Szczerze podziwiam wszystkie kobiety (moje koleżanki), które mają powyżej dwójki dzieci.
Mogłabym je nazwać „Matkami Polkami”, ale to określenie do nich wcale nie pasuje.
O wiele bardziej charakterystyczne dla nich jest określenie: „Matki Wariatki.”
Dziewczyny, a raczej kobiety, o których piszę podejmują świadomą decyzję o tym, że chcą mieć więcej niż tę przysłowiową „parkę”.
Jest to decyzja świadoma o tyle, że mogą one decydować tuż po tym jak zaliczą kontrolowaną wpadkę.
Uważam, że kobiety w moim wieku są naprawdę odważne decydując się na chociażby trójkę dzieci nie mówiąc już o większej ilości potomstwa.
Trójka dzieci oznacza dla mnie bowiem, że to najmniejsze nie skończyło jeszcze roczku.
Te kobiety to nie „Matki Polki” to są dojrzałe osoby, które mają i doświadczenie zawodowe i życiowe. Rozmowa z nimi nie kończy się na świecie pieluch i zagadnieniach związanych z karmieniem piersią.
Wychowują swoją „wesołą gromadkę”, a często albo myślą już o powrocie do pracy, albo już do tej pracy wróciły.
„Matki Wariatki” ogarniają wszystko: dom, dzieci, pracę, SIEBIE….
Oprócz tego, że jest ugotowane, posprzątane i każde z dzieci zadbane, to one także nie wyglądają jak „kij od mopa”.
„Matki wariatki” to prawdziwe czarodziejki i specjalistki od zadań specjalnych w jednej osobie- rozmawiając przez telefon drugą ręką smażą kotlety, karmiąc maleństwo równocześnie malują usta, „rzeczy niemożliwe załatwiają od zaraz a cuda następnego dnia”.
Wielkim szacunkiem darzę takie właśnie kobiety.
I choć sama nie narzekam na brak obowiązków, to jednak gdy widzę jaki zapie…al mają moje koleżanki piastujące gromadkę potomstwa jestem pełna podziwu dla nich.
Chylę nisko czoła i w głowę zachodzę kiedy one śpią i kiedy znajdują czas na to, by oprócz tego, że organizują czas całej rodzinie, to jeszcze wyglądają tak pięknie.
„Matki Wariatki” się nie zastanawiają. One po prostu działają (na autopilocie).
Dzisiaj właśnie chcę im serdecznie, z całego serca pogratulować.
Gratuluję odważnej decyzji oraz każdego dnia, który udaje się Wam tak wspaniale przeżyć.
I tutaj normalnie mój tekst miał się kończyć…..
Jednak napisałam go już jakiś czas temu, gdy sytuacja w naszym pięknym, choć coraz mniej demokratycznym kraju, była jeszcze powiedzmy nieco bardziej „normalna”.
Teraz, gdy stajemy w obliczu absurdu, jakim jest zabieranie nam- kobietom prawa do tego, aby decydować o sobie – naszym zdrowiu i zdrowiu naszych dzieci- tekst ten nie może zakończyć się w tym miejscu.
Należy bowiem odnieść się do rzeczywistości, która nas otacza.
Moje doświadczenie związane z aborcją jest takie, że stanęłam przed podjęciem tej decyzji.
Jednak ani na sekundę się nie zawahałam, by ją jak najszybciej od siebie odpędzić.
Nie chodziło tu bowiem ani o to czy moje dziecko będzie zdrowe ani też o mój stan.
Bardziej o moją sytuację życiową.
Mogłam też liczyć na MEGA wsparcie ze strony rodziny i bliskich.
A poza tym nie zapomnę nigdy słów, które wtedy usłyszałam „Dziecko, to jest MIŁOŚĆ”- i tak faktycznie jest – ta miłość rośnie- z dnia na dzień , z miesiąca na miesiąc z roku na rok.
Jedna moja miłość ma siedem druga czternaście lat.
Obie na szczęście są zdrowe i szczęśliwe.
Poznałam jednak środowisko osób chorych na Dziecięce Porażenie Mózgowe i sytuację rodziców dzieci, które potrzebują ogromnej pomocy. Rehabilitacja często jest bardzo czasochłonna i kosztowna. Jeden z członków rodziny (przeważnie matka) staje przed wyborem- albo pójść na zasiłek i mieć czas i sposobność na rehabilitację i opiekę nad swoi niepełnosprawnym dzieckiem albo iść do pracy i … no właśnie – co wtedy z dzieckiem?
Czyli tak naprawdę wybór jest ułudny.
Poznałam dorosłych chorych na MPD i są to wspaniali, mężni, niesamowicie inteligentni ludzie (Ci, którzy wysoko funkcjonują).
Ale niestety sytuacja rodzin, które mają dzieci z MPD do łatwych nie należy. Rodzice są rozgoryczeni, zdeprymowani i po prostu zmęczeni.
Z jednej strony pokazałam Wam więc piękny obrazek szczęśliwych „super mam”, które mają duże rodziny. Z drugiej zaś ułamek naszego społeczeństwa który boryka się z problemem niepełnosprawności.
I tak właśnie wygląda rzeczywistość.
Możesz mieć zdrowe, piękne dziecko- może nawet nie jedno.
A co jeśli nie wygrasz głównej nagrody na loterii w postaci bobasa z dziesięcioma punktami w skali Apkar przy porodzie?
A co jeśli jeszcze gorzej?
Co jeśli się dowiesz już w trakcie ciąży, że Twoje dziecko będzie głęboko upośledzone?
Szczerze mówiąc osobiście nie wiem jak zachowałabym się w tej sytuacji.
„Znamy się na tyle, na ile nas sprawdzono.”
Mnie na szczęście Bóg nie wystawił na taką próbę.
Ale uważam, że nikt nie ma prawa osądzać kobiet, które nie podejmują się unieść takiego ciężaru.
Kobiet, które mają prawo do tego, by decydować.
Każdy ma swoje życie i każdy sam pisze swoją historię.
Każdy według mnie POWINIEN MIEĆ PRAWO do decydowania o samym sobie.
Szczególnie kobiety- to my rodzimy, to my (razem z mężczyznami) dajemy życie.
Dziewięć miesięcy to jest dużo- wie o tym każda kobieta, która była w ciąży.
Niech każda kobieta ma prawo decydować o tym, czy chce pod sercem nosić przez ten czas dziecko, które może urodzić się i żyć jeden lub dwa dni.
Przecież taka sytuacja totalnie rozerwie jej serce!!!
Nieludzkie i bezlitosne!!!
Tak ja o tym myślę.
Jeśli akurat masz więcej niż dwójkę dzieci i czytasz ten tekst to przyjmij moje najlepsze życzenia:
Siły, zdrowia i tak trzymaj, bo jesteś ZAJE…STA!!!
Tak miał kończyć się ten tekst, kiedy pisałam go miesiąc temu.
Dziś dodaję:
Gratuluję wszystkim, wszystkim, wszystkim kobietom, które są matkami- nie ważne czy mają zdrowe czy chore dzieci- wszystkie jesteście wspaniałe.
A tym, które jeszcze dzieci nie mają lub w przyszłości planują je mieć życzę, aby ci, którzy „zajmują wysokie stołki” w końcu się obudzili i przywrócili normalność w naszym kraju.
Wszystkiego dobrego.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Pixabay