmowami przez telefon,zrozumieniem sytuacji,choć jak sama mówi:nie jest w mojej skórze i do końca mnie nie rozumie&ale stara się.
Moja SuperBohaterka (jestem szczęściarą,wiem?) to moja Teściowa .Wiele razy podawała mi,mojej rodzinie rękę w chorobie.Przylatywała i opiekowała się moim domem,mężem i wnukami.
Jula,to piękne jak piszesz o swoim Bochaterze.Tak jest,w życiu wszystkiego mieć nie można.Tak jak wybrałyśmy ,tak mamy.Choć po drodze zdarzają się nam różne chocki-klocki–zdarzenia nieprzewidziane.Dla naszych Bochaterów,że ich ukochana osoba choruje,dla nas ,że CHAD jest w nas.
Myślę,że tak jak oni się o nas troszczą tak i my musimy nauczyć się troszczyć o nas.Dla nas to też jest wszystko nowe….
Nauczyć się odbierać telefon gdy jestem w depresji i nie mam siły otworzyć oczu.Nauczyć się dzwonić do poradni psychiatrycznej gdy czuję,że lecę w dół lub nie spię całą noc…Wtedy ja dla siebie będę BOHATERKĄ.
Życzę nam wielu takich momentów kiedy poczujemy się BOHATERKAMI.
Jula,spokojnych snów.
Doroto…. wszystko o czym piszesz to prawda. To wspaniale, że jest wokół Ciebie tylu BOHATERÓW. Jedno bym tylko zmieniła- my dla siebie najpierw musimy stać się RODZICAMI- czułymi MATKAMI, które najpierw zaopiekują się sobą, a potem całą resztą. Dojrzałość to i bycie rodzicem dla samego siebie i tulenie dziecka w sobie. Jeśli potrafisz zaopiekować się sama sobą, to dziecko w Tobie też będzie miało dobrze. Będziesz szczęśliwa, kreatywna i radosna. Życzę Ci dużo siły i zdrowia. Trzymam mocno kciuki za Ciebie i całą Twoją rodzinę. Wszystkiego dobrego i bardzo dziękuję za to, że dzielisz się ze mną tak osobistą historią. Dobrego wieczoru Doroto.
Dorota?
Jula,masz rację.Siebie trzeba pokochać,przytulić…..
Dzielę się.To ty jednak Jula zrobiłaś pierwszy krok,publikując swój blog.A ja miałam szczęście odnaleźć Ciebie?.
Doroto, wierz mi, że to była na prawdę mega ważna decyzja w moim życiu- stworzyć ten blog- odkryć przed CAŁYM ŚWIATEM – że jestem zdiagnozowana- to jest bilet w jedną stronę- nie ma już odwrotu. Jednak cieszę się bardzo, że są osoby takie, jak Ty, które realnie czerpią korzyści z tego, co robię. Życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. Przede wszystkim remisji. Dobrego dnia.