Po weekendzie nie zostało już nawet wspomnienie.
Kiedy to było?
No wyobraź sobie, że przedwczoraj.
Spędziłaś go świetnie.
Piątek- kino. Sobota- spanie do późnych godzin przedpołudniowych, zakupy, spacer, wieczorem spotkanie z przyjaciółmi. Niedziela- obiad z rodziną.
Wszystko pięknie, ładnie do momentu, aż…. nie przyszedł wieczór.
Nagle poczułaś niepokój w ciele, wiesz, że w ciągu tygodnia towarzyszyć Ci będą drażliwość, bezsenność, a może nawet stany lękowe.
A było tak pięknie….
A teraz?
Teraz, gdy pomyślisz o poniedziałku „rzygać Ci się chce”.
Nie pisze oczywiście do wszystkich i o wszystkich.
Piszę tylko do tych i o tych, którzy tak, jak ja niegdyś, doświadczają obecnie WYPALENIA ZAWODOWEGO.
Praca Moje Drogie stanowi 1/3 naszego życia- 8 godzin dziennie zarabiamy na to, by nas było stać na godny żywot. Resztę czasu powinnyśmy przede wszystkim poświęcić na sen (minimum 7 godzin), a pozostałą część swojego dnia na obowiązki domowe, odpoczynek i zabawę.
W naszym życiu powinna panować RÓWNOWAGA. Czy tak faktycznie jest?
Czy próbowałaś kiedykolwiek odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy zajęcie zarobkowe, które aktualnie wykonujesz, to jest właśnie to, do którego się NADAJESZ, do którego masz najlepsze PREDYSPOZYCJE? Czy myślisz , czujesz, że sprawia Ci ono PRZYJEMNOŚĆ?
Jeśli tak nie jest i dodatkowo nie zachowujesz odpowiedniej równowagi między życiem osobistym a zawodowym, to grozi Ci właśnie WYPALENIA ZAWODOWE.
Taka kolej rzeczy spowodowana być może pięcioma czynnikami.
Dwa pierwsze wynikają spoza nas. Ale trzy ostanie są już zależne od nas samych.
Po pierwsze bardzo deprymująca dla nas może być sytuacja, gdy w naszej firmie panuje nawyk zarządzania przez stres, który oznacza w praktyce to, iż szef wywiera ciągłą presję na swoich podwładnych.
Następnie bardzo niekorzystnie działać może nadmiar obowiązków lub powierzenia nam zadań, których w ogóle nie jesteśmy w stanie wykonać.
I teraz zaczyna się bardzo ciekawa kwestia.
Mianowicie, są czynniki zależne tylko od nas, które mogą powodować nasze złe samopoczucie związane z kiepską sytuacja w miejscu w pracy:
Jest to brak równowagi miedzy pracą , a odpoczynkiem, brak asertywności, który nie oznacza tylko braku umiejętności mówienia „nie” , ale również problemu z komunikowaniem swoich potrzeb oraz fakt, że być może dana praca po prostu „nie jest dla nas”.
Jeśli zauważycie, że czujecie się tak, jak to opisałam na początku tekstu i macie wrażenie, że faktycznie nie jesteście na swoim miejscu oraz pojawiają się u was fizyczne objawy takie jak: drażliwość, bezsenność albo nawet stany lękowe to znak, że pora udać się do specjalisty.
Wypalenie zawodowe jest traktowane jako jednostka chorobowa i można się z nią zwrócić do psychiatry. Jest ono traktowane jako ZABURZENIE ADAPTACYJNE lub REAKCJA NA STRES.
Specjalista udzieli wam urlopu, który ma stanowić dla was czas na przemyślenia. Taki kryzys bowiem może stać się wspaniałym czasem na to, by przeżyć zmianę, która przyczyni się do poprawy jakości Twojego życia i zaprowadzi Cię do sukcesu w życiu zawodowym i osobistym jeśli tylko dobrze wykorzystasz ten czas.
Moim zdaniem kiedy w grę wchodzi Twoje zdrowie pozostawanie na stanowisku, które Cię wykańcza nie ma sensu. Chociaż uważam również , że podjęcie decyzji o zmianie pracy jest niezmiernie trudne i należy tylko i wyłącznie do CIEBIE.
Ale sama się zastanów – co w TWOIM życiu jest najważniejsze?
To nie są decyzje, które podejmuje się pod wpływem impulsu.
Zdaję sobie sprawę, że jeśli poważnie zastanawiasz się nad swoją przyszłością związaną z Twoim życiem zawodowym, to zrobienie kroku, o którym piszę powyżej jest niezmiernie trudne.
Jednak jakiejkolwiek decyzji byś nie podjęła PAMIĘTAJ- jeśli Twoje ciało daje Ci znać , że coś jest nie tak, to jest to absolutnie znak, że czas udać się do specjalisty.
Jeśli borykasz się z takimi objawami, jakie opisałam powyżej, to nawet się nie zastanawiaj i pędź do dobrego psychiatry- dobrze wiesz, że to nie żaden wstyd szukać pomocy u specjalisty.
Wręcz przeciwnie to tylko potwierdzenie tego, że szanujesz samą siebie , że o siebie dbasz i Twoje zdrowie nie jest Ci obojętne.
Na koniec chciałabym podkreślić, że powyższy tekst powstał z bardzo dużej POTRZEBY SERCA, ale również został bardzo mocno ZAINSPIROWANY wywiadem z psychiatrą Maciejem Klimarczykiem, który ukazał się w październikowych „Wysokich Obcasach”. Serdecznie polecam ten wywiad. Natomiast dla tych, którzy nie będą mieli okazji go przeczytać myślę, że zwarłam w tym tekście najważniejsze tezy z niego płynące.
Dzisiaj życzę wam wszystkim, abyście z prawdziwą przyjemnością i zapałem wykonywali swoje obowiązki.
Czuli radość i satysfakcję , także tę finansową.
Wszystkiego dobrego.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Gerd Altmann
Temat mi bliski….przeszłam przez to. Mnie do specjalisty zaprowadziła bliska osoba do dziś jestem jej wdzięczna że tu jestem.
BRAWO ŻABCIU!!! Brawo za szczerość. Brawo za odwagę. BRAWO za to, że zawalczyłaś o siebie. Krok bardzo trudny ale widać że możliwy. GRATULUJĘ. Dziękuję też Ci z całego serca za codzienne komentarze- wiele to dla mnie znaczy. Wspaniałego dnia.
Znam uczucie o którym piszesz.. Przez 6 lat tkwilam w firmie w której czułam się okropnie.. Nieludzkie godziny pracy nigdy nie było wiadomo kiedy się skończy pracę nadmiar obowiązków milion telefonów jeszcze po pracy brak normalnego wolnego grafików ego bo że święta i weekendy pracujące to nawet nie pisze.. Falszywi zawistni ludzie którzy zazdrosni o wszystko noz w plecy by wbili.. Wynagrodzenie ehh wyzysk i tyle.. I każdy dzień jechać tam to było jak za karę.. Dlaczego tam pracowałam? Najpierw myśl o tym że po długiej przerwie w pracy ( kiedy zajmowałam się małymi dzuecmi) ciężko było mi się wkręcić na nowo i myślałam żeby było cokolwiek żeby zarobić.. Nieraz z płaczem chciałam to wszystko rzucić i jechać do domu.. Potem sytuacja życiowa tak mi się zmieniła.. Sama musiałam zarabiać na utrzymanie swoje i trójki dzieci i jeszcze wynajmowane mieszkanie.. (A nie było 500+ wtedy jeszcze..) (chociaż teraz mimo że jest to przy szalejacych cenach to jakby wyszło na to samo).. Więc bałam się jakiejkolwiek zmiany.. Potrzebowałam tego poczucia że co miesiąc ta pensje będę miała na czas ( bo to akurat był plus) żeby podołać codzienności.. Bałam się że jak pójdę w inne miejsce może coś nie wypalić i zostanę z niczym.. Psychicznie i fizycznie byłam wykończona.. Ciągła presja i stres i fizyczny wysiłek który na kręgosłup ie się odbił.. Na szczęście zaszły zmiany… Zmiany których tak się bałam.. Teraz z perspektywy czasu myślę dlaczego ja tak długo w tym tkwilam.. Nie mówiąc już o ambicjach czy predyspizycjach.. Teraz jestem zadowolona z wreszcie normalnych warunków pracy.. Od 7-15 weekendy i święta wolne.. Dobre szefostwo szanujace ludzi.. I fajna atmosfera wśród pracowników…praca różnorodna nie nudzi się.. Czas szybko mija mi w pracy ze nawet nieraz zdziwiona jestem że już.. No i wynagrodzilo mi się to jeżdżenie przez tyle lat rowerem po 8km w jedną stronę.. Teraz droga do pracy zajmuje mi 5min.. Bardzo doceniam po tym co było.. To co mam teraz.. Kiedy przychodzi poniedziałek wcale nie czuję niechęci.. Wiem że szybko zleci.. A ja po pracy mam jeszcze czas i siłę żeby zająć się obowiązkami domowymi i dzuecmi czy poprostu czasami odpoczynek.
Moniko, ja bardzo się cieszę, że w Twoim życiu jest teraz tak, jak to opisujesz- że skończyła się harówka i wyzysk, a zaczeła prawdziwa radość życia. Tak własnie powinno być- że czlowiek z radością co rano z łóżka wstaje.
Trudne dni też mają nas czegos nauczyć- może własnie tego, abyśmy doceniali te dobre.
Moniko życzę Ci wszystkiego dobrego – wżyciu taki zawodowym jak i osobistym. Dzięki za Twoją historię zawartą w tym komentarzu.