Właśnie przed sekundą skończyłam przeprowadzać wywiad z Izabelą Kopeć- makijażystką, artystką, mamą trójki małych jeszcze dzieci….
Postanowiłam od razu przelać swoje uczucia, myśli i słowa na papier, bo emocje, które wywołała we mnie ta rozmowa są ogromne.
No i Moi Drodzy, to, co z pewnością mogę powiedzieć, a raczej napisać, to z pewnością, że ten tekst do łatwych należeć nie będzie.
Historia Izabeli stanowi dla mnie bowiem „twardy orzech do zgryzienia”.
Wszystko zaczęło się osiemnaście lat temu- młodzi, zakochani w sobie kobieta i mężczyzna po pięciu latach znajomości postanowili wziąć ślub.
Nie muszę chyba dodawać, że byli nimi bohaterka mojego tekstu i jej narzeczony.
Trzy lata po tym pięknym wydarzeniu na świat przyszło pierwsze dziecko.
W związku z czym moja rozmówczyni postanowiła zamknąć działalność gospodarczą, którą prowadziła i zająć się rodziną i domem.
Po tym, jak na świat przyszło ich drugie dziecko niestety w ich życiu doszło do wielkiego przewrotu- dotknął ich krach finansowy.
To wydarzenie zmusiło ich do przeprowadzki w Bieszczady, do domu rodziców Izabeli, gdzie bohaterka naszego tekstu od ośmiu lat mieszka do teraz. I jak sama mówi, mieszkanie blisko natury to zdecydowanie to, co służy jej i jej dzieciom.
Co niektórzy pewnie wyłapali już w tekście pewne niuanse – „matka” a gdzie „żona”?, „mieszka” a dlaczego nie „mieszkają”?
No właśnie….
Ta historia jest dla mnie właśnie dlatego tak bardzo emocjonująca, że mężczyzny w niej już brak!!!
Izabela samotnie stawia czoła życiu, nie narzeka jednak na nic.
Jest kolejnym przykładem obok Beaty Martynowskiej i Doroty Paluch- Stubińskiej, która odnalazła się w marketingu sieciowym, gdzie może pracować w mediach społecznościowych i realizować swoje wartości- etyce zawodowej. Wierzy też w produkt, który sprzedaje i odpowiada jej plan marketingowy, który realizuje.
Takie rozwiązanie w przypadku mojej rozmówczyni jest zbawienne.
Mając do wychowania trójkę małych dzieci może ona poświęcać kilka godzin dziennie na to, by zapewnić swojej rodzinie godziwy byt, a przede wszystkim wychować maluchy w początkowym stadium ich rozwoju, który jest dla nich tak niezmiernie istotny.
Życie „na zakręcie”, jak mówi o swojej obecnej sytuacji Izabela, zmobilizowało ją do tego, by zaangażować się we własny rozwój, by ostatni rok, który by dla niej „jak cyrk” przekuć na wartościowy czas.
Nadchodzi moment, by przyjrzeć się stosunkowi mojej rozmówczyni do Choroby Afektywnej Dwubiegunowej.
Akceptuję , nie ignoruję….
Izabela zdaje sobie sprawę z tego na czym polega dwubiegunówka. Miała z nią do czynienia obcując z mamą przyjaciółki, która miotana przeciwnymi stanami, albo leżała w łóżku i nie dawała znaków życia, albo szalała w marketach wydając wszystkie pieniądze. Dopiero, gdy zadbała o swoją tarczycę i wyregulowała gospodarkę hormonalną w swoim organizmie przyszło polepszenie.
Izabela zatem absolutnie nie ignoruje tego schorzenia. Obserwując mamę bliskiej jej osoby doskonale zdaje sobie sprawę jak groźna może być ta choroba.
Jaki jest natomiast stosunek mojej rozmówczyni do innych kobiet?
Czy je akceptuje i nie ignoruje?
Zdecydowanie tak!!!
Jej misją jest „wyciągnąć z nich wewnętrzne piękno”. Swego czasu organizowała profesjonalne sesje fotograficzne robiąc kobietom wspaniałe makijaże i korzystając z usług fryzjera- niebanalne fryzury.
Jak to sama nazywa były to „metamorfozy na grubo”.
Na co dzień zależy jej niezmiernie na tym, by pokazać innym kobietom, że mają moc sprawczą, że mogą, tak, jak ona samodzielnie zarobić nie tylko na potrzeby swoje, ale również całej rodziny.
Natomiast inne kobiety są dla niej jak lustro, które pomaga jej dostrzec to, co ma sama w sobie pięknego. Tego, czego sama czasem w sobie nie zauważa, a co jest bardzo istotne. Widzą ją w innym świetle- tym jaśniejszym i bardziej przyjaznym.
Porażki?
Przekuwa je w swoją siłę.
Izabela jest osobą głęboko wierzącą.
Ufa, iż każda sytuacja, która spotyka ją w życiu jest „po coś”.
Nawet te momenty, które mogłyby się wydawać ciężkie również mają czemuś służyć.
Daje więc sobie zawsze czas na żałobę i na to, by emocje wybrzmiały.
Każde doświadczenie pomaga jej być empatyczną w stosunku do innych i ich przeżyć. W ten sposób jest zdolna poprzez swoje przejścia stać się ostoją, kiedy bliscy potrzebują jej pomocy.
I choć często zupełnie nie wie dlaczego dana sytuacja ją spotkała, to mimo tego jest za nią wdzięczna.
Tak też było, gdy pewnego dnia z ostrym zapaleniem żołądka wylądowała w szpitalu na SOR-ze. Mimo ogromnego bólu w myślach dziękowała za tę sytuację.
Jak się okazało, z perspektywy czasu, „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”.
Dzięki tamtemu zdarzeniu zmieniła całkowicie styl życia i żywienia.
Zyskała na tym jej rodzina i ona sama.
Porażki zatem przekuwa w sukcesy- z pewnością ich nie ignoruje lecz świadomie akceptuje i robi z nimi to, co uważa za stosowne i najlepsze.
„Twardy orzech do zgryzienia…..”
Pokazałam Wam dziś kawałek historii Izabeli – kobiety wyjątkowej- wrażliwej, ale też silnej i niezłomnej.
Jej obecna sytuacja nie należy do „różowych”, ale jestem święcie przekonana, że „życiowy zakręt” na którym się teraz znajduje, to droga prowadząca do wspaniałego miejsca, do którego bohaterka mojego tekstu dzięki swojemu uporowi i pracowitości dojdzie już niebawem.
Dziękuję Ci bardzo Izabelo, że zgodziłaś się wziąć udział w moim projekcie.
Jestem pewna, że Twoja historia zainspiruje wiele kobiet.
Życzę Ci z całego serca wszystkiego, co w życiu jasne, piękne i dobre.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Izabela Kopeć