4750gr- właśnie tyle ważył mój drugi syn, którego urodziłam siłami natury!!!
Czy było ciężko?
Może troszeczkę.
Ale chyba nie było aż tak strasznie, bo po trzech dniach od porodu byłam już gotowa rodzić trzecie dziecko.
Nie było też mi ciężko, gdy pchałam ciężkie paczki wyładowane pościelami i poduchami na magazynie pewnej firmy, w której kiedyś pracowałam.
Nie uskarżam się też wcale, kiedy co miesiąc odwiedza mnie „ciocia” choć czasem bywa boleśnie. Gorzej byłoby, gdyby w ogóle się nie zjawiła, bo wtedy nie wiadomo czy śmiać się czy płakać biorąc pod uwagę, że następne dziewięć miesięcy upłynie w „stanie błogosławionym”.
No nic Drogie Panie mamy przesrane i dobrze o tym wiemy.
Są też i pozytywne strony bycia reprezentantką płci pięknej- jak sama nazwa wskazuje- PIĘKNO!!!
No dziewczyny spójrzcie w lustra!!!!
Kto jest piękniejszy od Ciebie?
No nie ma takiej!!!
Możesz zrobić sobie makijaż, kupić kieckę, torebkę i buty pod kolor.
Faceci tak fajnie nie mają.
Muszą zadowolić się krawatami, ślizgaczami lub jak kto woli waflami i gadżetami, które my kobiety także możemy nabywać.
Jest tylko jedno ale….
W całej tej naszej sile fizycznej, która jest przecież ogromna, czym jest męskie przeziębienie, które dla facetów porównywalne jest z agonią w obliczu narodzin dziecka?
No tego po prostu nie da się porównać!!!
Jesteśmy o wiele bardziej odporne na fizyczny ból i mogą się faceci napierdalać.
Ćwiczyć brazylijskie jujitsu, karate, judo czy zapasy i tak nam niegdyś nie dorównają.
Nie są po prostu w stanie niczym nas przebić.
Nie wspominając już o cudzie, jakim jest wydanie nowego człowieka na świat.
Tak….no mają mężczyźni jednak jakiś w tym udział, ale nie noszą oni pod sercem przez dziewięć miesięcy życia, które w nas rośnie, które my karmimy, które jest największym darem od Boga dla człowieka.
Często niestety tak się dzieje, że z tym darem zostajemy same, bo „dawca spermy” się ulatnia i nie czuje absolutnie odpowiedzialności za człowieka, któremu także i on dał życie.
I tutaj rozpoczyna się PRAWDZIWA historia kobiecej siły.
Nie chodzi bowiem o to ile jesteśmy w stanie znieść fizycznie Drogie Panie.
Liczy się to jak mocne jesteśmy psychicznie.
Znam wiele kobiet, które wspaniale sobie radzą mimo tego, że swoje dzieci wychowują samotnie.
Nie twierdzę, że ich życie jest proste. To walka każdego dnia- batalia o to, by pokazać dziecku odpowiednie wzorce, by zaspokoić podstawowe potrzeby, by zapewnić miłość i zainteresowanie.
Ale wiecie co jest chyba jeszcze gorsze?
Sytuacja, w której kobiety mają partnerów, a ich życie wygląda tak, jakby tych mężczyzn wcale w tym życiu nie było.
Wymówki dotyczące ciągłej pracy, zwalanie odpowiedzialności i obowiązków.
W konsekwencji są tak samo samotne jak matki, które facetów nie maja.
Może nawet jeszcze bardziej wyobcowane, bo jak pogodzić się z faktem, że ten, który ślubował Ci miłość i to, że nie opuści Cię aż do śmierci nie trwa przy Tobie, ma w dupie Ciebie i wasze dziecko.
Woli dać kasę i mieć wszystko w głębokim poważaniu.
Bardzo mnie smucą też sytuacje, w których kobiety są uwikłane w związki, w których mężowie, chłopacy, partnerzy szantażują je tym, iż bez ich pomocy nie poradzą sobie finansowo.
Codziennie, konsekwentnie i systematycznie wbijają i małą szpilkę.
Burzą ich poczucie własnej wartości zniżając swoje żony, dziewczyny, partnerki do poziomu małych dziewczynek, które są od nich totalnie uzależnione finansowo.
Te Panie nie odejdą. Zbyt mocno się boją, że faktycznie sobie nie poradzą i nie chodzi o utrzymanie tylko siebie, ale też dzieci, których przecież nie zostawią.
W myślach mają cały czas widmo siarczystej awantury i ogromnej wojny jaką rozpętałyby decyzją o rozstaniu.
Boją się, przeraźliwie się lękają.
Dlatego właśnie dzisiaj chylę czoło do samej ziemi przed tymi kobietami, które mimo tego , iż cholernie się bały, podjęły tę jedną z najważniejszych decyzji w swoim życiu.
Zdecydowały, że dłużej nie godzą się na przemoc fizyczną i psychiczną. Podjęły decyzję, że nie pozwolą już więcej katować siebie i swoich dzieci. Nie zgadzają się na to, by ich mąż, chłopak czy partner urządzał im siarczyste awantury po pijaku- odeszły.
W ogromnym strachu, ale zwiały gdzie pieprz rośnie.
Dziś nie jest im wcale łatwo.
Ale wiodą spokojny żywot.
Czasem na serio trudno wycyrklować z kasą od pierwszego do pierwszego, ale już się nie boją.
Już nie drżą o życie swoje i swoich dzieci.
Drogie Panie BRAWO!!!
Wasz przykład stanowi dowód na to, że MOŻNA.
Czy kobiety są silne?
I Ty i ja i ona wiemy, że tak!!!
Czasem nasza siła polega na tym, że znosimy trudne sytuacje, a są momenty, że nasza moc objawia się w umiejętności powiedzenia „nie” , wykrzyknięcia „STOP”.
Dzisiaj z całego serca życzę nam wszystkim ODWAGI na każdy dzień.
Odwagi dla tych, które trwają, dla tych które chcą powiedzieć „NIE GODZĘ SIĘ NA TO” i odwagi dla tych, które już to zrobiły.
Wspierajmy się kochane nawzajem, bo każda z nas potrzebuje bratniej- siostrzanej duszy.
Spokojnego dnia wam i sobie życzę.
Julka Małecka Praktyk Wyzdrowienia ChAD
Fot.:Jill Wellington
4750 wow mama niezły wyczyn… Moja pierwsza córka ważyła 4680.. Syn i druga córka już trochę mniej hihi nie pamiętam tego bólu już pamiętam tylko szczęście i patrzę z dumą na te moje szczęścia każdego dnia ? cieszę się każdym ich sukcesem i wspieram w trudnych chwilach.. Oddaje całe życie im w zamian dostajac miłość bezwarunkowa radość , sile i motywację, sens życia.. Wychowuje dzieci sama.. Czy jest ciężko?oj jest ale Tylko materialnie.. Mimo to finanse nie były dla mnie żadnym wyznacznikiem aby trwać w związku toksyczny w którym i tak byłam z wszystkim sama.. Trwalam bo myślałam że będzie lepiej ze każdy związek czasem ma gorszy czas.. Jednak wcale nie może to być dla kogoś przyzwoleniem na przemoc psychiczną ani fizyczna. Której nocy powiedziałam dość.. Jak stałam z dziecmi nie mając nic poza nedzna pensja.. Nie wiedziałam co dalej.. Wiedziałam tylko że nie wytrzymamy tak ani chwili dłużej.. Wiedziałam że niczego innego nie pragnę jak spokoju.. Nie bać się każdej nocy..Właściwie nie znam uczucia jak to jest mieć wsparcie partnera w wychowywaniu dzieci w zwykłej codzienności.. Więc nie mam do czego tęsknić.. Czy ja coś straciłam? Nie.. Zyskalam spokój… On stracił możliwość szczęścia jakim jest widzieć jak dzieci rosną rozwijają się i wyrastają na wspaniałych ludzi.. On tego szczęścia nie umiał docenić i po dziś dzień nie potrafi ..moze czasem ciężko związać koniec z końcem.. Ale nikt już nie niszczy mnie psychicznie.. Wielkie piętno pozostało.. I kobiece poczucie wartości leglo w gruzach. Ale jestem szczęśliwa mamą i dzieci sprawiają że nie chce zastanawiać się nad tym co było zle i rozpamietywac.. Tylko cieszyć się tym co jest tu i teraz.. Nic nie da mi że dzieci będą widziały zahukana mamę.. Mimo że nieraz milion problemów przytłacza dla nich zawsze mam uśmiech i ochotę na spacer.. A problemy i tak trzeba rozwiązać i lepiej z pozytywnym nastawieniem niż zalamywaniem się.. Martwię się że nie mogę im dać tego co bym chciała..lepszego komfortu życia.. Zabezpieczenia na przyszłość.. Ale darze ich miłością szacunkiem i daje swoje zainteresowanie dbam jak tylko mogę i wspieram w pomysłach Dziękuję Bogu za zdrowie i że mamy siebie… Czasem nawet jeśli wydaje się że coś jest niemożliwe i że nie masz siły.. Wystarczy chcieć a życie zawsze jakieś rozwiązania podsuwa.. Dzięki dzieciom nauczyłam się nie bać… Mimo że jestem bardzo emocjonalna i wewnętrznie rozsypana i nerwowa bo bardzo odczuwam stres nawet o blachostki.. Na zewnątrz nie okazuje im tego.. Chcę im pokazać że nie można się bać…
BRAWO!!!!!
Chapeau bas
Merci❤