Dziś Moi Drodzy będzie nieco inaczej.
Natknęłam się bowiem, pewnie całkiem nie przypadkiem na wspaniałą książkę, którą kupiłam około piętnaście lat temu, ale wtedy byłam jeszcze za głupia i za mało doświadczona, by być zainteresowana jej lekturą.
Obecnie zachwyca mnie ona i wprawia w oniemienie.
Chcę się z Wami podzielić jej fragmentem ponieważ uważam, że jest to niezwykle istotne spojrzenie na to, czym jest choroba (każda choroba).
Dlatego właśnie tym razem zacytuję fragment książki Kena Wilbera „Śmiertelni Nieśmiertelni”, do którego lektury serdecznie Was namawiam.
Słowem wprowadzenia i wyjaśnienia napiszę tylko, że publikacja traktuje o wspólnej, ostatniej drodze wielkiego teoretyka i filozofa i jego niezwykle utalentowanej żony, która chwilę po ich ślubie dowiaduje się o tym, że ma złośliwego raka.
Wybrałam ten fragment, bo uważam, że jest on interesujący dla osób zdiagnozowanych między innymi również na ChAD, które najpierw nie wiedzą nic o swojej chorobie, potem nie potrafią się pogodzić z diagnozą aż w końcu, jeśli dobrze pójdzie zdarza się, że osiągają stan równowagi.
„…..naszym podstawowym problemem nie był rak; była nim informacja. A bardzo szybko okazuje się, że właściwie żadna nie jest prawdziwa.
Mogę to wytłumaczyć. W każdej chorobie człowiek musi się zmierzyć z dwoma różnymi aspektami. Po pierwsze staje twarzą w twarz z samym procesem chorobowym- złamaną kością, grypą, zawałem serca, złośliwym guzem. Nazwijmy ten aspekt „jednostką chorobową”. Na przykład rak jest dość dokładnie opisany przez medycynę i naukę. W tym sensie jako choroba jest mniej lub bardziej wolny od ocen: nie jest ani prawdziwy, ani fałszywy, ani dobry, ani zły, po prostu jest- tak, jak góra nie jest ani dobra ani zła, po prostu jest.
Po drugie człowiek staje twarzą w twarz również z tym, co społeczeństwo, w którym żyje, i kultura tworzą wokół choroby- ze wszystkimi osądami, lękami, nadziejami, mitami, opowieściami, wartościami i znaczeniami. Nazwijmy ten jej aspekt schorzeniem. Rak jest nie tylko „jednostką chorobową”, zjawiskiem naukowym i medycznym; jest również „schorzeniem”, „brakiem zdrowia”, zjawiskiem obciążonym kulturowymi i społecznymi znaczeniami. Społeczeństwo ocenia, kiedy i jak jesteś chory; kultura, w której żyjesz wyznacza granice twojego zdrowia: kiedy jesteś , a kiedy już nie jesteś zdrowy.
Nie jest to czymś szczególnie złym. Kiedy w danej kulturze traktuje się określoną chorobę ze współczuciem i światłym zrozumieniem, staje się ona wyzwaniem, sytuacją kryzysową i zarazem szansą naprawy. Brak zdrowia nie tylko nie spotyka się wtedy z potępieniem ani moralnym osądem, ale stanowi początek procesu zdrowienia i odnowy. Kiedy o schorzeniu myśli się pozytywnie, a choremu człowiekowi daje się wsparcie, wtedy szanse na wyleczenie są większe.
Wówczas osoba, której udziałem stało się schorzenie może w tym procesie rozwinąć się i wzbogacić.”
Moi Drodzy nie wiem czy do Was te słowa przemawiają tak mocno jak do mnie, ale jeśli cierpicie tak , jak ja na ChAD lub inne schorzenie psychiczne, to z pewnością spotkaliście się właśnie z tą sytuacją, w której to właśnie społeczeństwo i jego podejście do naszej choroby często warunkowało to, czy mogliśmy zdrowieć czy nie. Tylko moim zdaniem w przypadku chorób psychicznych to do nas samych należy „cała robota”. To my musimy przełamywać tabu. To my z dumą możemy mówić o tym, że owszem jesteśmy chorzy, ale przecież nie ma w tym żadnej ujmy.
Moje całe otoczenie doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że mam ChAD- nikt (przynajmniej otwarcie) mnie nie wytyka palcami, nie obraża, nie wyklucza itd…
Wręcz przeciwnie jestem szanowana i w jakiś sposób podziwiana właśnie za swoją odwagę mówienia o tym, że moja choroba psychiczna to nie trąd. Ja nie zarażam.
Moje szanse na wyzdrowienie właśnie dlatego są takie duże, właśnie dlatego jestem tak długo w równowadze, bo mam ogromne wsparcie WSZYSTKICH którzy są wokół mnie.
Jednak to była moja ciężka praca i niejedna trudna decyzja pełna strachu: ”Powiedzieć czy nie powiedzieć?” , „A co jeśli…..?”
Znam ten strach, gdy stoisz w miejscu publicznym i masz wrażenie, że WSZYSCY na Ciebie patrzą, że WSZYSCY wiedzą, że JESTEŚ PIZGNĘTA.
Ale wyobraź sobie, że ludzie mają swoje życie i guzik ich obchodzi, że całkiem niedawno odbijała Ci amba.
Może przez chwilę gadali o Tobie. Tak. I co z tego?
Gadali i przestali. Tak samo jak Ty szalałaś i przestałaś.
A teraz jest czas, aby pójść dalej i podjąć decyzję- żyję odważnie z uniesioną głową czy jestem strusiem i chowam cały czas swoją łepetynę w piasek?
Ja od tych 15 lat , od momentu, gdy kupiłam „Śmiertelni nieśmiertelni” Kena Wilbera przeszłam niezwykle daleką drogę- życiową i mentalną. Dziś potrafię zrozumieć to, że życie w strachu przed prawdą nie ma sensu i pojąć słowa napisane w tej książce.
Ty masz to szczęście, że masz mnie ha ha ha
Ja przecieram szlaki.
Mówię odważnie o ChAD, o sowich doświadczeniach – Ty też możesz wyjść z domu- nie chować się pod zlewem przed całym światem i dążyć do wyzdrowienia.
Życzę Ci dzisiaj, abyś nie musiała żyć w lęku.
Jeśli chcesz, opisz swoje odczucia, które masz po przeczytaniu tego tekstu.
Czy potrafisz szczerze mówić o swojej chorobie czy raczej wstydzisz się jej okrutnie?
Dobrego dnia.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD.
Fot.: Sasin Tipchai