Szczerze?
Bałam się tego wywiadu.
Dlaczego?
Bo gdy przygotowywałam się do niego znalazłam na profilu Doroty informacje związane z jej działalnością w MLM.
Pomyślałam-„ O nie!!!”
Pewnie cała nasza rozmowa zejdzie na temat Multi Level Marketing’u i nie dowiem się niczego ciekawego.
Oj…..
Po raz kolejny w życiu przekonałam się, że nie „ocenia się książki po okładce”- oj nie!!!
A co usłyszałam?
Z rozmowy z Dorotą dowiedziałam się wielu wspaniałych rzeczy. Jednak najbardziej ujął mnie i niezmiernie wzruszył jej dar opowiadania historii z własnego życia.
Historii niezmiernie poruszających i z mądrym morałem.
Pokazują one dokładnie kim jest moja rozmówczyni, jakimi wartościami się kieruje i co w życiu ceni najbardziej.
Więc może zamiast opisywać to, jaka jest bohaterka mojego dzisiejszego tekstu- Dorota Paluch-Strubińska na początek posłuchajcie dwóch historii, które mnie niezmiernie poruszyły.
Postaram się je oddać jak najbardziej naturalnie.
Opowieści te są o ludziach. Nie o kotkach, pieskach czy adoptowanych przez Internet zwierzętach.
Dorota kocha ludzi i to oni są dla niej najważniejsi.
Jest osobą bardzo otwartą i żywiołową, o czym miałam niezmierną przyjemność się przekonać.
Pierwsza historia zaczyna się w mniej więcej podobnym czasie, do tego, który mamy teraz- przed Świętami Bożego Narodzenia.
Dorota będąc młodą dziewczyną działała jako wolontariuszka. Odwiedza starszych ludzi- rozmawia z nimi, poświęca im swój czas i uwagę. Lubi słuchać ich historii. Od zawsze wielką sympatią darzyła seniorów. Interesowało ją, jak to było kiedyś.
Wśród osób, którym składa wizyty znajdował się pewnie „dziadek”- no wiecie…. taki „niewygodny” dla swojej rodziny. Nikt, nigdy go nie odwiedzał, a jego serce było już tak zamarznięte, że jedyne, co potrafił robić, to wbijać wzrok w pustą ścianę. Uporczywie patrzył ciągle w ten sam, jeden punkt.
Dorota składała mu wizytę za każdym razem, gdy przychodziła odwiedzić staruszków.
I oto w Święta Bożego Narodzenia zdążył się cud.
Może nie ogromny, może nie spektakularny, ale taki właśnie, jak powinien być- PRAWIDZIWY.
Kiedy Dorota po raz kolejny odwiedziła „niewygodnego” dziadka – 24 grudnia- ten uścisnął jej dłoń, a po jego policzkach popłynęły łzy.
Tak niewiele- ale przyznacie sami- wymowny gest.
Myślę, że nie trzeba komentować tej historii, tak samo jak nie trzeba analizować drugiej- też bardzo wymownej.
Kolejna opowieść zaczyna się już nieco później- na dalszym etapie życia Doroty.
Pracowała ona wtedy w Urzędzie Pracy jako Doradca Zawodowy i któregoś dnia odwiedziła ją pewna kobieta. Miała ponad pięćdziesiąt lat. Nigdy nie pracowała. Była „żoną swojego męża”. Dodajmy, że bardzo bogatego męża. I w jednym momencie jej całe życie legło w gruzach, bo druga połowa zdesperowanej kobiety nagle odeszła z tego świata pozostawiając ją z monstrualnymi długami.
Kobieta totalnie nie wiedziała co począć. Była zrujnowana i bezradna, a dodatkowo napiętnowana przez ludzi, którzy wytykali ją palcami – „Taka bogata, a chodzi do Urzędu Pracy po pomoc.”
Wtedy właśnie Dorota postanowiła- jej celem życiowym będzie uświadamianie kobietom, jak ważna jest niezależność- finansowa i mentalna. To, że nie można nigdy pozwolić sobie, aby znaleźć się w podobnej sytuacji, jak ta, która dotknęła kobietę z powyższej historii.
I tak się właśnie stało.
Dorota od tamtego momentu bardzo mocno pomaga wielu kobietom odnaleźć ich pasje, wziąć życie we waśnie ręce i nie pozwolić na to, by kto inny decydował o tym, co mają robić.
Ale o kobietach w życiu Doroty jeszcze opowiem nieco później.
Teraz nadszedł czas, by pokazać Wam kim jeszcze jest bohaterka mojego dzisiejszego wpisu.
Wiecie już trochę o tym, jakie wartości kierują nią, bo opowiedziane historie mówią same za siebie.
Moja rozmówczyni tak naprawdę jest do mnie bardzo podobna- otwarta na ludzi, radosna, a jej wiodące wartości to wspomniana już niezależność , prawda i radość.
Jest mamą, żoną i „kobietą pracującą, która żadnej pracy się nie boi”.
Ma pięćdziesiąt lat i jak sama o sobie mówi wiele przeszła w życiu – bywały dobre, ale też ciężkie momenty- napad z bronią w ręku, doznała wypalenia zawodowego, odsunięto ją od pracy w korporacji i poczuła się „jak przedmiot”, co spowodowało depresję- do dziś zostały pewne lęki związane z tamtymi przejściami.
Trudne sytuacje?- „szukać w portfelu pięciu złotych na chleb”- bo i tak się zdarzało.
Ale Dorota jest wielką optymistką i nie roztrząsa przeszłości.
Cieszy się tym, co jest.
Swoją energią życiową zdecydowanie zaraża innych.
W pewnym momencie swojego życia podjęła odważną i świadomą, choć niepopularną decyzję- zrezygnowała z „ciepłej posady na etacie” i przeniosła swoją działalność właśnie do wspomnianego przez mnie na początku tekstu MLM’u.
I powiem Wam szczerze, że odczarowała moje spojrzenie na ten temat.
Bohaterka tego tekstu twierdzi bowiem, że ten krok dał je wolność, uwolnił od „wampirów energetycznych” i umożliwił rozwój wewnętrzny.
Dorota też niczego „nie wciska” ona po prostu „daje informację”, a co kto z nią zrobi, to już jego sprawa.
Nadszedł czas, by odpowiedzieć na pytanie, jak moja rozmówczyni podchodzi do tematu ChAD (Choroby Afektywnej Dwubiegunowej)- czy ją akceptuje i nie ignoruje?
Dorota nie ukrywa, że jestem pierwszą osobą w jej życiu, z którą się zetknęła, której dotyczy ten problem. Dzięki temu zaczęła zgłębiać temat.
I wiecie co?
Niezmiernie się z tego cieszę.
Bo taka jest właśnie moje misja- szerzyć wiedzę na temat ChAD. Edukować i zwracać uwagę na to, że istnieje on w naszym społeczeństwie.
Zatem i Dorota i ja odrobiłyśmy swoje zadania.
A co z kobietami- akceptuje, nie ignoruję?
Zdecydowanie!!!
Była już mowa na ten temat. Ale chciałabym dodać jeszcze, że moja rozmówczyni bardzo mocno angażuje się w to, by na przykład kobiety w jej wieku nie odczuwały wypalenia zawodowego lub syndromu pustego gniazda.
Zapisała się również do „Koła gospodyń wiejskich” i tam działa.
Robi bardzo dużo dla swojej społeczności lokalnej angażując się również charytatywnie.
Jak widzicie w Dorocie płonie ogień.
Ma ona wiele zainteresowań i nie potrafi siedzieć bezczynnie z założonymi rękoma.
Charakteryzują ją również poczucie humoru i dystans do samej siebie- te cechy zdecydowanie pomagają, gdy działa się wśród ludzi pomagając innym kobietom.
A co z porażkami i sukcesami- akceptuje, nie ignoruję?
O tym też już wspomniałam.
Mimo, że bywało niewesoło Dorota potrafi czerpać radość z tego, co ma.
Jej dewizą jest Panta rhei Heraklita „wszystko płynie…”- nawet najgorsze chwile muszą minąć, a po nich zdecydowanie wychodzi słońce- bo przecież nie może być inaczej.
Identyfikuje się ze wszechświatem i twierdzi, że jest jego częścią. To przebywanie na łonie natury daje jej prawdziwą siłę i ukojenie. Kocha długie spacery.
Bardzo mocno zawierza też Bogu.
Zajmuje on w jej życiu niezmiernie ważne miejsce.
Według niej wszystko jest potrzebne, by nas kształtować, żeby wiedzieć i czuć więcej.
Twierdzi, że cały czas jest w drodze.
A największym sukcesem dla niej jest to, że czuje się DOBRYM CZŁOWIEKIEM, który bardziej docenia to, kim jest niż, to , co ma.
Tymi słowami zakończę ten tekst.
Serdecznie dziękuję Ci Doroto za to, że zgodziłaś się wziąć udział w wywiadzie, który stał się kanwą dla tego tekstu.
Życzę Wam wspaniałego dnia.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.: Dorota Paluch- Stubińska, Marta Kuczyńska, Justyna Brzeska
Julia bardzo się cieszę, że miałam przyjemność Cię poznać, to dla mnie ogromną wartość. Dziękuję za tak piękne pokazanie mojej osoby.
Doroto, ja również bardzo się cieszę, że Cię spotkałam i miałam okazję z Tobą porozmawiać. Twoja energia, entuzjazm i radość życia są przeogromne. Jestem pewna, że Twoja historia zainspiruje wiele kobiet. Wszystkiego dobrego.
Dziękuję za motywację, by jeszcze uważniej przyglądać się naszym możliwościom bycia dobrem dla drugiego, to ogromna wartość. Dorotka z pewnością jest tym dobrem..uczę sie tego i z dumą biorę z Was przykład. Ściskam
Bardzo się cieszę, że taką motywację wzbudza w Tobie Magdaleno postać Doroty. Życzę, by dobro było w każdym z nas i to na co dzień -nie tylko wtedy, gdy słychać dookoła piękne świąteczne piosenki, a zewsząd wszystko pięknie się błyszczy. Niech to dobro będzie w nas DZISIAJ. Wszystkiego dobrego zatem życzę i dziękuję za komentarz.