Z robieniem makijażu jest jak z malowaniem obrazu.
Trzeba być naprawdę artystą, by w odpowiedni sposób dobrać kolory, wyważyć miejsce na , które pada cień i światło , by ostatecznie spod Twoich rąk wyszło dzieło.
No i oczywiście nie można sobie pozwolić na żadną skuchę, bo efektem pracy nie jest obraz z namalowaną martwą naturą tylko żywy człowiek- Ty sama, albo gorzej- osoba , która malujesz.
No i teraz tak- jak to jesteś ty sama to pół biedy.
Coś Ci nie wyjdzie- trudno się mówi- zmyjesz, albo jak nie masz czasu- przecierpisz cały dzień z krzywą kreską na lewym oku.
Nieporównywalnie gorzej jeśli twoje dzieło zostanie dokonane na innej osobie.
Wtedy…
Żartów nie ma.
Dlatego właśnie nie chcesz ryzykować i zgłaszasz się do profesjonalistki.
Do kogo?
No pewnie, że do Anny!!!
Skąd znam Anię?
Poznałam ją dobre dziesięć lat temu.
Zaprzyjaźniłyśmy się bardzo i od tego czasu….. BZDURA!!!!
Nie będę bajek opowiadać.
Jak to ja, będę szczera i opowiem cała prawdę.
Anię spotkałam na pokazie kosmetyków Mary Kay.
W tamtym czasie mieszkałam w Warszawie i często chodziłam na makijaże do różnych, naprawdę, profesjonalnych wizażystek.
Ania natomiast dopiero zaczynała swoją przygodę z makijażem, dlatego kiedy mnie wymalowała efektu wow zabrakło.
Przez te dziesięć lat w mojej głowie pozostał ten obraz- nieźle, ale dupy nie urywa.
Nie wspomnę już o tym, że dość często mijałam Anię a to na ulicy, a to w Kościele i…..
Zazdrość mnie zżerała.
No nazwijmy rzeczy po imieniu.
Pewna siebie, piękna ……
Moje poczucie własnej wartości bardzo kulało i jakoś tak nie za bardzo pałałam miłością do Anny.
Zwykła kobieca zazdrość.
Ale wszystko zmieniło się jak za dotknięciem magicznej różdżki, gdy któregoś dnia weszłam na profil Ani.
Zrozumiałam, jak wiele pracy wkłada ona w swój fanpage.
Jak wielki sukces odnosi i jak dużo zmieniło się w jej życiu przez te 10 lat.
Najnormalniej w świecie puknęłam się palcem w łeb i po prostu jej pogratulowałam.
Wiecie dlaczego?
Niektórym się wydaje, że siedzisz sobie fajnie, ładnie przed komputerkiem.
Wkleisz zdjęcie, napiszesz tekścik o tak- to nieprawda!!!!
Za tym wszystkim stoi ogrom pracy.
Ani maluje- potrzebuje kosmetyków, chętnych Pań do metamorfozy, CZASU!!!!
Ja piszę – ciągle się dokształcam, czytam, oglądam filmy , poświęcam niesamowicie dużo czasu na kontakt z wami- robię to bo to kocham.
I tu jest właśnie Clu całego programu- PASJA I MIŁOŚĆ DO TEGO CO SIĘ ROBI.
Te dwie powyższe kwestie dzisiaj łączą Anię i mnie.
Dzisiaj razem stajemy ramię w ramię.
Ona wspiera mnie a ją.
Kółko wzajemnej adoracji?
No i dobrze!!!
Kobiety powinny się wspierać- mądre , piękne- WYMALOWNE kobiety.
Dzisiaj w imieniu swoim i Ani życzę wam, byście nie zapominały o tym, że oprócz obowiązkowego makijażu (naturalny te dopuszczam) najważniejsze (NA SERIO!!!) jest wasze PIĘKNE wnętrze!!!
Wszystkiego dobrego
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Na zdjęciu Anna Szlązak
Ps.: Tekst został napisany na długo wcześniej przed tym, jak Anna została wspaniale doceniona za swoją pracowitość zdobywając pierwsze miejsce w sprzedaży w MaryKay.